Myślałem, że wszystko na ten temat jest już napisane, ale nie mogę nie zabrać głosu. No nie mogę. Bo temat jest jednym z cięższych ever – ociera się o takie sprawy jak ludzkie życie. To już nie jest polityka, to kwestia naprawdę podstawowych wartości i podstawowych praw. A będzie to dwugłos, zarówno mój jak i mojej żony, Marysi, bo całe szczęście w kwestii pryncypiów mamy takie samo zdanie.
Już na starcie muszę napisać dwie rzeczy.
- Po pierwsze jesteśmy katolikami.
- Po drugie jesteśmy przeciwni aborcji.
Oczywiście nie w każdym warunkach i pod każdym względem, ale piszę o tym z NASZEGO punktu widzenia, bo cały trick polega na tym, żeby przede wszystkim myśleć o SWOIM zdaniu i tym co SAMI zrobilibyśmy lub nie. Nie, nie wyobrażamy sobie usunięcia ciąży dlatego, że nie w smak nam kolejne, czwarte dziecko. Zupełnie sobie tego nie wyobrażamy. Ale to NASZE podejście do którego mamy prawo. Nie jesteśmy od tego, by narzucać je innym, by sądzić innych.
Wierzymy w Boga. To w ogóle jest dość skomplikowana sprawa, bo nasz kościół nam zupełnie tego nie ułatwia i choć staramy się pamiętać kim był Jezus i co głosił, to poglądy i wypowiedzi niektórych biskupów często wystawiają nas na ciężką próbę i rozmyślania, czy to naprawdę ten sam Jezus. Może nawet nie tyle naszą wiarę, bo coś takiego trudno wystawić na próbę, tym bardziej, że Papież sobie, a oni sobie. Ale nie o tym miałem pisać.
Wierzymy w to, że nie my, a także nie panowie w sejmie są od sądzenia w takich sprawach. W sprawach moralnych. Wierzymy, że od tego będzie Sąd Ostateczny. Wierzymy, że państwo oparte na fundamentalizmie religijnym jest złe. I naprawdę nieważne jaka to religia. Religia narzucana przymusem to zło. I nomen omen większość osób, które tak bardzo boją się fundamentalizmu islamskiego w Polsce (jakieś absurdalne lęki) jak najbardziej popiera fundamentalizm katolicki. O ironio losu!
Tu nie chodzi o definicję życia!
Bo wiecie co, tu wcale nie chodzi o definicję życia. To błędny spór. Ten spór to spór o wartości, o wiarę. Nierozstrzygalny. Dla jednych to jest życie, dla drugich nie. Kropka. Nie da się tego jasno powiedzieć, czas zdać sobie z tego sprawę. Problem polega na tym, że tu chodzi o coś zupełnie innego.
Rozmawialiśmy o tym. Przy każdej ciąży. Co jeśli? Co jeśli coś pójdzie nie tak? Martwiłem się podczas każdego badania prenatalnego, rozmawialiśmy o tym i zawsze decydowaliśmy, że będziemy chcieli wychować takie dziecko. Los wystawił nas na cięższa próbę podczas ostatniej ciąży – nie chwaliliśmy się tym specjalnie publicznie, ale istniało ryzyko – w związku z pewnym wirusem – że z dzieckiem mogą być poważne problemy. To było cholernie trudne 9 miesięcy, a ja odetchnąłem dopiero po porodzie. Wsłuchiwałem się w głos lekarza mówiący, że 10 punktów i ryczałem jak bóbr. Helena jest wspaniałym i zdrowym dzieckiem.
Dlaczego więc jestem totalnie przeciwny zaostrzaniu ustawy aborcyjnej? O jednym powodzie już napisałem – nie chce wchodzić w rolę Boga, nie uzurpuję sobie prawa do bycia sędzią w tych sprawach. Ale są jeszcze dwa inne, bardzo ważne powody.
Obie opierają się na jednej bardzo ważnej sprawie. Życie to nie bajka dla dzieci. Życie jest cholernie skomplikowane i jak to zauważył mój kolega Jakub Sieczko, nie wszystko wygląda tak modelowo jak wymarzą to sobie panowie z prawicowych partii. Życie to kłody rzucane pod nogi, to cholerne dylematy i często brak jasnych odpowiedzi na pytania.
Dlaczego kobieta ma być skazana na śmierć, by ratować życie dziecka? Czyje życie jest ważniejsze? Czyje życie jest cenniejsze? Nie jestem sobie w stanie wyobrazić takiego dylematu i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał. Ale to naprawdę niewyobrażalna tragedia i dyskutowanie o tym na chłodno z fotela przy komputerze to jakaś pomyłka. Dlaczego w obliczu takiej tragedii kobieta ma być zmuszona do oddania życia dla ratowania drugiego? Przecież w żadnym innym przypadku nie zmusza się ludzi do poświęcania swojego życia! Czy kogokolwiek można zmusić do oddania nerki, do oddania innego narządu? NIE! Nie można zmusić nawet do oddania szpiku, czy transfuzji krwi, a przecież to rzeczy, które nie zagrażają życiu dawcy! Czy oddałbyś swoje życie za kogoś innego? Na pewno? Fajnie się czyta o tym w książkach, świetnie ogląda się to na filmach. Ale zejdźmy na ziemię.
Nie wiem co zrobiłbym w takiej sytuacji, ale jeśli mam do wyboru moją ukochaną żonę, matkę moich małych dzieci, którą przecież tak bardzo potrzebują, a życie dziecka – nazwijmy je tak bez wchodzenia w ideologiczne spory – to choć byłby to cholernie ciężki dylemat to czuję, że wybrałbym życie żony. To ciężki dylemat, zupełnie jak wtedy gdy masz uratowac dwie tonące osoby i musisz wybrać tylko jedną. Ale na Boga, skąd to przekonanie, że to właśnie TAK musi wyglądać? Że jedno życie jest na 100% cenniejsze od drugiego i jest to właśnie życie tego nie mającego jeszcze świadomości płodu? Bo TAK?
Nie, to nie jest takie proste.
Nie jest też proste wczucie się w rolę matki dla osób, które tą matką nie są, lub nie będą ze względu na swoją płeć. I choć zazwyczaj nie lubię poglądu “nie jesteś X to masz gówno do powiedzenia” to wiem, że NIGDY nie poczuję tego co czuje kobieta nosząca w sobie małe dziecko. Nie doświadczę tych emocji, a na pewno nie doświadczę tragedii noszenia w sobie dziecka z gwałtu, czy dziecka nieuleczalnie chorego. Dlaczego ktoś jasno i proste decyduje, że kobieta ma obowiązek donosić to życie, które jest nie do uratowania? Dlaczego skazujemy ją na niesamowite męczarnie i traumę do końca życia? Czytam relacje kobiet, które przeszły przez to piekło, kobiet którym lekarz odmówił “bo był piątek” i aż do poniedziałku nosiły w sobie dziecko, które w weekend umarło. Kobiet rodzących trupy. I wiem, że ta skala emocji jest 1000 razy dłuższa od mojej, to niewyobrażalne wręcz.
Dlatego też chcę zostawić kobietom i ich partnerom tego typu trudne decyzje. Wierzę, że żadna kobieta – poza pojedynczymi patologicznymi przypadkami – nie będzie traktowała kolejnych aborcji jako środków antykoncepcyjnych. A jeśli będzie, będzie wynikało to głównie z jej niedouczenia z zakresu seksualności, za co też należy winić państwo.
Jestem przeciwny traktowaniu kobiet jako suk do rodzenia dzieci, jako worków na dzieci. Jestem przeciwny trywializowaniu życia i sprowadzaniu najcięższych życiowo dylematów do DOBRZE / NIEDOBRZE. Taka rzeczywistość istnieje tylko w filmach, choć w zasadzie tylko w bajkach dla dzieci.
Wiem, że nie chcielibyśmy usunąć ciąży z powodu “widzimisie”, czy w przypadku upośledzenia dziecka, choć też nie jestem sobie tego w stanie wyobrazić i wiem do cholery, że nie musiałoby to wcale być takie proste. O gwałcie wolę nawet nie myśleć. Ale do cholery, nie mam zamiaru nikomu narzucać mojego punktu widzenia, a już na pewno nie mam zamiaru robić z Polski państwa wyznaniowego, bo to cofanie się do wieków ciemnych.
Łapy precz.
15 Comments
Comments are closed.
Ten projekt jest zły i nie wierzę, aby z taką treścią został puszczony pod głosowanie. Natomiast nie jest tak dramatyczny, jak pisze 99% osób wypowiadających się, w tym Ty. Po pierwsze nie stawia wyżej życia dziecka nad życie matki, nie zakazuje ratowania życia kobiety. Takie rozwiązanie oznaczałoby pogwałcenie konstytucyjnego prawa każdego obywatela do ochrony zdrowia i życia. Nie zabrania badań prenatalnych, bo jak rozumiem dla obrońców życia tak samo ważne jest zadbanie o właściwą diagnostykę i leczenie. Sprowadzanie tego do sytuacji, w której lekarze będą bali się przeprowadzać badania, bo niosą one ryzyko dla płodu, jest pomyłką. Poród również stwarza takie ryzyko. Ba, normalne funkcjonowanie kobiety stwarza takie ryzyko. Ludzie popadli w jakąś paranoję i o ile popieram dzisiejszy protest jako sprzeciw wobec dyktowania jednego światopoglądu i nakazywania noszenia pod sercem i rodzenia dzieci skrajnie chorych w kraju, gdzie rodzice nie mogą liczyć praktycznie na żadną pomoc od państwa w opiece nad nimi, nie mogę patrzeć, jak wprowadza się ludzi w błąd i wywołuje panikę. W całej dyskusji zdecydowanie brakuje rzeczowej dyskusji i analizy projektu.
Projekt jest zły. Gorzej, że ludzie go nie przeczytali. Jeszcze gorzej, że nie przeczytali obu projektów, a oba są w komisjach. Projekt zakłada ochronę życia jako człowieka już od połączenia się dwóch komórek. Badań prenatalnych nie zakazuje, ale jak pisze w uzasadnieniu po wprowadzeniu ustawy nie będą miały znaczenia dla ochrony życia poczętego – badania prenatalne możesz sobie zrobić jak każde inne. Ale w ustawie za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi więzienie – wyjątek tylko śmierć spowodowana ratowaniem czyjegoś życia – matki lub dziecka i tylko wtedy. Samo badanie niesie takie ryzyko i do końca nie wiadomo jak będzie, a lekarze sami to mówią publicznie. Skoro życie wg nowej ustawy zaczyna się w momencie połączenia komórek, to in vitro może trafić do kosza, a tym bardziej przechowywanie embrionów. Projekt zakłada równość dziecka poczętego i matki, więc przede wszystkim leczenie, a w ostateczności osuwanie płodu – znów w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Drugi projekt idzie o krok dalej, bo chociaż nie chce karać matki, to chce zakazać pigułek “dzień po”, oraz innych środków, tu zacytuję: Kto wytwarza, wprowadza do obrotu, reklamuje, zbywa lub nieodpłatnie
udostępnia środek o działaniu poronnym lub antynidacyjnym, podlega karze ograniczenia
wolności lub pozbawienia wolności do lat 2.
Zdaje się, że działanie antynidacyjne może mieć część pigułek antykoncepcyjnych. No to, co boli mnie najbardziej – wychowanie do życia w rodzinie. Zapis w starej i nowej ustawie różnie się diametralnie – właściwie wypada z nauczania antykoncepcja.
W sumie chyba jeszcze jako społeczeństwo nie dorośliśmy do rozmów o aborcji…
To nie jest pomyłka. Dla lekarza wyrok to koniec kariery zawodowej. A różnica między obecnym prawem a sankcją proponowaną w ustawie jest oczywista – w tej chwili lekarz odpowiada nie za efekt, tylko za błędy. Nikt go nie pociągnie do odpowiedzialności za śmierć pacjenta, o ile postępuje zgodnie z zasadami sztuki medycznej. Dzięki temu w ogóle ci, którzy pracują na pograniczu życia i śmierci mogą podejmować jakieś decyzje.
W momencie, kiedy nad lekarzem postawisz policjanta, który oceni tylko jedno – efekt, a nie oceni, czy postępowanie było poprawne medycznie, ginekolog albo chirurg będzie wiedział: wystarczy, że nie będzie mieć szczęścia, że procedura obarczona ryzykiem 1% zakończy się śmiercią dziecka – i lekarz odpowie karnie. To wiąże ręce ludziom, którzy mają nam ratować zdrowie i życie.
Zgadzam sie w 100%.
Hej Michał, nie jestem za nową ustawą, ponieważ ma wiele ograniczeń z którymi się nie zgadzam, ale dobrze, aby osoby protestujące wiedziały jakie są różnice między jedną a drugą ustawą i wiedziały przeciw czemu protestują.
Wydaje mi się, że nowa ustawa nie zmusza do wyboru między życiem dziecka a życiem matki – chyba, że ja coś źle zrozumiałam.
Nowa ustawa:
[Nie popełnia przestępstwa określonego w § 1 i § 2, lekarz, jeżeli śmierć dziecka poczętego
jest następstwem działań leczniczych, koniecznych dla uchylenia bezpośredniego
niebezpieczeństwa dla życia matki dziecka poczętego.
Nie popełnia przestępstwa określonego w § 1 i § 2 lekarz, jeżeli uszkodzenie ciała lub rozstrój
zdrowia dziecka poczętego są następstwem działań leczniczych, koniecznych dla uchylenia
niebezpieczeństwa grożącego zdrowiu lub życiu matki dziecka poczętego albo dziecka poczętego.]
Żadna też ustawa ani stara ani nowa nie popiera aborcji jako takiej – bez powodu, jako antykoncepcja.
Jedna rzecz, która jest dobra w nowej ustawie to taka, że karze podlegałyby np. matki dzieci, które przez całą ciążę piły przez co ich dzieci doznały wyraźnego uszczerbku na zdrowiu – poprzednia ustawa zwalnia matkę z takiej odpowiedzialności.
“bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia”
To znaczy, że za ratowanie matki przed kalectwem lekarz idzie siedzieć.
Za ratowanie matki przed pośrednim/prawdopodobnym zagrożeniem życia lekarz też idzie siedzieć.
Za zastosowanie procedury diagnostycznej, która jest obarczona ryzykiem dla dziecka – jeśli dziecko dozna uszczerbku na zdrowiu – lekarz pójdzie siedzieć.
To są rzeczy, które Ordo Iuris kłamliwie przemilcza.
To najlepszy tekst, jaki czytałam odnośnie aborcji. Zgadzam się z Tobą. Legalnej aborcji nie rozumiem, ale w tych trzech przypadkach, które teraz obowiązują, jestem za.
Szanowny pan więcej pisze niż czyta. Atakuje zapisy, których nie ma i nigdy nie było. Przykre, jak wiele jest ignorancji. http://www.ordoiuris.pl/falszywe-informacje-o-projekcie-komitetu-stop-aborcji-,3767,i.html
Szanowny Pan czytał ustawę i oba projekty czy tylko przeglądał obrazki? Szanowny Pan wie, że w obecnej ustawie jest nie zgodny z konstytucją zapis, którego nieważność potwierdził TK? Przepis ten nie został jednak do dziś zmieniony. Wie Pan który? Przykre, jak wiele jest ignorancji…
http://www.stopaborcji.pl/wp-content/uploads/2016/03/projekt_2016.pdf
§ 4. Nie popełnia przestępstwa określonego w § 1 i § 2, lekarz, jeżeli śmierć dziecka poczętego jest następstwem działań leczniczych, koniecznych dla uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia matki dziecka poczętego.
Aprobowanie jakiejkolwiek aborcji jest totalnie sprzeczne z wiarą w Chrystusa. Tego nie da się pogodzić ze sobą. Trzeba wybrać. Życie nie zawsze jest bajką i polega na podejmowaniu wyborów. W tym przypadku wybór za jest jednoczesnym wyborem przeciwko czemuś innemu.
Katolik nie potrzebuje prawa państwowego, aby to rozumieć. Katolikowi Jezus zabrania osądzać innych.
Mówienie prawdy chyba nie jest osądzaniem? Zwłaszcza mówienie ogólnie. Każdy wybiera sam. Nie osądzam nikogo, tylko mówię, że pewnych spraw nie da się pogodzić. Bardzo proszę czytać ze zrozumieniem.
Cathy chyba nie rozumiesz co Michal napisal. On jako katolik nie zdecydowalby sie na aborcje chyba ze chodzilo by o zycie jego zony i matki jego dzieci. Ale innym daje wolny wybor. Nie wszyscy sa wierzacy. A kazdy ma swoj rozum i swoje sumienie. I niech decyduje za siebie, zgodnie z nimi. I swoja wiara. Jesli ja ma oczywiscie. Jezeli wiara komus zabrania i chce sie tego przestrzegac = nie dokonuje aborcji. Ale dlaczego trzeba byc przy tym psem ogrodnika i zabronic innym? To ze aboracja jest legalna nie znaczy sie trzeba jej dokonywac. To jak z alkoholem – legalny i dostepny ale nikt nie kaze pic!
Jeden z najlepszych wpisów w tym temacie jakie czytałam.