Ten tekst jest częścią serii postów o domku na drzewie. Oto poszczególne jego części:
Domek – dla zachęty wygląda tak:

Mocowanie do drzew
Całość konstrukcji podstawy postanowiłem oprzeć o kantówki szerokości 7 cm. Są wystarczająco grube, aby utrzymać spory ciężar, a połączone razem mogą utworzyć naprawdę solidną konstrukcję.

Lewą stronę platformy postanowiłem oprzeć na dwóch kantówkach przymocowanych do drzew. Ale jak to zrobić? Do dyspozycji mamy kilka rozwiązań.
- Po pierwsze przymocować to sznurkiem / linami. To rozwiązanie dość doraźne i jednak mocno ruchome, więc nawet nie brałem tego pod uwagę.
- Druga opcja do przybicie / przyśrubowanie belek do drzewa. Tego nie zrobiłem odruchowo myśląc o szanowaniu drzew, choć… w ramach researchu natrafiłem na artykuł kanadyjskiego leśnika mówiący o tym, że wbicie gwoździa w drzewo może być lepsze od obejmy. Drzewo “czuje” tylko w miejscu uszkodzenia kory, a to wtedy jest minimalne. Zdrewniały pień nic nie odczuwa. Natomiast uszkodzenie kory wokoło może naruszyć gospodarkę drzewa. Ciekawe podejście, choć ja jednak zdecydowałem się na “imadło”.
- “Imadło”. Jak tego dokonałem? Dwoma kantówkami ścisnąłem drzewa z obu stron, używając do tego grubej śruby. Tak długich śrub nie ma, trzeba kupi gwintowany pręt i odpowiednie nakrętki, a następnie zacisnąć to tak mocno jak się da. Ja użyłem dwóch nakrętek z każdej strony. Całość jest nie do ruszenia. Ważne, żeby podczas mocowania na drugim drzewie sprawdzić poziomicą, czy całość jest dobrze wypoziomowana.


Dodatkowo na końcu (już po budowie domku), choć mogłem zrobić to od razu, dorzuciłem dodatkowy filar na wszelki wypadek.
Mocowanie bez drzew
Nie mam blisko drzewa z drugiej strony, oparłem więc całość na dwóch filarach wykonanych z takich samych kantówek. Poziomo biegnącą belkę dokręciłem do pionowej za pomocą długiego i grubego wkręta.

Z pozostałych kawałków kantówek zrobiłem stabilizujące “skosy” przedtem docinając je pod kątem 45 stopni.

Na dole ułożyłem płyty chodnikowe, kantówkę wpuściłem w specjalne okucie, które można do płyty przytwierdzić za pomocą kołków.

Rama
To tyle jeśli chodzi o mocowanie w pionie oraz “w głąb”, jeśli chodzi o szerokość to położyłem tu dwie kolejne kantówki, takie same. Dwie dodatkowe, bo całość jest obita deską tarasową, która musi być podtrzymana, inaczej by pękła gdybyśmy stanęli po środku :) Wszystko mocowane do siebie wkrętami o długości 14 cm.

Podłoga
Podłogę wykonałem z deski tarasowej. Deska ta wchodzi jedna w drugą jak boazeria, warto użyć młotka gumowego aby jedna ładnie wskoczyła w kolejną. Zanim ją przymocowałem, zaimpregnowałem ją i pomalowałem.
Impregnatów i farb do wyboru było strasznie dużo, mnie wpadły w oko wodorozcieńczalne LuxDecor Njord. Z prostego powodu – na opakowaniu namalowane są właśnie domki skandynawskie, a sam impregnat jest właśnie w takich kolorach – biały, szary, żółty, niebieski i czerwony. Podest postanowiłem pomalować na żółto. (Swoją drogą do płotu użyłem w tym roku zupełnie innego impregnatu – Drewnochron – zobaczymy, który lepiej zabezpieczył drewno przed zimą. Do płotu potrzebowałem naturalnego koloru ciemnego drewna, do domku mocnego koloru).

Deski przymocowałem oczywiście wkrętami, ale od razu zaznaczam, że zbyt krótkimi. Przez jesień, zimę i wiosnę część z nich wyrwała się – podest pracuje razem z drzewami, gdy wieje wiatr, więc radzę używać grubszych wkrętów o długości co najmniej 6 cm.
Podest gotowy
I to wszystko jeśli chodzi o podest. Schody postanowiłem wybudować na samym końcu, żeby komuś z dzieciaków nie przyszło wchodzić zanim zbuduję barierki. Na górę wchodziłem za pomocą drabiny, którą później chowałem :)

Na zdjęciu mamy 20 czerwca 2018 roku. Trawa po basenie widoczna za drzewkiem nawet nie zdążyła porządnie odrosnąć. I tak minęło lato 2018, potem nagle zaczęła się jesień, potem zima, wiosna, znowu lato, zbyt duże upały na budowę domku. PRZECIEŻ NIE TRZEBA MI PRZYPOMINAĆ CO PÓŁ ROKU! W końcu któregoś pięknego dnia we wrześniu 2019 podjąłem męską decyzję o dokończeniu budowy. I to w następnym tekście!