Snapchat. Gorące słowo-klucz na ustach wszystkich, którzy parają się marketingiem w mediach społecznościowych. Słowo, które jest już normalne dla młodzieży (“na snapie” jest tak naturalne jak “na fejsie”), a jednocześnie takie, które powoduje nierzadko zgrzyt zębów u nieco starszych. Nieco, czyli osób… 25+
Za każdym razem, gdy piszę o Snapchacie, pojawia się ktoś z pokolenia ludzi urodzonych przed 90 rokiem i mówi jedną z trzech rzeczy:
- “to dla gimbazy!”,
- “a co to w ogóle jest?”,
- “a to jest to do przesyłania cycków!”.
Ja wyzywam ich wtedy (na żarty, na żarty) od staruchów. Mogę, bo zazwyczaj i tak jestem od nich starszy (ale ja jestem freakiem cyfrowym). Bo choć nie jestem pewien czy Snapchat przyjmie się wśród “starszych” to nie neguję tego narzędzia – widać duże liczby, bardzo duże liczby.
Więc jak to będzie? (Jeśli nie wiesz co to Snapchat to przeczytaj najpierw tę notkę)
Demografia
Zanim jednak zacznę moje dywagacje, jeszcze słowo o demografii. Obiecałem Wam o tym notkę już jakiś czas temu i nie zapomniałem – trawię ją ciągle w głowię. Napisze teraz tylko krótko. Nie rozmawiamy na poważnie o demografii w sieci, jedynie czasem wklejamy jakieś stare infografiki o pokoleniu X, Y i Z. A to dość ważna sprawa, bo różne pokolenia zupełnie inaczej korzystają z sieci.
Po pierwsze dlatego, że to różne pokolenia – jedni są cyfrowymi imigrantami, inni urodzili się już w czasach netu. Jedni boją się sieci, inni czują się w niej jak ryba w wodzie.
Druga ważna sprawa, to kwestia wieku w danym momencie. Nastolatki mają inne potrzeby niż dorośli, chcą robić co innego, inaczej spędzają czas, inaczej gadają ze znajomymi itp. To niby oczywiste, ale ciągle się o tym zapomina. Ale to rozwinę kiedy indziej.
Snapchat wydaje się wreszcie czymś dla młodych. Facebook był stworzony dla studentów. Nikt nie myślał o nastolatkach. A nastolatki nie muszą budować swoich profili, prowadzić długich dyskusji w sieci i dzielić się treściami. Robią to na żywo. Nie siedzą godzinami w biurze, czy na wykładzie by dyskutować pół dnia w komentarzach, mają za to na tyle ciekawe życie, że mogą się nim dzielić między sobą. Często słyszałem od 30 latków: “Co ja wrzucę na snapa? Jak idę po bułki? Jak idę do pracy? Jak przewijam dziecko?”. Trochę tak i trochę nie.
Ale żeby porozmawiać o Snapie podzielmy najpierw działanie tego narzędzia na dwie funkcje. Funkcję komunikacji oraz funkcję oglądania / generowania treści. Owszem, obecnie granica między tym się zaciera, ale chce tu mówić językiem naszego (X/Y) pokolenia.
Treść to był (jest?) dla nas telewizor, radio, gazeta.
Komunikacja to telefon, najpierw zwykły, potem komórkowy. Oraz Gadu-Gadu. Czy Snapchat to rzeczywiście takie nowum? NIE!
Snapchat jako komunikator
Snapchat powstał jako komunikator. To co go odróżniło od innych narzędzi to znikanie treści. Czy to dobre? Nie dla każdego i nie do końca. Mnie to trochę denerwuje. Czasem odtworzę sobie coś gdy jest za głośno i pach, przepadło. Ok, ok, można odtworzyć drugi raz. I tyle. Nie potrzebuję tego do niczego, chyba że do komunikacji z kochankami :P
Ale oprócz tego Snapchat to takie połączenie MMS i GG! Przecież nie dostajesz tam wiadomości od gimbazy, tylko od znajomych. Chyba, że masz gimbazę wśród znajomych :) To tylko kwestia przyzwyczajenia. Czy szybciej jest napisać coś na messengerze? Pewnie tak. Ale czasem chcesz coś powiedzieć, chcesz coś nagrać. Chcesz coś uchwycić. Ja czasem wysyłam coś do znajomych.
Dla mnie jako ekstrawertyka to w sumie bez sensu, ja i tak dzielę się ze wszystkimi. Ale większość z was, szczególnie właśnie ludzi urodzonych przed 90 rokiem to sieciowi introwertycy. Możecie więc nagrać video-pocztówkę z wakacji i wysłać tylko wybranym osobom. Albo zdjęcie z podpisem.
Czy więc ma to sens? Dla mnie jako sam komunikator – średnio. To znaczy w niczym nie zastąpi mi ani MMS, ani iMessage ani Facebookowego Messengera.
Snapchat jest jak… telewizja!
Pomówmy więc o treści. I nie, treści to nie jest tylko streaming z życia. Pamiętacie? O Facebooku też tak się mówiło. Że ludzie będą pisać o tym, że robią kupę. I raczej tak nie jest. Różni ludzie piszą o różnych sprawach, ale zazwyczaj jest to jakaś tam treść. Mniej lub bardziej ciekawa. Snapchat ma Mystory, czyli odpowiednik publicznych statusów na Fejsie. I wiecie co? Ja jestem zdania, że ta funkcja jest bardziej odpowiednia dla nieco starszych niż młodzież (ależ ekwilibrystyka słowna) ludzi niż Facebook. Dlaczego? Bo Snapchat jest jak… TELEWIZJA! Serio. Nie wierzysz?
1. W telewizji też jest video
To chyba oczywiste. Telewizja przekazuje treści video, Snapchat też. Oczywiście w krótszej i bardziej naturalistycznej formie (odpowiednikiem formatów TV są raczej profesjonalne kanały na YT), ale jednak video.
2. Telewizja też jest ulotna
Treści ze Snapa znikają? Wow. Nowość! :) A jak jest w telewizji? Przecież tam też wszystko znikało! Dopóki nie pojawiły się magnetowidy, można było wszystko obejrzeć tylko raz! Dopiero potem pojawiły się opcje nagrywania wszystkiego, także na dyskach twardych. Na Snapie materiał jest widoczny przez 24h. Jak często oglądałeś nagrane na kasetę video treści z telewizji? Po co?
3. W telewizji wybierasz kanały
Snapchat to powrót do wyboru kanałów. Facebook, czy Twitter sam decyduje co ci zaserwować. Chronologicznie, czy inaczej, ale to nie ty wybierasz. Na Snapie każdy sam klika w daną osobę i ogląda jej treści. Przecież to właśnie jak wybór kanału w telewizji! Sam decydujesz. Jeśli ciekawią cię bardziej treści od osoby A, to właśnie je oglądasz. Jeśli od B – to samo.
4. W telewizji nie ma interakcji
I teraz najważniejsze – przecież jeśli chodzi o klasyczną interakcję socialmediową, to Snap jest właśnie powrotem do telewizji! Nie ma żadnej formy “lajków”, która istnieje w prawie wszystkich pozostałych narzędziach i kanałach. Nie ma komentarzy i publicznej dyskusji. Jest tylko i wyłącznie możliwość odpowiedzi na priv – a cóż to takiego? Nic innego jak list od widza! Do którego możesz odnieść się lub też nie. To nawet nie jest telefon do radia, gdzie dzwoniącego słychać publicznie (odpowiednik tego to raczej Periscope), to po prostu stary, dobry list do redakcji!
Nie widzisz ilu osobom się podobało, nie widzisz do ilu dotarło (jak na YT). Czysty oldskul!
Tak więc Snapchat ma więcej podobieństw do starych mediów niż mogłoby się wydawać. Czy ma to sens? Nie wiem. Mnie nieco drażni znikanie treści, 8 sekundowy limit i brak lajków, ale ja jestem wychowany na klasycznych social media ekstrawertykiem. Może dla pokolenia urodzonego po 90, czy nawet 95 właśnie to jest wartością? Czas pokaże. Ale na pewno powinno być znajome osobom mającym 30, czy 35 lat, prawda? :)
Czy twój telefon i telewizor są nudne?
I tu jeszcze jedna rzecz – czasem pojawiają się opinie, że Facebook, czy Twitter są nudne. Owszem ja też czasem na to narzekam, ale to przecież jasne dlaczego są nudne. Twój fejs jest tak nudny… jak twoi znajomi :) Czy twój telefon jest nudny? Zależy z kim rozmawiasz! Ja czekam aż na Snapie pojawi się więcej osób, szczególnie tych w wieku 25 czy 30, a może nawet 35 lat. Zobaczymy co się będzie na nim działo. Teraz trudno to oceniać. Fejs na początku też był dość nudny :)
Treści czy streaming?
Jeszcze jedna sprawa. Lifestreaming vs treści. Otóż większość osób po prostu wrzuca stream swojego życia. Ot – tak się ubrałem, to robię, tam idę, tu imprezuję. Nie neguję fajności tego dla wszystkich (heloł – my też to mieliśmy, czym był Big Brother jak nie właśnie takim podglądaniem? :) ) ale mam wrażenie, że człowiek nieco starszy, a co za tym idzie posiadający zazwyczaj nudniejsze (sorry!) życie niekoniecznie chce oglądać stream z życia znajomych. Co więcej – nie ma na to zbytnio czasu. Łaknie czegoś innego – contentu, wartościowych treści. I takie gdzieś tam na snapie się pojawiają!
Np Piotrek Stanisławski z Crazynauka często wrzuca super wartościowe snapy – uwielbiam je! Choćby o tym, że jak żyły dinozaury, to nie było trawy :)) Arlena Witt (Wittamina) też często wrzuca coś fajnego, treściwego. Czyli śmiesznego, intrygującego, jakiś fragment rzeczywistości z komentarzem. Ale ona jest zwierzęciem kamerowym (kameralnym?) i super wypada i na Youtube i na Vine (i na żywo :D). Tak więc to kwestia ludzi, a nie samego narzędzia.
My – starsi – po prostu mamy innych idoli. O wiele ciężej jest zostać idolem 30 latka niż idolem 15 latka (o tym też będę pisał). Nie chciałbyś oglądać codziennie kilku słów od Stuhra, czy Angeliny Jolie? Ja bym chciał :)
Najlepsza funkcja Snapchata!
A na koniec funkcja w której jestem absolutnie zakochany, czyli stories z danej lokalizacji na świecie. Coś wspaniałego. Każdego dnia pojawiają się inne lokalizacje – na przykład ostatnio święto w Guadalajara w Meksyku. I chromolić wszystkie wypolerowane programy podróżnicze! To po prostu ileś snapów z danej lokalizacji. Migawek od prawdziwych ludzi. 8 sekund starutkiej Meksykanki pokazującej swoje ciastka. Jakiś taniec. Jakiś człowiek. Jakaś impreza. Urywki, migawki, niezmontowane, niepocięte, nieocenzurowane. A dziś – Madryt. Jakbym tam był – kocham to!
Przełam się
Problemem wielu ludzi jest podchodzenie do Snapa jak do innego narzędzia. A to jak chodzenie z siekierą do studni by nabrać wodę. Albo wjeżdżanie sportowym samochodem w wertepy. Nie traktuj Snapa jako zastępstwa Facebooka. To takie tam bzdury niektórych “specjalistów”. To zupełnie inna rzecz, działa inaczej, jest do czego innego. Podejdź do niego z czystą kartą i daj mu szansę. I pamiętaj, że po pierwsze musisz się przyzwyczaić (nowe narzędzia prawie zawsze wydają się z początku słabe), po drugie musisz poczekać aż pojawią się tam odpowiednie dla ciebie treści. Pamiętam te narzekania na Facebooka w 2009. A teraz co? Wszyscy tu są ;)
A jak będzie?
Nie wiem. Kurcze, nie wiem. O ile byłem pewien, że G+ nie wypali (miałem rację, ha!), uważam, że z Ello nic nie będzie, o tyle trudno mi wyrokować, czy Snapchat pozostanie narzędziem tylko dla ludzi w wieku nastoletnim i studenckim, czy jednak “pójdzie wyżej”. To trochę jak pytania o Youtube, na którym w Polsce w dużej mierze przebywa grupa wiekowa 13-17 i 18-25. Ciężko wyrokować, czy pewne zjawiska są typowe dla ludzi z danego pokolenia, czy raczej dla ludzi w tym wieku. Nie wiemy jak będzie zachowywał się 35 latek urodzony w 1995 roku. To tylko gdybanie.
Mnie Snap jako komunikator specjalnie nie leży natomiast oglądam sobie czasem treści tworzone przez niektóre osoby. Niektóre ze względu na ich fajność per se, inne znowu dlatego, że są tam moi znajomi. A to czasem fajniejsze niż tylko czytanie ich statusów na fejsie.
Jako nadawca natomiast eksperymentuję z nim – dla mnie to dobre ćwiczenie gadania do kamery z czym mam dość duży problem. Może dzięki temu kiedyś przełamię się w końcu i odpalę kanał na YT :>
A gdy się już przekonasz (i ogarniesz interfejs który rzeczywiście na początku wydaje się trudny) to zapraszam. Mój nick to michalgoreckipl. Albo najedź kamerą snapa na duszkowy kod, który znajduje się w stopce mojego bloga po lewej stronie. Dasz radę :>