Fondue jadłem pierwszy raz u przyszywanej ciotki, jakoś w wieku kilkunastu lat i muszę przyznać, że od razu mnie zafascynowało. Ktoś wychowany w erze zapiekanek po prostu MUSI uwielbiać stopiony żółty ser, a pomysł jedzenia jego bezpośrednio z garnka wydaje się wręcz fascynujący. Dziś gdy mieszkam w Szwajcarii jedzenie fondue jest czymś zupełnie naturalnym. Wszak Szwajcarzy twierdzą że to ich wymysł (doprowadzając do wściekłości sąsiadujących z nimi francuskich Sabaudczyków którzy też uważają się za wynalazców fondue). Zresztą to naprawdę bardzo towarzyskie danie. Można je serwować zarówno na imprezie jak i na romantycznym wieczorze we dwoje. A jaką frajdę stanowi dla dzieciaków!
Ale zanim przejdę do opisu muszę sprecyzować, że fondue serowe to nie jedyny rodzaj tego dania. Istnieje fondue chińskie (surowe mięso maczane w gotującym rosole), fondue burgundzkie (mięso maczane w rozgrzanym oleju), mongolskie (ryby i owoce morza w bulionie – ktoś mi powie skąd na stepach Mongolii ryby i owoce morza???), czy wreszcie fondue czekoladowe, częściej serwowane jako czekoladowa fontanna (owoce i czekolada).
Ale trzymajmy się naszej potrawy. Oto czego potrzebujemy:
Składniki:
- 200 gram startego sera Gruyere
- 200 gram startego sera Vacherin Friborguais*
- 2 łyżeczki mąki kukurydzianej (może być ziemniaczana)**
- gałka muszkatołowa
- 1,5 dl białego wina
- Kirsch***
- kilka kromek chleba
- dwa ząbki czosnku
Wymagany sprzęt:
- garnek do fondue serowego****
* ten ser oczywiście nie jest raczej dostępny w Polsce. Jeśli nie możesz go znaleźć polecam Ementaler, możesz też poeksperymentować z innymi serami, takimi które dobrze się topią. Może Morski się nada? :)
** Puryści z Sabaudii nigdy nie dodają tego do fondue. To trochę śmieszny spór, jednak wg mnie dwie łyżeczki mąki kukurydzianej lub ziemniaczanej dodają nieco “ciągutkowatości” ;)
*** Kirsch to szwajcarska wiśniówka, jednak różni się ona nieco od naszej. Po pierwsze jest wydestylowana na kolor przezroczysty, po drugie nie jest zupełnie słodka. Może po prostu warto zastąpić ją wódką, i tak daje się tego minimalną ilość. Albo zupełnie sobie to podarować? :)
**** Garnek do fondue serowego można kupić choćby w IKEA. Jest żeliwny i podgrzewany palnikiem. Zazwyczaj zasilanym spirytusem rektyfikowanym. Tu, w Szwajcarii można kupić specjalny żel który jest bezpieczniejszy, lub wręcz gotowe wkłady z tym żelem, które wkłada się pod garnek.

Dobra – do roboty. Napomknę tylko, że oryginalne fondue robi się tylko z Vacherina, a “moitié-moitié” (czyli po francusku fifty-fifty) to fondue z sera mieszanego. Fondue nie jest najzdrowsze jeśli chodzi o kalorie, ale cóż – moja kuchnia nie należy do najzdrowszych :D




Najpierw przekrój czosnek na pół i nasmaruj nim garnek. Jeśli kochasz czosnek tak jak ja – wciśnij go do garnka (lub dodaj pokrojony w kostkę). Włóż ser do garnka, dolej wino wymieszane z mąką, Kirsch, dopraw gałką muszkatołową, pieprzem i postaw na kuchnię – na niezbyt mocny palnik aby się nie przypaliło. Mieszaj co minutę!

W tym czasie pokrój chleb w kostkę i wstaw do piekarnika. Sugeruję mocne i krótkie nagrzewanie – podczas długiego cały chleb robi się twardy i może się kruszyć przy nadziewaniu.
Zapal palnik – postaw go na podkładce, dlatego że całość może porządnie się nagrzać. Grzanki włóż do miski, ser postaw ma palniku. Pamiętaj o talerzykach, fondue lubi kapać.

Co dodać? Może to, że otworzyłeś (-aś) wino i może trochę kiepsko aby się zmarnowało? :D Dodatkowo pamiętaj, aby co jakieś 10 minut odrywać spalony ser od dna. Jest całkiem smaczny, a jeśli tego nie zrobisz spali się tak, że nie będzie można go oderwać (a całość przestanie się grzać).
I to tyle! Nadziewaj pieczywo na widelczyk, maczaj w serze i… smacznego! :D
