Czasem zastanawiam się, dlaczego na Facebooku ludzie nie rozmawiają o fizyce kwantowej. Albo ogólnie o fizyce. Wiecie, to w sumie bardzo bliska nam sprawa, fizyka jest wokół nas. Moglibyśmy godzinami toczyć dysputy i zastanawiać się nad dualizmem korpuskularno-falowym. Nie? Że nudne? A może dlatego, że 99% z was nie ma o tym pojęcia? Rzeczywiście. I wiecie co? Pewnie niewiele więcej osób ma pojęcie o marketingu. Choć o wiele więcej uważa się za specjalistów.
Po każdej “aferze” w mediach społecznościowych, głośniejszej kampanii, czy innym tego typu wydarzeniu, spod ziemi wyrasta multum specjalistów oceniających kampanię. I to pod kątem tego, czy była dobra czy nie. I zawsze bawi mnie to do łez.
Moi dwaj marketingowi guru – Michał Wolniak i Darek Andrian, nauczyli mnie podczas mojej pracy w ich agencji między innymi jednej ważnej rzeczy. Oni zawsze proszeni o ocenę kampanii konkurencji mówili “nie wypowiem się, bo nie znam briefu.” A szansa na to, że masz większą od nich w tym temacie jest naprawdę znikoma. Nie znam briefu, nie znam założeń, nie mam pojęcia o kampanii, nie wypowiadam się.
To może być nieco szokujące, ale naprawdę kampanie marketingowe nie są po to, żeby ci się podobały. Ani żeby ciebie bawiły. One mają cele, zapisane gdzieś tam cele, które wynikają z bieżącego planu marketingowego. I jeśli kampania miała zwiększyć świadomość marki i to zrobiła, to jest skuteczna. Jeśli miała zwiększyć sprzedaż i to zrobiła, to jest skuteczna. Nie wtedy kiedy ci się podoba. Serio.
To prawda, marketing nie jest twardą dziedziną nauk. To nie medycyna, gdzie szansa iż przeprowadzisz dobrze operację tylko za pomocą wiedzy ogólnej, sprytu i inteligencji jest bliska zeru. Tu rzeczywiście przyda się zarówno inteligencja, zdolność obserwacji i uczenia się, oraz samo doświadczenie. Sęk w tym, że większość tych osób nie posiada większości z tych przymiotów. Nie mówiąc już o twardej wiedzy, która mimo wszystko też tu istnieje.
Z rozbawieniem obserwuję dżunior specjalistów od Facebooka, którzy już “pracują w branży”, więc czują się drugim Philipem Kotlerem. Pewnie nawet nie wiedząc kto to. Ludki, ile pracujecie w branży? Rok? Dwa? Co robicie? Ustawiacie statusy na fejsie w celu zebrania lajków? Moderujecie komentarze? Wyszukujecie fajne obrazki? Nie neguję tej pracy, ale naprawdę jesteście adeptami, neofitami. Gówno wiecie, za przeproszeniem.
Można oceniać reklamy po tym, czy są fajne. Ja też lubię to robić. Choć zdaję sobie sprawę, że to nie ma nic wspólnego z ich efektywnością. Znam mnóstwo fajnych filmów reklamowych w których była jakaś marka… jakaś. Nie pamiętam nawet jaka. Słaba to reklama w której marka ginie lub jest słabo wyeksponowana. Znam też takie, których nie trawię, a które mimo wszystko wbiły mi do mózgu to co miały wbić.
Zajmuję się marketingiem od 10 lat, pisałem o nim pracę dyplomową, studiowałem zarządzanie i marketing na SGH. I wiem, że nic nie wiem. Nauczyłem się sporo podczas 4 lat pracy w agencjach reklamowych, uczę się mnóstwo od mojej żony, która jest Senior Brand Managerem i była odpowiedzialna za kilka marek. Ale ciągle boję się definitywnie mówić o jakiejś kampanii, że była dobra lub zła. A już na pewno nie oceniam skuteczności kampanii po jej fajności. Była parę lat temu kampania pewnej dużej firmy z blogerami – specjaliści wszelkiej maści oczywiście powiesili na niej psy.
A ja po kilku latach dowiedziałem się jakie były jej prawdziwe cele marketingowe. I śmiałem się dobre kilka minut.
Prawdopodobnie nie jesteś ekspertem od marketingu. Choć może ci się wydawać, że się na nim znasz. Prawdopodobnie, jak wiele ludzi, twierdzisz, że jesteś odporny na reklamę, świadomie podejmujesz decyzje i w ogóle jesteś ponad tym.
Yeah, sure.
Odmówiłem wypowiedzi mediom na temat “afery” z Sokołowem. Bo nie znam aż tak dobrze tego rynku, nie znam demografii i procesu decyzyjnego osób kupujących mięso. Struktury sprzedaży. I tysiąca innych czynników, które mają wpływ na to co stanie się (stało się?) po tej aferze. Choć pracowałem dla firmy z tej branży, to ciągle uważałem, że wiem za mało.
Wiem natomiast, że sławetna grupa Social Media na Facebooku śmieszy mnie coraz bardziej i odlatuje już trochę do innego wymiaru, traktując każdą chwilową burzę w sieci jako wielki kryzys na marce. O którym pewnie zaraz nikt nie będzie pamiętał.
I na koniec pamiętaj jedno. Jeśli kompletnie, kompletnie, ale to kompletnie nie czujesz jakiejś kampanii, to istnieje olbrzymia szansa, że nie jesteś w grupie docelowej. Po prostu :)