Zachęciły mnie do napisania tego postu dwie notki na ten sam temat (choć jakże różne w ocenie) na które natrafiłem na MacKozerze i AntyWebie. Pominę sam temat podejścia Apple do sprawy netbooków, pominę też szeroki jak Mississipi po roztopach temat Mac vs PC. Skupię się na jednej rzeczy która od pewnego czasu nie daje mi spokoju. A mianowicie po co mi netbook?
Temat netbooków jakoś zawsze omijałem – nie byłem nim zupełnie zainteresowany. Pamiętam jak kilka lat temu pojawiła się opcja NC – Network Computers, które miały wyprzeć PC. Nie udało się. Później Netbook stał się dla mnie alternatywą NOTEbooka, alternatywą tanią, okrojoną. A ja choć lubię kupić coś oszczędnie do tzw segmentu ekonomicznego nie należę, więc tą opcję “komputer z biedronki” omijałem.
Tak niestety rozumiem nadal netbooki, choć czekam aż mnie ktoś z tego błędu wyprowadzi. Ale najpierw lekki background. Kupiłem maka (białego Macbooka, najtańszy model) za 3K zł w czerwcu 2008. Przede mną były częste podróże samolotem a ja chciałem mieć coś lekkiego i z dobrą baterią. Nie miałem specjalnych programów odpalanych tylko pod Windowsem, więc spokojnie mogłem się przesiąść na nowy system (a te kilka które miałem mogę odpalić pod WINE). Ale nie chcę wchodzić w Mac advocacy. Mam w każdym razie komputer mały, 13″, lekki (2kg) na tyle że mogę go spokojnie wziąć do plecaka czy teczki, i dość pojemny bateryjnie (3-4h).
Mam oprócz tego telefon (wow!) – wybór padł na HTC ze względu na Windows Mobile (Automapa) i na wysuaną klawiaturę (nie trawię ekranowych). Sprzedałem też desktopa, kupiłem zewnętrzny dysk multimedialny 1TB aby mieć na wszystko miejsce i móc oglądac po ludzku filmy. Moje multimedia internetowe to laptop i telefon.
Ponowię więc pytanie – PO CO MI NETBOOK?
Lubię z założenia jasne rozwiązania. Dostałbym chyba pierdolca mając w domu dwa sprzęty które pokrywają się de facto funkcjonalnością w pewnie 90% – może nieco mniej. Po co? Po to, by mieć 1 kg mniej w plecaku? Who cares? Po to , by wytrzymać godzinę, czy dwie dłużej bez prądu? A gdzie teraz nie ma prądu? Czy tak często wykorzystuję tam kompa (i mam jeszcze internet?). Nope.
Macbooka używam w domu. Gdy wychodzę gdzieś gdzie będzie mi potrzeby – biorę go ze sobą (po to ludzie wymyślili laptopy, right?). Biorę go ze sobą na wakacje, piszę bloga, wstawiam zdjęcia z wyjazdu. Miałem go na Kanarach, miałem na Wyspach Zielonego Przylądka. Pewnie na heavy trekking bym go nie wziął, ale czy rzeczywiście nie byłoby to już nieco chore?
W sytuacjach gdy nie mam kompa przy sobie korzystam z palmofonu. Może to być wykorzystanie pragmatyczne (uciszyć rodzinną kłótnię w czasie świąt i dowiedzieć się na wikipedii w którym roku NAPRAWDĘ urodziła się Krystyna Loska), czy też nudo-zabójcze (poczekalnia u lekarza – gg, skypechat, facebook, twitter, movile news).
Więc do znudzenia – PO CO MI NETBOOK? Po co mi kolejne urządzenie, które jest za duże, aby schować je do kieszeni jak komórkę, ale znowu za słabe by traktować je jak komputer? Czy rzeczywiście na styku laptopa i komórki typu Iphone/HTC jest jeszcze miejsce na kolejny komputer? Na kolejne urządzenie które jednak trzeba gdzieś zabierać, które trzeba synchronizować, itp? Moim zdaniem nie ma. Być może za kilka lat sam będę śmiał się z tego co piszę, ale ja nadal nie widzę sensu. Może dla tych którym 13″ komputer o wadze dwa kilo nie mieści się do zgrabego neseserka, albo dla tych, którzy muszą każdą chwilę poświęcić na chodzenie po necie (wtedy może rzeczywiście GDZIES zabraknąć prądu). Przekonajcie mnie. Błagam.