Nowy Znachor (2023)
Moja ocena
Wasza ocena
[Total: 0 Average: 0]
Bałem się mocno tej produkcji Netflixa, bo nie mam dobrego zdania o większości jego produkcji, szczególnie polskich. Oglądam tu dużo filmów i seriali, ale jeśli chodzi o własne produkcje to HBO kojarzyło mi się ze znacznie wyższym poziomem. Ok, Rojst był nawet nawet, Gry Rodzinne były fajnym guilty pleasure, Pewnego razu na krajowej jedynce nawet bardzo nam podeszło, ale spora część produkcji z 1983 na czele – zupełnie.
Natomiast remake kojarzył mi się z tegorocznym Panem Samochodzikiem, który był tak dużym dnem, że szkoda gadać. Optymizmem napawał jedynie fakt, że główna rola przypadłą Leszkowi Lichocie, którego bardzo polubiłem choćby w Watasze. I… przeczucia mnie nie myliły, bo nowy Znachor to film absolutnie genialny!
Remake’i to trudna sprawa, szczególnie jeśli mierzy się z tak kultowym dziełem. Tu całość zaczyna się od bardzo podobnej sceny operacji, która okazuje się być zupełnie inną sceną – Profesor Rafał Wilczur operuje misia swojej córeczki – to jednocześnie nawiązanie do orygi… (a właśnie że nie, bo przecież wersja z 1981 to też nie pierwsza adaptacja!) do kultowej wersji, a jednocześnie symbol tego, że w tym filmie związek ojca z córką będzie o wiele ważniejszy. Ba, przecież to ona odgrywa główną rolę w pewnej scenie, a nie następca Fronczewskiego, który nie jest tu postacią jednoznacznie pozytywną.
Tak naprawdę nie mam się do czego w tym filmie przyczepić, nawet dźwięk – zazwyczaj spieprzony w naszych produkcjach – jest całkiem dobry. Obsada jest genialna.
Lichota (mój rocznik!) naprawdę gra niesamowicie zarówno Wilczura jak i Kosibę. Świetnie zagrana jest córka (Maria Kowalska), Anna Szymańczyk wykreowała świetną Zośkę – energetyczną jak Bożena Dykiel, a może nawet bardziej. Ignacy Liss jako hrabia Czyński jest znacznie bardziej dzieciakowaty niż Stockinger, chociaż sprawdziłem wiek aktorów i Liss ma teraz 25 lat, a Stockinger miał 26! Młody dr Lubicz wyglądał jednak znacznie poważniej – tu mamy wrażenie naprawdę nieoperzonego młokosa, a nie dystyngowanego hrabiego co chyba bardziej pasuje do opowieści.
Wspaniały jest wątek żydowski – genialna rola Krzysztofa Dracza jako żydowskiego karczmarza – tak genialna, że aż człowieka na nowo boli w serduszku, że tej historycznie arcypolskiej, żydowskiej kultury, która była z nami od stuleci, już właściwie nie ma. Do tego takie smaczki jak Izabela Kuna jako hrabina (ona zawsze ma wyraziste role), a nawet Barciś (który przecież grał w starej wersji) jako kamerdyner, i kameo Macieja Damięckiego, czy Ewy Szykulskiej.
Muzyka? Świetna. Zdjęcia? Przepiękne. Nie wiem w którym zakątku Mazowsza było to kręcone, ale wygląda to świetnie. Sceny z Warszawy też wspaniałe, aż by się chciało zobaczyć nową Lalkę. Przez chwilę miga ul. Długa z wielką cerkwią w tle – nie wydaje mi się, żeby to było prawdziwe, wiem że mógł to być Sobór Św Aleksandra który stał na dzisiejszym placu Piłsudskiego – czasowo to się zgadza, geograficznie nie, natomiast wygląda to nieziemsko.
Wątki poprowadzone są naprawdę sprawnie – moim zdaniem sprawniej niż w starej wersji! Początek rozegrany jest dokładniej, wprowadzony jest nowy wątek doktora Dobranieckiego, który zmienia sporo w filmie, także tłumaczy dlaczego scena w sądzie wygląda inaczej.
Tak więc krótko – wielkie szapoba dla twórców i obsady, konieczne must see!
Cześć, fajnie że tu jesteś :) Doceniam ludzi, któzy nadal CZYTAJĄ. Tu tworzę rzadko, więcej w innych kanałach, linki poniżej: