Wokół wyciskania owoców, picia soków, a nawet jedzenia samych owoców narosło ostatnimi czasy mnóstwo historii i mitów. To znaczy zawsze było ich sporo, ale mam wrażenie, że wraz z nadejściem ery Facebooka i kolejnych fal modnych diet i alternatywnych teorii wszystkiego, pojawiło się tego znacznie więcej. Nie będę się dzisiaj odnosił do wszystkich, bo nie mam ani miejsca, ani energii na to, pozwólcie tylko, że powiem iż nie wierzę w rewelacje mówiące o tym, że nie należy zupełnie jeść owoców ani pić soków, tak samo jak nie wierzę w większość zerojedynkowych teorii dotyczących żywienia. Wierzę w zrównoważone diety i tak, owoce są częścią nich. Nie używam praktycznie białego cukru, unikam napoi gazowanych, jem owoce bo dostarczają mi energii i witamin, co więcej – wolę często sok owocowy od samej wody, bo po prostu lubię gdy coś mi smakuje.
Ale dziś nie będzie o diecie, a o sokach i wyciskarkach. Wezmę na warsztat wyciskarkę 4Swiss, którą testuję od ponad miesiąca i powiem dlaczego wolę ją od tanich odpowiedników z chińskich serwisów, a nawet od wyciskarek renomowanych marek, z których do tej pory korzystałem.
Dlaczego wyciskarka?
Ale najpierw krótko, naprawdę krótko o tym dlaczego akurat wyciskarka. Otóż oprócz niej mamy do wyboru właściwie trzy urządzenia – wyciskarkę do cytrusów, sokowirówkę i blender.
Wyciskarka do cytrusów jest fajna, o ile… wyciskamy cytrusy :) A ja staram się mimo wszystko używać różnego rodzaju owoców (i coraz częściej warzyw, choć do soku z niektórych z nich muszę się przekonywać, bo mam opory).
Sokowirówka? Cóż, jest ileś teorii mówiących o zabijaniu witamin przez wysoką temperaturę. Słyszałem nawet o tym, że… sokowirówka rozbija wiązania cząsteczek :D Czytałem różne badania i nie znalazłem prawdę mówiąc jednoznacznego potwierdzenia teorii o temperaturze, więc nie odniosę się do tego. Natomiast sokowirówka daje bardzo rzadki sok, który w dodatku bardzo nieapetycznie się oddziela. Serio, to mi przeszkadza, już kilkanaście sekund po nalaniu soku do szklanki dzieli się on na dwie warstwy i po prostu tego nie lubię.

Blender natomiast robi koktajle. Koktajle, czy szejki, które czasem zjadam na drugie śniadanie, ale których nie wypiję zbyt dużo gasząc pragnienie, bo po prostu się nimi najem! Jeśli więc jestem spragniony, albo po prostu chcę spędzić produktywnie czas z dzieciakami w kuchni, bierzemy się za wyciskarkę wolnoobrotową (tak, uwielbiają wrzucać tam owoce i kłócą się kto ma to robić).
Value for money
Pod moimi filmami o termomikserach rozgorzała niesamowita dyskusja na temat tego czy jest sens wydawać kilka tysięcy złotych na lepszej jakości sprzęt, czy wystarczy znacznie tańsza wersja z marketu. I ja tu mam właściwie dość stałe podejście, które w sumie nie jest jakoś specjalnie skomplikowane. Wybieram średnią półkę, czasem nieci wyżej, jeśli wiem, że za tym rzeczywiście stoi jakość. Bo nie zawsze stoi. Czasem to po prostu płacenie za markę.
Oczywiście ciężko jest rozpoznać jakość na pierwszy rzut oka, bo producenci robią wszystko by nas przekonać że wszystko jest super-duper, ale dla mnie jest jeden ważny element, który pozwala zobaczyć jak jest naprawdę – gwarancja. Zauważyliście, że czasem nawet dość drogie sprzęty mają standardową gwarancję, a czasem te nieco tańsze gwarancję na kilka lat, lub nawet na całe życie? Może jestem naiwny, ale wierzę że taki producent raczej zastanowi się zanim da taką gwarancję na coś średniej jakości, inaczej pójdzie z torbami. Ale przejdźmy do samych wyciskarek.
Jakość soku?
Jeśli ktoś liczył, że będę porównywał tu sok wyciśnięty tańszą i droższą wyciskarką, to się zawiedzie. Nie będzie tego, bo to nie ma sensu.

Ilość soku wyciśnięta z kilograma owoców jest porównywalna, a przynajmniej nie jest na dyle duża, bym mógł to potraktować jako poważny eksperyment. Wszystko wychodziło dość podobnie i nie miałem się do czego przyczepić. Postanowiłem więc zbadać moc, ergonomię i jakość wykonania.
Moc
Moc silnika podaje się w Watach, to chyba każdy pamięta z fizyki. Ale same liczby mało mówią, tym bardziej że jest to albo moc znamionowa, albo moc chwilowa. Moc w wyciskarce jest dość ważna – to właśnie ona powoduje, że wszystko powoli się miażdży i nie blokuje – w tańszej wyciskarce co chwilę musiałem przerywać i cofać ślimak, bo blokował się choćby przy marchewkach. Moc silnika wyciskarki 4Swiss Geneve to 250W.
Co więcej – silnik tej wyciskarki jest w stanie… pociągnąć samochód. Nie wierzycie? Sami zobaczcie (film po kliknięciu w obrazek):
Ergonomia i jakość
Kolejna rzecz, która przypadła mi do gustu w 4Swiss, to duży, naprawdę duży wlot na owoce. Pozwala on nawet na wrzucenie niezbyt dużych jabłek w całości, większe owoce spokojnie mieściły się przekrojone na pół. W tanich wyciskarkach wlot jest bardzo mało, pewnie dlatego, że większe kawałki blokowałyby ślimak.

Kolejną kwestią był hałas. Nie opiszę Wam tego tutaj – musicie zobaczyć to na filmie – ale 4Swiss jest rzeczywiście dość cicha na tle taniego modelu. To nie jest najważniejszy element, ale mimo wszystko dość ważny.
I last but not least – jakość wykonania. Nie jestem w stanie nazwać różnych rodzajów plastiku, ale na pewno widzicie różnice w wykończeniu wielu tanich sprzętów – błyszczące, nieco tandetne powierzchnie, niedopasowanie elementów. Po rozebraniu obu wyciskarek zobaczyłem też różnicę w wykonaniu trybów – w tanim modelu część byłą wykonana z plastiku, co nie wróży im długiej żywotności.


Gwarancja
Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna, jak powiedział kiedyś Leszek Miller. A producenta sprzętu po tym jak zachowuje się gdy coś się zepsuje. Powiem szczerze, że chciałbym, aby wszystkie sprzęty miały co najmniej taką gwarancję. Po pierwsze dożywotnia gwarancja na silnik, rozszerzona gwarancja na 2 lata (wymiana na nowy) i zwykła na 5 lat. Dodatkowo 4Swiss zapewnia, że to gwarancja w systemie “door to door”, czyli zabierają sami sprzęt i dostarczają nowy. Me gusta.
Wady?
Słuchajcie, szczerze mówiąc nie doszukałem się tychże, poza ceną, która do najniższych nie należy. Jest to jednak cena porównywalna z urządzeniami dość znanych marek, które w niektórych miejscach przegrywały – nie miały chociażby tak dużych otworów na owoce, czy też małej gumeczki w sitku, która znacznie ułatwia czyszczenie kanału w którym gromadzi się zawsze dużo sprasowanych resztek owoców.
Cena urządzenia to ok 1800 zł, w zależności od miejsca, gdzie ją kupujemy i obowiązującej promocji.
Podsumowanie
Marka 4Swiss nie jest marką znaną – to polska firma produkująca sprzęty w różnych częściach świata, ale pod polskim okiem. Nie mam się zbytnio do czego przyczepić, widać, że nie jest to byle jakie sprowadzanie gotowych produktów, a przemyślana, długofalowa strategia. Nie jestem ekspertem od wyciskarek, ale wiele detali przykuło moją uwagę, a gwarancja – jak już mówiłem – jest dość imponująca. Wiem już o innych produktach tej marki, które mają wchodzić na nasz rynek (o jednym z nich już za chwilkę i jest to naprawdę hit), z przyjemnością będę obserwował jej poczynania.
A wyciskarkę szczerze polecam. Niedowiarkom własnoręcznie przyrządzę sok przy dogodnej okazji :)
Tekst powstał we współpracy z marką 4Swiss.