“Wiem, że nic nie wiem.” powiedział Sokrates, czyli jeden z moich dwóch ulubionych filozofów, a mnie trudno się z tym nie zgodzić. Im jestem starszy, im więcej wiem, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak mało wiedzy jestem w stanie posiąść. To w sumie chyba dobrze, bo jak mówi inny cytat “Tylko głupiec ma odpowiedź na wszystko.”
A my, dzięki internetowi, trochę się tymi głupcami stajemy. Internet daje nam dziś odpowiedź na wszystko, a my – głupcy – myślimy, że to zawsze WIEDZA. Ba, internet daje nam odpowiedź nawet wtedy, gdy pożądamy konkretnej odpowiedzi. Wystarczy w wyszukiwarkę wpisać założoną z góry tezę, a od razu – ku swojemu pokrzepieniu – dostajemy artykuł na jej potwierdzenie.
Wątpię. Daję sobie przywilej wątpienia i niebycia pewnym. W coraz większej ilości spraw daję sobie prawo niewiedzy. Nieznania odpowiedzi. Posiadania w głowie czarnej skrzynki Schroedingera, do której wrzucam tematy na które nie znam odpowiedzi, i tak jak agnostyk nie wie czy Bóg istnieje, czy nie, tak ja po prostu nie wiem.
Pamiętaj tylko – nie mówię o poglądach. O posiadaniu własnego ZDANIA. To zupełnie co innego. A dziś tak często zastępujemy wiedże pogladami, lub pozwalamy by poglądy ją definiowały. To, czy toleruję gejów, czy nie, czy chcę religii w szkołach, czy nie, to POGLĄDY. One nie mogą byś prawdziwe lub nie. One wynikają z naszych wartości, lub właśnie wiedzy – gorzej gdy dzieje się na odwrót i to właśnie wiedza, a raczej pseudowiedza z nich wynika.
Jak spora część z Was wie, choć nie jestem fanem poprzedniej ekipy rządzącej, obecnej nie trawię po stokroć bardziej. Daleko mi do poglądów narodowych, a fałszowanie historii i przypisywanie sobie zasług za obalenie komuny przez Kaczyńskiego i jego popleczników uważam za smutny kabaret żenady.
Mimo wszystko, gdy pojawiły się informacje o rzekomej współpracy Lecha Wałęsy ze służbami bezpieczeństwa, nie wyjąłem od razu bagnetu i nie krzyknąłem BZDUUURAAA! Nie pozwoliłem, by moja totalna niechęć do ekipy rządzącej obecnie Polską wpłynęła na trzeźwą ocenę sytuacji. A raczej na wrzucenie wszystkiego do czarnej skrzynki w moim mózgu, bo po prostu mam zbyt mało informacji. A powiedzmy sobie szczerze – ani moja wiara w to czy owo, ani nadzieja, ani poglądy nie zmienią faktów.
Myślę. Czytam. Zastanawiam się. Czerwoną lampkę w głowie zapalają mi fragmenty z książki Danuty Wałęsy o tym jak jej mąż przynosił dość często do domu wygrane w Totka. Staram się analizować wszystko na chłodno, ale prawdę mówiąc, by być gdzieś bliżej pewność, musiałbym poświęcić na to mnóstwo czasu – a ja go po prostu nie mam. Dlatego NIE WIEM.
Oczywiście są obszary, gdzie jestem o wiele bliżej pewności, choć w 100% nigdy jej nie osiągnę. Nie wątpię w sens szczepionek, bo tu używam mózgu i logiki – wiem, że każda interwencja medyczna niesie za sobą ryzyko, wiem też że zazwyczaj niesie dużo dobrego. Widzę statystyki, ale przede wszystkim ufam światu naukowemu – gdyby nie on, tkwilibyśmy nadal w XIX wieku. Nie daję specjalnie podważać swojej wiedzy szarlatanom, także w innych dziedzinach, takich jak zmiany klimatu. Bo jestem dość pewien, gdy 99% specjalistów jest zgodnych, a tylko 1% mówi, że jest inaczej.
Słowem, gdy moja czarna skrzynka niewiedzy będzie zbyt mała – będę głupcem. Gdy zbyt duża – zwolennikiem teorii spiskowych.
“Tylko krowa nie zmienia zdania” mówi za to stare porzekadło i tu też muszę Wam, drodzy czytelnicy powiedzieć, że im jestem starszy, tym bardziej to do mnie dociera. Dlatego w ostatnich latach wycofałem się z wielu twardo przeze mnie wyznawanych zasad oraz zmieniłem poglądy.
Tak, wątpiłem w sens szczepionek, może nie jakoś bardzo, ale mimo wszystko. Chyba z przekory. Z chęci bycia anty. O klimacie też pieprzyłem głupotki. I o wielu innych sprawach. Ale zmądrzałem. Zmieniłem poglądy gospodarcze, byłem dość ślepo zapatrzony w wolny rynek i nie dopuszczałem innych myśli, bo upraszczałem sobie model świata, jak robi to wiele osób. Zacząłem czytać, słuchać analizować. Rezygnować z uproszczeń. To nie wstyd, naprawdę.
Ale to nie dotyczy tylko wiedzy. To dotyczy także poglądów. Je też zmieniłem i gdy spojrzę na siebie u progu trzydziestki, oraz siebie na progu czterdziestki, to będą to pod wieloma względami inne osoby. Gdyby okazało się, że przez tę dekadę byłem głuchy jak pień, nie zmieniłem się nic a nic, nie dopuściłem nowych argumentów, nie zauważyłem tego, co dzieje się na świecie, byłby to rzeczywiście powód do smutku.
Polecam czarną skrzynkę w mózgu o której wrzucacie to, czego nie jesteście pewni. Polecam wątpienie i nie bycie pewnym. Polecam też uczenie się zmianę zdania gdy już któraś szala przeważy. To nie jest powód do wstydu. Wręcz przeciwnie.