Dziś w sieci zaroiło się od wpisów specjalistów wszelkiej maści. Otóż okazało się, że Maffashion, czyli Julia Kuczyńska, wkręciła swoich fanów w ramach reklamy Orange Cloud. Jakiś czas temu poinformowała wszystkich, że jej telefon został skradziony, ale nie wyłączyła wrzucania fot do chmury. Publikowała co jakiś czas zdjęcia rzekomego porywacza i jego dresiarskiej lali, które automatycznie uploadowały się na serwer. Motyw znany, bo rzeczywiście często tak się już zdarzało, bywały takie historie w sieci.
Po revealu zawrzało. Okazało się, że jak zwykle specjalistów od marketingu mamy więcej niż tych od medycyny i piłki nożnej. Ale najbardziej rozbawiły mnie komentarze o utracie wiarygodności blogosfery. Leżę. Tarzam się w jesiennych liściach i śmieję się do rozpuku. Bez pomocy żadnych środków. Serio. Nie będe rozmawiał o skuteczności akcji. Nie znam briefu. Ani wyników. Powiem o odbiorze i wiarygodności.
Ludzie, ogarnijcie się. Gdy dawno, dawno temu, zaczęto pokazywać w telewizji pierwsze ukryte kamery, zawsze ciekawiło mnie, jak reagują ludzie, którzy orientują się, że zostali wkręceni. Większość z nich potrafiła zdobyć się na dystans i rzeczywiście śmiała się razem ze wszystkimi którzy wychodzili zza ściany. Nieliczne osoby ze zbyt sztywnym kijem w dupsku, były urażone i pewnie trzymały tę urazę przez kolejne kilka miesięcy. Albo lat. Heloooł! Tacy ludzie zawsze byli dla mnie niesamowicie śmieszni.
Wkrętka, prank, żart. Zawsze musi być ofiara, takie już założenie. Po pokazaniu prawdy, ofiara może albo się obrażać (“obrażają się osoby o mentalności pokojówki” jak mawiała moja polonistka) albo przyznać mistrzostwo i śmiać się z siebie. Ja zawsze doceniałem wkrętki. Uwielbiam wkręcać, a wkręcenie mnie uważam za niezłą sztukę. I zawsze wtedy się śmieję. Nietzsche rzekł kiedyś, że “Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.” Tak właśnie jest.
Julia nie sprzedała swoich wartości. Nie twierdziła na poważnie czegoś, co było nieprawdą. Nie chwaliła marki, której nie używa i której nie trawi. Wkręciła swoich fanów. Owszem, za pieniądze, owszem, w ramach kampanii reklamowej, ale ja to wszystko traktuję w kategorii wielkiego pranka. Masowa wkrętka, szapoba. Tyle w temacie.
Najbardziej śmieszy mnie, że oburzają się osoby, które na codzień łykają sprzedanie się w świecie starych mediów. Jakieś gwiazdki reklamujące kremy na suchość pochwy, czy perfumy, których pewnie nigdy nie używały. Użyczające swojego ryja za pieniądze, do produktów, których nie widziały. Sprzedające swój wizerunek jakiemuś producentowi płotów, kredek, czy opon. TO JEST dla mnie prawdziwa żenada. To jest dla mnie gadanie bzdur za pieniądze. A nie coś, co z założenia miało być WKRĘTEM.
Pamiętacie akcję z Bartkiem Topą, który wkręcił multum dziennikarzy? Nie, to poczytajcie. Oczywiście była to wkręta w o wiele szlachetniejszym celu. Ale też możnaby mieć ból dupy o to, że wkręcił inne osoby, że pokazywał nieprawdę, blablablabla.
I bardzo dobrze! To nic zdrożnego. Kocham wszelkiego rodzaju pranki i wkręty. Powodują, że życie jest ciekawsze, a w dość łatwy i samoistny sposób ludzie z kijem w dupie odróżniają się od tych, którzy mają do siebie dystans. Ci pierwsi zawsze mnie śmieszyli. Trochę im po prostu współczuję. To straszne iść przez życie w taki sposób.
Co więcej, oczywiście przy okazji jest okazja DO POJAZDU PO SZAFIARKACH. Przecież to zawsze cieszy! Można trochę podładować swoje ego. Wiadomo, że jest się od nich lepszym i mądrzejszym. Pffff.
A na sam koniec – nakuriozalniejszą rzeczą jest to, że utratę autorytetu osądzają osoby, dla których pewnie Julia autorytetem nigdy nie była. Skąd ta wasza wiedza? Hint: nazwa kanału Macieja Dąbrowskiego. Dobranoc.
One Comment
Comments are closed.