Ten tekst jest częścią serii postów o domku na drzewie. Oto poszczególne jego części:
- Plan i narzędzia
- Podest
- Konstrukcja
- Ściany i dach
- Malowanie i wykończenia
Domek – dla zachęty wygląda tak:

Ale czym?
Konstrukcja została zbita i wciągnięta na górę. Przede mną pojawiło się chyba najważniejsze wyzwanie – ściany! Do tego trzeba było wybrać odpowiedni materiał.
Do wyboru miałem impregnowane deski elewacyjne, które jednak mocno podwyższyłyby koszt domku, oraz zwykłą boazerię, którą mogłem zaimpregnować we własnym zakresie. Postanowiłem pójść w tym właśnie kierunku. Zaimpregnowałem je, a potem mierzyłem i docinałem.
Jeśli przyjrzycie się gotowemu domkowi, to zobaczycie, że białe listwy doskonale maskują różne niedociągnięcia jeśli chodzi o długość desek obijających domek. Jakie to genialne! Oczywiście, że nie było to równe, nie jestem w końcu stolarzem. Ale tak czy inaczej trzeba było dociąć dechy zanim przybiłem je do domku, a następnie przykręcać je wkrętami do konstrukcji.

Pomagałem sobie gumowym młotkiem, tak aby każda dokładnie weszła w tę, która znajduje się wyżej. Deski przybijałem od góry, co miało jedną wadę – oczywiście nie udało mi się “wcelować” z długością tak. Najgorzej było na samym dole, oczywiście nie udało się wycyrklować tak, aby deska doszła równo do podłogi i trzeba było je nieco rozłupać.
Deski w górnej części domku najpierw przyciąłem mniej więcej, a potem dopiero wyrównałem.


To nie był dobry pomysł, cięcie w powietrzu, na gotowym domku było MEGA ciężkie. Zrobiłem to z lenistwa (nie chciało mi się dokładnie wymierzać desek, ale w sumie miałem więcej roboty. Z drugiej strony zrobiłem to już poprawnie. Wystarczy przyciąć deskę raz, przyłożyć, ołówkiem dokładnie zaznaczyć jak ma być docięta i dociąć już po skosie.
Jak przesuwać konstrukcję?
Przy okazji wyszedł jeden problem. Otóż podest jest szerokości domku. Mogłem robić wszystko z drabiny, wolałem jednak przesuwać lekko domek, zyskując nieco miejsca na platformie. Ale on był coraz cięższy. Jak więc przesuwać taką konstrukcję? Przypomniałem sobie opowieści Taty, jak przesuwano na rolkach kościół NMP na Lesznie w Warszawie. Pociąłem więc kij od szczotki na rolki, za pomocą łoma podniosłem konstrukcję i wsadziłem rolki. Tak manewrowałem domkiem do samego końca budowy :)

Dach
Dach postanowiłem wykonać z samoprzylepnych płatów papy, które można teraz kupić w różnych kształtach i kolorach. Zdecydowałem się na prostokątne i czarne, moim zdaniem najlepiej pasują do charakteru takie domku, zresztą dachy w domkach któe podpatrzyłem w skandynawii były właśnie czarne.
Ale najpierw położyłem na dachu płyty OSB, czyli płyty z prasowanych odpadów drewnianych. Pewnie są Wam znane – to całkiem fajne i dość tanie rozwiązanie, w dodatku dość odporne na warunki pogodowe. Płyt nie docinałem sam, moja piła nie dałaby tu rady. Wymierzyłem wszystko dokładnie i poprosiłem o docięcie w markecie. Dzięki temu też łatwiej było mi je transportować :)

Dzięki temu, że płyty wystają zarówno z boków jak i z przodu i tyłu domku, ściany chronione są przed deszczem, całość wygląda też ładniej. W gotowych domkach często tak to nie wygląda.
Aha, teraz niestety wyszło, że konstrukcja jest nieco krzywa, ale udało się ją jeszcze nagiąć :)
Płyty przykryłem płatami dachówkowymi. Na początku przymocowuje się dolny płat, odwrócony, a następnie idzie od dołu do góry. Wszystko opisane jest w instrukcji.

Niestety mój plan robienia tego takerem nie wypalił :( Kupiłem nawet super mocny taker, ale nie dawał on sobie rady z płytą OSB. Skończyło się na gwoździach “papiakach” i zwykłych wkrętach.

Najważniejsze, że udało mi się wyrobić przed deszczem, który rozpadał się zaraz po położeniu ostatnich płatów!