“Samochód ma mieć dobry silnik, elektronika jest tylko od tego, żeby się psuła!” – da się ciągle słyszeć od wielu kierowców. I powiem szczerze, że dla mnie takie gadanie jest trochę jak “telefon jest po to, żeby dzwonić!”. Słyszałem to jeszcze kilka ładnych lat temu, dzisiaj zdecydowana większość osób zdaje sobie sprawę, że smartfony mogą służyć do wielu innych spraw i nie ma co się temu przeciwstawiać.
Motoryzacja rozwija się, a jeśli rzeczywiście chcemy dożyć miast przyszłości niczym z Piątego Elementu, to nie stawajmy okoniem. Tym bardziej, że część z tych ficzerów jest rzeczywiście przydatna. Dziś chciałem napisać o kilku, które mi bardzo pasują, a także o kilku, do których zupełnie się nie przekonałem.
To ważne, bo ceny niektórych z nich rzeczywiście mogą wydawać się kosmiczne. Ja sam będę niedługo kupował nowy samochód i zastanawiam się co wybrać, a co sobie odpuścić. Trochę pomógł mi w tym wyjazd do Szwajcarii – dostaliśmy na testy nowego Citroena Grand C4 Picasso, którym przez ponad tydzień przemierzyliśmy trasę z Warszawy, przez Wrocław, Norymbergę, Zurych, do Genewy i z powrotem – przez Alpy. Wcześniej testowaliśmy nowego Renault Espace, a jeszcze wcześniej dostaliśmy na testy BMW Gran Tourer. To wszystko samochody rodzinne – wszak posiadam 3 dzieci i psa – ale nie o tej rodzinności chciałem dziś pisać. Ostrzegam – będzie nieco geekowsko, ale co zrobić, że lubię gadżety. Szanuję tych, co mogliby jeździć traktorem, choć… traktor mojego wujka ma obecnie klimatyzację i parę innych bajerów ;)
Automatyczna skrzynia biegów
Wpisuję to jako element dodatkowy, choć jest to opcja, głównie z tego powodu, że ciągle jeszcze spotykam się z dużym oporem przed nią. Ja jestem zakochany w niej od pierwszego wejrzenia – specjalnie dla niej ściągałem w 2008 roku Mazdę CX7 z USA, wersja europejska była jej pozbawiona. Oczywiście jest większa frajda z jazdy na manualu, można się pobawić, jednak na dłuższa metę dobry automat naprawdę jest genialny. Można o tym napisać długo, ja pozostanę tylko przy tym :)
Asystent pasa
Widziałem już kilka typów asystentów pasa, jednak dopiero we wspomnianym Citroenie działał on tak, że naprawdę zaczął mieć dla mnie sens. W momencie zjeżdżania z pasa, samochód automatycznie lekko odbijał, jakby wpadał w płytką koleinę. Nie jest to ruch gwałtowny, natomiast na tyle delikatny, że rzeczywiście czułem już zjeżdżam na drugi pas. Przy trzeciej próbie zjechania rozlega się sygnał dźwiękowy i ostrzeżenie na desce mówiące “przejmij kontrolę nad kierownicą”. Bardzo fajne rozwiązanie, przydawało się głównie na zwężeniach remontowych niemieckich autostrad, choć jeśli miałbym za nie więcej zapłacić, pewnie wybrałby co innego. Choć… jeśli rozpatrujemy to pod kątem bezpieczeństwa, to rzeczywiście może być niezłe.
Asystent parkowania
Asystentem parkowania bawiłem się już ładnych kilka lat temu w Toyocie Prius – tam występował w wersji, gdzie samemu musisz dawać gazu, on natomiast kręci kierownicą. Volkswageny mają je w lepszej wersji – wszystko robi się samo. Prawdę mówiąc trochę mnie zniechęciły – jest tyle obostrzeń i ekranów z potwierdzeniem “TAK, WIEM CO ROBIĘ”, że w tym czasie dawno bym zaparkował. Może zdecydowałbym bym się na niego gdybym nadal mieszkał w Szwajcarii, gdzie większość parkingów jest równoległa i trzeba robić “kopertkę” ;) Ale… gdybym miał dopłacać… chyba nie.
Czujnik i kamera cofania
To bajer bez którego nie wyobrażam sobie jeżdżenia. Szczególnie ten z tyłu! Czujniki wokół całego samochodu przydały się na ciasnych, szwajcarskich parkingach – we Francji i Szwajcarii chyba wszystkie parkingi projektowane są pod Mini Coopery :(
Fajna jest kamera 360, która tak interpoluje obraz z bocznych kamer, że widać otoczenie samochodu niejako z lotu ptaka. Gorzej jak się do nich przyzwyczaisz i wsiadasz do samochodu bez tych urządzeń :D
Automatyczne światła
To już standard w większości nowych samochodów. Krótko – tak, bo czemu nie? Chyba tylko temu, że potem wsiadasz do zwykłego samochodu i zapominasz o światłach :)
Rozpoznawanie znaków drogowych
Z początku byłem do tego systemu nastawiony z dużym dystansem, ale po kilku tysiącach kilometrów przekonałem się do niego. Szczególnie w Szwajcarii, gdzie kary za przekroczenie prędkości sięgają… kilku tysięcy franków! Tam zawsze patrzę na ograniczenia prędkości, ale mimo wszystko mała ikonka przypominająca mi o nic jest na wagę złota.
Tym bardziej, że system ten jest sprzężony z tempomatem i limitem, więc dwa kliknięcia i aktualny limit staje się tym zaprogramowanym. Bardzo wygodne rozwiązanie! Tym bardziej, że dziś te systemy są sprzęgnięte z GPS, więc dane pochodzą z dwóch źródeł.
Tempomat i limit
Nie wiem czy są nowe samochody bez tych ficzerów, pamiętam, że było to hitem jakoś w roku 1998… Ale nada tak dużo osób z tego nie korzysta, co widać na autostradach, gdy co chwilę mijasz je w jedną, czy drugą stronę, mimo że jedziesz z tą samą prędkością. Korzystam dość często z tempomatu, szczególnie na autostradzie, szczególnie w Szwajcarii, gdzie TIR-ów praktycznie nie ma, a ograniczenia 120 km/h przestrzegają prawie wszyscy. Dzięki temu spalanie w Grand C4 Picasso spadło z ok 8 do… 5,5 litra na 100 km! Fajne są też tempomaty aktywne połączone z czujnikiem odległości – utrzymują odległość od samochodu jadącego przed tobą… w sekundach! To znaczy im szybciej jedziesz, tym większa odległość od samochodu jadącego z przodu. Problem polega na tym, że niektóre polaki-cebulaki myślą, że to miejsce dla nich i HOP!
Limit przydawał się w miastach szwajcarskich, gdzie przekroczenie limitu jest bardzo łatwe i może być bardzo brzemienne w skutkach :)
GPS
Mam problem z systemami GPS i ogólnie komputerami samochodowymi jeśli chodzi o ich interfejsy. Są zazwyczaj jakoś generację albo dwie za obecnymi telefonami – responsywność, UX i inne tego typu sprawy. Dlatego rzadko z nich korzystam, szczególnie dziś, gdy Google Maps jest naprawdę genialne, darmowe i przede wszystkim aktualne. A aktualizacja samochodowego GPS to jakaś chora opcja i kosztuje zazwyczaj nawet kilka tys zł!
Jedyny problem pojawia się wtedy, gdy nie możesz korzystać z roamingu. Wtedy korzystam z wbudowanych systemów. Ten w Citroenie był całkiem znośny i nawet go polubiliśmy. Nowe GPS-y ściągają coraz więcej danych – choćby o korkach, czy fotoradarach, ale prawdę mówiąc nadal będę wolał korzystać z Google’a, Waze czy nawet Yanosika wtedy kiedy mogę.
Automatyczna klapa bagażnika
Nie przekonała mnie. Serio. Otwieranie zawsze było dla mnie takim bajerem w stylu “pobawię się pilotem”, a jeśli mam zakupy – serio, stawiam je na ziemię. Jakoś wolałbym doinwestować w dobry system dźwięku. A domykanie? Kurde nie dało sie dopchnąć bagażu nogą i szybko zamknąć klapy! #najgorzej
System bezkluczykowy
To kolejna rzecz, która jest w porządku, ale mam trochę ambiwalentne podejście. Ani mnie to ziębi, ani mnie to grzeje. I tak ten kluczyk wkłada się gdzieś koło kierownicy (chyba, że to karta), odpalenie przyciskiem jarało mnie przez pierwszy dzień… i tyle.
Podgrzewane fotele
Je też rzadko włączam. Prawdę mówiąc wolę podgrzewaną szybę i podgrzewaną kierownicę – bo one zazwyczaj bolą mnie najbardziej. Może mam twardy tyłek ;) Kiedyś unikałem ich też ze względu na to, że u facetów niezbyt dobrze wpływają na płodność – teraz nie planuję więcej prokreacji, ale… niechęć do grzania w jajka mi została ;)
Dodatkowy rząd siedzeń
Tak, tak, tak! To w ogóle genialne rozwiązanie i polecam je bardzo wszystkim, których samochody mają taką opcję. I wcale nie chodzi o dzieci! Wręcz przeciwnie przydawało się to nie raz w przypadku powrotów z imprez, a nawet wyjazdu do Chorwacji! Peugeotem 5008 przejechaliśmy się tam w 5 dorosłych osób! Co prawda zostaje mało miejsca na bagaże, ale te jechały w bagażniku dachowym. Siedzenia często są już dość wygodne, a po schowaniu odkrywają calutki bagażnik.
Muzyka!
I last but not least – muzyka! Tak, to mega ważne, nie wyobrażam sobie podróżowania bez muzyki czy audiobooków. W moim Kangoo nie miałem zupełnie radia, w Maździe tylko CD, w Peugeocie mam możliwość odczytywania CD z MP3… ale to znowu nie ta dekada :( Podłączanie przez Bluetooth to dzisiaj absolutne minimum i choć większość nowych samochodów to posiada, to czasem działa to dziwnie. W Oplu działało to strasznie – jeździłem sporo Insignią, ostatnio testowaliśmy Zafirę i tam też to łączenie nie przebiegało zbyt bezproblemowo. W Citroenie hulało to bardzo fajnie.
Co do wszelkich podłączeń iTunes – sorry, znowu o dekadę za późno. Dziś korzysta się ze Spotify :) Nie bez znaczenia są też dobre głośniki oraz oczywiście wyciszenie samochodu, ale to już kwestia konstrukcyjna.
Inne bajery
Prawdę mówiąc producenci samochodów nie są skłonni do zbyt dużej fantazji. Choć Francuzom odmówić jej nie mogę. W moim Peugeocie 5008 jest wbudowana latarka, która często przydaje się na wyjazdach, bo nie ginie i jest na nią miejsce. Jest też zawsze naładowana ;)
Nowe Peugeoty 3008 mają jako opcję… elektryczną hulajnogę! Niestety trochę kosztuje – pond 4 tys zł. Trochę dużo jak na elektryczną hulajnogą :) Natomiast w 5008 znajdziemy elektryczny rower – składak. Cena nie jest znana, ale to pewnie co najmniej dwa razy tyle co hulajnoga. Co zrobić…
No cóż – wybór już niedługo. Oczywiście ficzery nie będą podstawą do wyboru samochodu, ale jak już będę go konfigurował… Do czego Waszym zdaniem warto dopłacić?