Kilka tygodni temu świat ujrzała najnowsza odsłona spotu Gillette. Mówiła ona o mężczyznach, a konkretnie o tych męskich cechach, które nie są do końca pozytywne. A raczej o zachowaniach, które z tych cech wynikają. O władczym podejściu do kobiet, przeradzającycm się często w molestowanie, czy mobbing, o byciu agresywnym w stosunku do kolegów, czy innych zachowaniach, które często tłumaczone są jako “męskie”. Wynikające z – nazwij to jak chcesz – tradycyjnych wzorców męstwa, testosteronu, czy czegokolwiek innego. W komentarzach mocno wrzało, a amerykańscy (i nasi także) konserwatyści oburzyli się niesamowicie. Po pierwsze to atak na facetów i wmawianie im, że wszyscy są źli, po drugie atakowanie Tradycyjnych Wzorców Męskości.
Kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów
O pierwszej części rozpisywać się nie będę, bo to tradycyjne “uderz w stół, a nożyce się odezwą”, chciałbym skupić się na tych wzorcach męskości, bo to temat wykraczający mocno poza tę kampanię i przewijający się przez dyskusje, jak internet długi i szeroki. Dość często w formie takich obrazków:
Obrazki tego typu działają na zasadzie wyolbrzymień i jaskrawych porównań, bo fajnie pokazać “prawdziwych twardzieli” porównanych z opalonymi młodzieńcami z dyskoteki. Wiadomo – “miękkimi ciotami w rurkach”. Ja zawsze śmieję się, gdy widzę takie memy, bo zamieszczają je najczęściej osoby mające problem z własną męskością i poczuciem własnej wartości, albo takie, które nie mogą znaleźć partnera i winią za to Wielki Kryzys Męskości. Moją ulubioną odpowiedzią jest ten obrazek:
Ale przejdźmy do rzeczy. Bo prawdę mówiąc zgadzam się z tym, że wzorce męskości ewoluują. Ale czy to źle?
Świat się zmienia
Nie wiem, czy chciałbyś żyć w świecie sprzed 100, czy 200 lat. W prawdziwym świecie, nie tym zbudowanym z wyobrażeń i tęsknot. Bo on ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co wizerunek piratów z drewnianą nogą, opaską na zębach, papugą na ramieniu, dziarsko śpiewających arr arr arr.
Życie w początkach XX, czy XIX wieku było bardziej brutalnie i jeśli się nad tym zastanowić, to doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Wbrew temu co może wydawać się z przekazów medialnych, żyjemy w coraz bezpieczniejszym świecie. Dziś całkiem normalne wydaje się to, że pokój jest naturalnym stanem rzeczy, a wojna to straszliwy epizod, który – przynajmniej w naszym regionie – wydarza się już bardzo rzadko i na małą skalę. W przeszłości to pokój był krótkim stanem przejściowym.
We wczesnych społecznościach rolniczych 15 lub więcej procent śmierci spowodowanych było ludzką agresją, w XX wieku 5 procent, obecnie to około 1 procenta. W 2012 roku spośród 56 milionów śmierci na świecie, wojny pochłonęły 120 tysięcy istnień, przestępczość – pół miliona. Dla porównania 800 tysięcy osób popełniło samobójstwa, a półtora miliona zmarło na cukrzycę. (źródło: Homo Deus, Yuval Noah Harrari). A weźmy pod uwagę to, że śmierć związana z wojną mimo wszystko dzieje się w większości w regionach odległych od naszych.
Powiedz szczerze – kiedy ostatni raz jako facet byłeś zmuszony do użycia swoich mięśni i broni, by wytłumaczyć komuś swoją rację, albo bronić swojej rodziny? Być może trafię tu na kogoś kto rzeczywiście miał taką sytuację, albo na kogoś kto służy w wojsku, czy policji. Ale powiedzmy sobie szczerze – przemoc fizyczna to nie jest w XXI wieku coś, co jest dla nas codziennością. Odrzuciliśmy pojedynki jako formę wyrównywania rachunków, karzemy przemoc fizyczną w zdecydowanej większości krajów współczesnego świata, nie uznajemy jej – poza marginalnymi środowiskami chuliganów – jako sposobu rozwiązywania sporów.
Do czego jeszcze jako faceci potrzebowaliśmy testosteronu i silnych mięśni? Do polowań. Te rzeczywiście mogły być mocno wyczerpujące (choć mózg był wtedy równie przydatny). Dziś polujemy głównie na promocjach w supermarketach, a zabijanie zwierząt (które jeszcze pozostały) w naturze jest ściśle kontrolowane i dokonywane głównie ze względów hobbystycznych.
Prace fizyczne? Tu rzeczywiście przydają się mięśnie, choć automatyzacja powoduje, że coraz więcej prac będą wykonywać roboty. Ale czy w tej pracy do czegokolwiek potrzebna jest agresja czy instynkty łowcze? Wątpię.
Ewoluujemy
Czas wreszcie przyznać się do tego – ewoluujemy jako ludzkość. To nieuniknione. Co więcej, zdecydowana większość z nas, tak naprawdę chce mieszkać w dzisiejszym, wygodnym świecie. Świecie w którym nie grozi nam głód, w którym nie grozi nam śmierć za rogiem od ciosu maczugą, czy szablą. Świecie w którym nie musisz codziennie bać się o to, czy twoje dziecko zabije głód, czy zbłąkana kula.
I w tym – bądź co bądź bardziej MIĘKKIM – świecie nasza rola jako facetów musi być inna. Tymczasem część z nas zachowuje się jak zwierzęta, które po wyjściu na ląd, nie chcą przyznać, że płetwa już im do niczego niepotrzebna.
W literaturze science fiction motyw cywilizacji przyszłości, w których przemoc jest czymś zupełnie nienaturalnym przewija się od dawna, nie będę wymieniał tytułów i autorów, bo nie starczyłoby mi tu miejsca. I spójrzmy prawdzie w oczy – to właśnie się dzieje. Czy tego chcesz, czy nie.
Mózg zawsze rządził
I na koniec, dla tych nieprzekonanych, krótkie przypomnienie. To nie osiłki pełne adrenaliny rządziły zazwyczaj światem. Owszem były takie epizody, ale osiłek taki, jeśli chciał rządzić czymś więcej niż własna chata, musiał przede wszystkim używać mózgu. A naprawdę wielkim przywódcom często bliżej było do “ciot w rurkach” niż prawdziwych Wojowników Ortalionu. To wykształcenie, intrygi, czy kontakty windowały władców na tron – znacznie częściej niż ich osobiste zaangażowanie w wyrzynanie przeciwników. Od tego mieli swoich ludzi.
Tak więc jeśli jeszcze raz zatęsknisz za Starymim Dobrymi Czasami, w których Prawdziwi Mężczyźni chodzili po ulicy, zastanów się, czy naprawdę chciałbyś wtedy żyć. Oraz o tym, że dziś, w świecie w którym ani nie dajesz nikomu po ryju, ani nie polujesz na bizony, może warto skupić się na czymś innym niż odgrywaniu twardziela.
Bo – zdradzę ci sekret – samice to coraz mniej pociąga :)