Wyłączanie komórek na pokładzie samolotu zawsze działało mi na nerwy. Jako osoba z natury nadpobudliwa zawsze chciałem z kimś pogadać, potweetować, lub choćby pochodzić po sieci podczas nudnego lotu. Niestety nie dość, że komórka musi być wyłączona zupełnie, to jeszcze oficjalnie podczas lądowania i startowania trzeba wyłączyć nawet mp3, bo może być ono Wielkim Zagrożeniem. Oczywiście nie raz i nie dwa nie usłuchałem tego zakazu – albo zapomniałem wyłączyć komórki schowanej w kieszeni kurtki, albo po prostu chciałem porobić zdjęcia/film przez okno startującego samolotu. Autopilot nie zgłupiał, samolot wylądował, nie zostałem LOSTem.
Zawsze zastanawiałem się jak to możliwe – wykonuje się operacje na otwartym sercu, wszczepia się cudze narządy, wysyłamy sondy na Marsa, a włączenie głupiej komórki ma niby spowodowac interferencje z systemami samolotu. Hmm. Może rzeczywiście tak jest (czy czyta to jakiś fizyko-nerd? ;) ). W każdym razie problem podobno ma zniknąć. Pierwsze samoloty wyposażono w odpowiednie systemy – jak donosi gazeta.pl – i już niedługo będzie można spokojnie smsować/czatować/twittować czy rozmawiać podczas lotu. Mnie wprawdzie do szczęścia wystarczyłoby po prostu łącze i gniazdko do laptopa (na dłuższych lotach). No nic – pożyjemy, zobaczymy.