Myślałem, że odpocznę po tym jak internet ochłonął po burzy spowodowanej obsadzeniem czarnoskórej aktorki w roli Arielki, kiedy los powiedział “poczymej mi piwo” i ogłoszono, że Bond będzie kobietą. “DOŚĆ TEJ NACHALNEJ PROPAGANDY!” Dało się słyszeć tu i ówdzie zarówno ze strony tych, którzy gdzieś tam w środeczku z przyzwyczajenia są jednak troszkę rasistami i szowinistami, jak i ze strony Bogu ducha winnych inżynierów Mamoniów, którzy chcą, żeby tak było, jak było, bo zawsze tak było. Choć oczywiście każdy werbalizował to nieco inaczej, bo nikt zazwyczaj nie przyznaje się do ani jednego, ani drugiego.
Najpierw odniosę się do tego absurdalnego argumentu “nachalnej propagandy”. Zadałem w kilku miejscach siedzi pytanie tak się obsadza aktorów bez propagandy i niestety nie dostałem odpowiedzi. Może jest jakiś specjalny system, który na to pozwala. Wyobraźmy sobie, że jednak obsadza się Tomasza Kota w roli protagonisty w Bondzie – czy można wtedy mówić o nachalnej propagandzie polskości? Czy może musi zostać przekroczona krytyczna liczba Polaków w rolach, by o tym mówić? To ile wynosi ta krytyczna liczba wobec kobiet, albo osób czarnoskórych (weźmy tylko proszę pod uwagę proporcje ich występowania w naszej populacji)? No właśnie.
Ok, ok, zostawmy ten absurdalny argument o nachalnej propagandzie, bo to istnieje tylko w głowach części osób. Pomówmy o drugim argumencie, czyli wierności rzeczywistości / pierwowzorowi, bo on się pojawiał i przy Wiedźminie, i w innych miejscach. Zastanów się proszę teraz bardzo mocno i powiedz mi z ręką na sercu, że wszelkie postacie z książek i opowiadań, nie mówiąc już o legendach ludowych, obsadzane są zgodnie z oryginałem. Wystarczy sięgnąć do Herkulesa, który według mitów miał skórę tak spaloną słońcem, że prawie czarną, ale jak rozumiem nie przeszkadzało obsadzić z tej roli białego aktora? Nie mówiąc już o tym, że Jezusa Chrystusa gra (zarówno w filmach jak i wyobrażeniach) często niebieskooki blondyn, co mówiąc szczerze – choć nikt Jezusowi zdjęcia nie zrobił – ma mało wspólnego z rzeczywistością? A nie, to spoko. A wiecie, że Ripley z Obcego miała pierwotnie być facetem? Jak wyglądałby nasz świat bez Sigourney w tej kultowej roli, to nawet nie chcę sobie wyobrażać.
Ale przestańmy na chwilę zastanawiać się nad tym jaki kolor skóry powinien mieć wymyślony stwór zwany syrenką i ogarnijmy, że wierne adaptacje nie zawsze mają sens, inaczej wasze dzieci oglądałyby bajkę o tym, jak śpiąca królewna została wzięta “na śpoicha”, czyli de facto zgwałcona, bo to miało miejsce w oryginale. I tak, to wszystko “inżynier Mamoń” czyli lubimy filmy, które już raz widzieliśmy i przyzwyczajamy się do pewnych kwestii. Jeśli mi nie wierzysz, to przypomnij sobie (albo spytaj starszych) jaki dym wywołała zamiana Robin Hooda z czarnowłosego Michaela Pratta na blondyna – część z nas nie pogodziła się z tym do dzisiaj (poza tym trzymał łuk poziomo, nikt tego nie lubił!) Tylko gdy się przeciwko temu buntowaliśmy, mieliśmy po dziesięć lat.
Przejdźmy do naszej ostatniej świętości, czyli Bonda. Dlaczego go zmieniać? Bo się zużył! Serio, klepanie kolejnych odcinków o przystojnym agencie, który po drodze zdobywa jedną, czy dwie kobiety (przy czym któraś musi zginąć), traktując je nierzadko dość przedmiotowo, po prostu zaczął nudzić. No wiem, wiem “nie mnie!”. Ale chyba coś było na rzeczy, skoro ostatnie części coraz mocniej odbiegały od tego co było wcześniej. Dlaczego więc nie zastosować takiego twista? Ja wiem, że to dla niektórych co najmniej jak dziewczynka – ministrant, albo co gorzej kobieta-ksiądz nie mówiąc już o facecie wychowawcy przedszkolnym, ale gdy się zastanowicie to kobieta w takiej roli to nic nowego – od Nikity, przez Czarną Wdowę, na Jessice Jones kończąc. Zresztą duże zmiany w serialu (bo Bond jest prawie jak serial) naprawdę nie są niczym nowym i gdybym miał teraz wypisywać seriale i serie filmów w których dokonano olbrzymiej zmiany, to pewnie nie starczyłoby mi miejsca. Główny bohater z potulnego małżonka stawał się zdradliwym rozpustnikiem, gospodyni domowa okazywała się kosmitką, nawet nieskazitelny Superman stał się na chwilę złą wersją samego siebie. No ale zmiana płci?! Kaman :) Bądźmy poważni. A wyciaganie co chwilę przykładu Ghostbusters, jako złego sequela z kobietami? Serio, nie jest to po prostu tak, że ten film jest po prostu zły?
A czy jest w tym jakaś propaganda? Nie lubię tego słowa. W takim samym stopniu, jak propagandą można nazwać to, że Polacy po 1945 mogli zacząć wsiadać do wszystkich wagonów, że tak się posłużę dość czytelnym dla naszego kraju przykładem (śmierdzi Godwinem, ale co tam). Motorniczy przy kolejnej osobie mógł powiedzieć: “dość tej nachalnej propagandy Polaków!” ;) A jego kolega z USA mógł powiedzieć kilkadziesiąt lat później, że zaczyna się nachalna propaganda ciemnoskórych, bo o dziwo widać ich wszędzie (a mogli siedzieć po swoich gettach!).
No tak, rola kobiety w naszej kulturze się zmienia, żarty o tym, że miejsce kobiety jest w kuchni już nie śmieszą tej inteligentniejszej części społeczeństwa, więc po prostu w filmach robi się podobnie. To samo jeśli chodzi o proporcje dotyczące koloru skóry. Nie, to nie jest nachalna propaganda, to po prostu odzwierciedlenie zwykłych proporcji. I tak jak nikogo nie szokuje facet – szef kuchni, tak przestają nasz szokować kobiety – piloci, czy kobiety – taksówkarze.
To wszystko tkwi w tobie, to tkwi w przyzwyczajeniach, oraz strachu przed zmianą. W ogóle strach przed zmianą i strach przed innością to coś, co dziś jest widoczne w wielu obszarach, wśród wielu osób. Warto go w sobie znaleźć i zwalczyć. Zmiana oczywiście może być na lepsze lub gorsze, warto ją przemyśleć, ale warto też zdać sobie sprawę, czy to nie jest zwykły strach przed zmianą jako taką.
Bo gdyby jej nie było, to nadal siedzielibyśmy w jaskiniach. A póki co strachy facetów, którzy na wieść o kolejnej kobiecie obsadzonej w głównej roli zachowują się, jakby byli ostatnimi facetami na Ziemi niczym bohaterowie Seksmisji – śmieszy, no jednak śmieszy ;) To jeszcze nie ten moment, serio.