Nie pamiętam w sumie jak to się zaczęło. Pewnie od Dziadków i Babć, gdy byłem mały – ja lubiłem zadawać pytania, oni lubili opowiadać o dawnych czasach. W każdym razie dość szybko dowiedziałem się kim byli ich rodzice i dziadkowie, kim są poszczególne wujki i ciocie, a także moi kuzyni.
Nie mogłem wtedy spodziewać się, że wiele lat później, na fali kolejnego zainteresowania genealogią i grzebania w historii rodziny, dokonam tak niesamowitych odkryć. O moim praprzodku, który był wojującym alchemikiem i magiem (Wiedźmin? :D), jego teściowej która była członiknią korpusu szpiegów Katarzyny di Medici, a także kochanką Henryka IV Bourbona, późniejszego króla Francji. I w końcu o jej mężu, prawdziwym “self-made manie” który z ubogiego chłopa, poprzez edukację i ciężką pracę, stał się baronem, a także mężem stanu na dworze królewskim, odpowiedzialnym chociażby za rozesłanie dokumentów związanych z Nocą Świętego Bartłomieja. Tak, czuję się trochę niczym wessany w środek gry komputerowej opartej na faktach, a trochę jak Forrest Gump.
Zanim jednak opowiem wam jak doszedłem do tych faktów, już na starcie wyjaśnię tym znającym mnie nieco mniej, że nie traktuję tych faktów jako specjalnych powodów do dumy. Po pierwsze postaci te wcale nie były jednoznaczne i koniecznie pozytywne (jak w życiu), po drugie czasy też nie były pozytywne, a ja daleki jestem od bezkrytycznego hołubienia szlachty, magnaterii, czy ucisku chłopów. Ogólnie uważam, że choć nie powinniśmy zbyt łatwo przykładać dzisiejszych miar do tego co działo się wieki temu, to wcale nie pragnąłbym wtedy żyć.
Ważne jest też to, że to jedynie pojedyncze odnogi mojej rodziny, reszta pewnie żyła różnorakie żywoty – od chłopów, przez mieszczan, po drobną szlachtę zagrodową. Wszak już na tym poziomie miałem kilkanaście tysięcy pradziadów i prababek tylko z jednego pokolenia! Tak czy inaczej jest to niesamowita przygoda i jednak szok, gdy okazuje się, że przodkowie są na kartach książek historycznych, encyklopedii, czy Wikipedii, a także filmów.
I w końcu wolę być dumny z własnych osiągnięć. Ale… HOW COOL IS THAT? :)
Tak więc niezależnie od tego jak daleko uda Ci się zgłębić temat, a także czy natrafisz na możnowładców, czy uciskanych chłopów, arcybiskupów, czy żydowskich handlarzy, może to być wspaniała przygoda. Ok, a jak się za to wszystko zabrać?
1. Pytaj zanim będzie za późno
Pierwsze etapy poszukiwań najlepiej zacząć od wypytywania rodziców, dziadków, czy wujków i cioci. Mnie udało się porozmawiać na ten temat nie raz z moimi Dziadkami i Babciami póki jeszcze żyli, choć mam świadomość, że mogłem zapytać o wiele więcej. Warto dopytać o każdy fakt, o każdą historię, o każdą legendę. I spisać to gdzieś w jednym miejscu, nawet “na brudno”. Jest jakaś szansa, że ktoś z rodziny interesował się przodkami i genealogią, warto do takiej rodziny dotrzeć. To jest dobry start – najbardziej przydają się oczywiście imiona, nazwiska panieńskie, daty i miejsca urodzenia. To od nich możesz rozpocząć dalsze poszukiwania.
2. Narzędzia
W pewnym momencie – a może już na samym początku, warto zacząć rysować drzewo. Oczywiście można robić to nawet na kartce, ale odradzam, chyba że chodzi o sam początek. Po chwili będzie już zbyt skomplikowane! Są aplikacje, które pozwalają robić to offline (chociażby gdy nie chcesz by te dane były publiczne, choć w dużej mierze i tak są), ja zacząłem od nieistniejącego już serwisu Moikrewni.pl, który został wiele lat temu wykupiony przez MyHeritage.com i to właśnie tam zacząłem budować drzewo.
To całkiem fajny serwis, którego podstawowe funkcje są darmowe, tak więc nie musisz nic płacić choćby za to, że dodajesz kolejne dane rysując dynamicznie drzewo swoich przodków. Algorytm sam rysuje to co trzeba, pozwala na przesuwanie, zoomowanie, dodawanie potomków, uzupełnianie dat itp. Warto dodać tam jak najwięcej danych, choćby po to, by system sprawdził, czy przypadkiem nie masz z kimś “matcha” – nieco innego niż na Tinderze :D ale o tym za chwilę.
Istnieje specjalny format plików w którym przechowuje się drzewa genealogiczne, nazywa się on GEDCOM. Większość serwisów pozwala tak utworzone drzewo ściągnąć na dysk choćby po to by wgrać je gdzie indziej, albo otworzyć w lokalnej apce. Oprócz MyHeritage istnieje więcej serwisów takich jak Ancestry, Geni i wiele innych. Warto pamiętać, że sporo z ich funkcji dotyczy kwestii ważnych tylko za oceanem – choćby rejestrów imigracyjnych. Ale o tym też za chwilkę.
3. Ręczne szukanie
Kiedy skończyły się źródła danych w postaci rodziny i dokumentów, czas zacząć szukać gdzie indziej. Całe szczęście żyjemy w dość cyfrowych czasach i naprawdę dużo dokumentów jest odszukanych, zeskanowanych, a nawet odcyfrowanych! Jeśli chodzi o bezpośrednich przodków z najbliższych pokoleń, można wystąpić o ich dane w USC, teraz także online!
Jeśli chodzi o starsze dane, albo odnogi boczne – braci, czy siostry swoich bezpośrednich przodków, kończy się łatwe zadanie, a zaczyna zabawa w Indianę Jones. Dobrze, że online :) Jest naprawdę multum archiwów – od archiwów państwowych, po chociażby Geneteka, gdzie ja odszukałem bardzo dużo danych dotyczących urodzeń, zgonów i małżeństw moich przodków. Można szukać po parafiach, czy całych województwach. Jeśli chodzi o więcej linków, to nie będę ich tu wszystkich wymieniał, przeczytacie o tym chociażby tu.
4. Uważaj i nie fantazjuj!
I teraz bardzo ważna kwestia. Jest spora szansa, że nie jesteś historykiem, ale amatorem tak jak ja. Amatorem który w podnieceniu może bez sprawdzenia akceptować różne fakty, lub też popełniać błędy. I pewnie tak się stanie – dlatego warto wszystko powoli weryfikować. Dotyczy to szczególnie momentu w którym pojawiają się herby szlacheckie (o tym za moment), wtedy podnieceni łykamy wszystko jak popadnie. Tymczasem łatwo pomylić dwie osoby o takim samym imieniu i nazwisku (pamiętaj o imionach rodziców!), a także choćby dziadka z wnukiem – często zwyczajowo dawano na pierwsze imię chłopcu, imię po dziadku.
5. Łączenie drzew
Jest rosnąca szansa, że w pewnym momencie natrafisz na żyłę złota. A dokładnie drzewo prowadzone przez innego członka rodziny, nawet bardzo dalekiej, które może połączyć się z Twoim. Wystarczy że zgadzają się imiona, nazwiska, daty, a system zaproponuje Ci połączenie. W MyHeritage, w darmowej wersji nie będzie to automatyczne, możliwości te są dość ograniczone, ale można skontaktować się z właścicielem drugiego drzewa i poprosić o dostęp. My w ten sposób rozbudowaliśmy nasze drzewo z kilkudziesięciu do kilkuset osób! Oczywiście nie przez jedną noc, nie przez jeden tydzień. W tym jest trochę żmudnej pracy, choć moje ostatnie odkrycia dokonały się właściwie w ciągu kilku dni! Pamiętaj, że tam też mogą być błędy. Uważaj na daty, czy miejsca. Nie wszystkie proponowane “matche” muszą być właściwe.
6. Wielka Genealogia Minakowskiego
W zależności od tego skąd pochodzą poszczególne odnogi Twojej rodziny, a także tego co uda Ci się odkryć, możesz natrafić na szlachtę herbową. Ja poszukiwałem z początku głównie w rodzie Góreckich, ale szczerze mówiąc nie znalazłem tam nic nadzwyczajnego. To znaczy udało mi się dojść do początków XVIII wieku i mojego 8xpradziadka, drobnego szlachcica (nobilis), wszystko w obrębie Mazowsza, a dokładniej Nasielska gdzie jeszcze do tej pory mieszka część mojej rodziny. Natomiast legendy Dziadka o herbie okazały się legendami, o ile nie przybyliśmy z zupełnie innych Górek (bo z takich miejscowości pochodzą zazwyczaj Góreccy) to nie ma śladu o żadnych herbach w tych rejonach.
Kiedy jednak zacząłem dłubać w innych odnogach – tych kobiecych – zacząłem dochodzić do coraz do ważniejszej, herbowej szlachty. Zresztą Tata powtarza, że jego Tata a mój Dziadek zawsze mówił, że ta rodzina przed wojną była uważana za “ważną”. I wtedy postanowiłem skorzystać z pewnego serwisu.
Dr. Marek Jerzy Minakowski to polski historyk i genealog, który prowadzi serwis wielcy.pl w którym łączy wiele drzew, przede wszystkim badając potomków Sejmu Wielkiego, ale nie tylko. Na podstrony tego serwisu można trafić z Google, ale do dokładniejszego odcyfrowania zawartości drzew potrzebne jest opłacenie abonamentu – niezbyt wygórowanego, bo 49 zł rocznie (lub 250 zł dożywotnio). I choć serwis jest prawie czysto tekstowy, to zawiera multum informacji, powiązań, odnośników do źródeł, przede wszystkim zaś jest znacznie bardziej wiarygodny od drzewa budowanego przez amerykańskiego amatora badacza o polskich korzeniach, budującego swoje drzewo w sieci. I gdy udało mi się połączyć dwie osoby z mojego drzewa z osobami w drzewie, a później potwierdzić to jeszcze przez kilka faktów i powiązań, otworzył się przede mną wielki świat przodków. Znanych przodków!
A właściwie otworzył się przed moją Marysią, która już 10 lat temu, na naszej pierwszej fali zainteresowań genealogią, doszła aż do XIV i rodu Łopacińskich z Łopacina. A ja grzebiąc dalej doszedłem do jej bezpośrednich przodków – Wilhelma broniącego Króla Jagiełłę w Bitwie Pod Grunwaldem, czy Wojciecha który jako poseł Stefana Batorego pojechał do Moskwy wypowiedzieć wojnę. Fun fact – jest więc spora szansa, że znał mojego przodka – wspomnianego już awanturnika i alchemika Olbrachta Łaskiego. Łaskiego swoją drogą też zlokalizowałem we wspomnianym serwisie.
7. Inne źródła
Może dojdziesz historią swojej rodziny do kraju, którego języka nie znasz. Jeśli to wschodnia Polska, jest spora szansa, że trafisz na dzisiejszą Litwę, Ukrainę, czy Białoruś. Ba, nie trzeba tak daleko szukać – akty urodzeń i ślubów moich pra z rodziny mojej Mamy pisane są po rosyjsku, w końcu był to zabór rosyjski. No właśnie – to właśnie teraz przyda się wiedza historyczna. Jeśli nie uważałeś na historii to słabo, ale można to nadrobić :) Ja choć miałem w liceum historię rozszerzoną, na nowo przypominam sobie poszczególne epoki i miejsca w Polsce, przy okazji pomagając dzieciakom, które zaczęły naukę historii w szkole. Swoją drogą bardzo kręci ich to drzewo – może dzięki temu zyskają więcej motywacji do nauki.
Jest multum tekstów w różnorakich bibliotekach, czy książkach. Ja właśnie chłonę wszelkie informacje o Łasku (nigdy tam nie byłem!) czy dworze królewskim we Francji, ostatni raz uczyłem się tak pilnie tytułów, gdy grałem w Pirates i ścigałem złego Barona Raymondo :D
8. DNA
Wreszcie możesz wykonać testy DNA. Ja dopiero je zamówiłem i będę musiał nieco poczekać na wyniki. To nie jest też tak, że ona budują drzewo – większość jest w stanie powiedzieć ci najwyżej skąd ogólnie pochodzisz i np w ilu % jesteś wschodnim Europejczykiem, a w ilu Hiszpanem. Oczywiście testy te mają różne ograniczenia, opierają się na obecnie żyjących przedstawicielach danej populacji, a ze względu na rekombinację DNA mogą pokazywac różne wyniki nawet rodzeństwu. Ale tu moje mądrzenie na ten temat się kończy, bo pewnie już coś pomyliłem – jest totalnym adeptem w tej materii.
Podsumowanie
Tak więc zachęcam Cię do przygody w poszukiwaniu przodków, ale uważaj, to może wcale nie być fajne. Wyobrażam sobie sytuację w której dowiadujesz się o adopcji, czy innym pochodzeniu swoich przodków, czy też o mało chwalebnej historii, tej czy innej osoby.
Ja nadal uważam, że to gdzie się urodzili Twoi przodkowie nie powinno mieć dla Ciebie znaczenia i stanowić barier (choć niestety często stanowi bariery ekonomiczne dla wielu osób, bo nadal nie rodzimy się równi), że nie powinniśmy czuć się z tego powodu lepszymi i tym podobne. Jednak gdy czytam o moich awanturniczych przodkach, których pieniądze się nie trzymały, którzy żyli ponad stan, to myślę sobie – GENA NIE WYDŁUBIESZ :D
Powodzenia!