Na samym początku tej notki chciałem umieścić disclaimer mówiący o tym, że ja naprawdę nie jestem jednym z tych starych pierdolców którzy co chwilę mówią, że nowe pokolenie jest stracone, że tragejszon, że masakra. Ale to bez sensu, i tak połowa osób powie, że się starzeję i że po prostu chcę zatrzymać upływ czasu. Bueh, nevermind. Bo ja właśnie o tym będę pisał. Więc po prostu przejdę do rzeczy.
Gloryfikowanie młodości nie jest właściwie niczym nowym. To trochę śmieszne, bo jakoś do 20 roku życia zawsze w reklamach pokazuje się osoby starsze (16 latek gra w reklamie 13 latka), a później – osoby młodsze (30 latka gra w reklamie kremu 40 latkę). Każdy z nas miewa fazy na czasy kiedy wszystko było “bardziej”. Trawa była bardziej zielona, się imprezowało, się słuchało muzyki, się żyło. Wszystko było bardziej. Nie było problemów. Yeah, sure. To normalne, zawsze idealizujemy przeszłość. Ale ja też nie o tym.
Zbierało się to we mnie od jakiegoś czasu, ale pękło, gdy zobaczyłem artykuł w sieci mówiący (po raz zyliardowy) o tym, że nastolatki uciekają z Fejsbuka. Ale ten artykuł dodawał jeszcze, że “pozostaną na nim same zgredy”. I wtedy pomyślałem sobie – Co tu się k… właściwie stało? Czy rzeczywiście całe społeczeństwo upadło bardzo mocno na głowę i nagle zaczęło zgodnie twierdzić, że w wieku 40 lat umiera się ze starości?
Gloryfikowanie wieku nastoletniego zaszło tak daleko, że osoby po 20 roku życia nazywa się ZGREDAMI? DAFUQ? Ludzie, ocknijcie się! Wiadro zimnej wody na głowę!
Ja wiem, że w liceum (a teraz także gimnazjum) życie płynie na luzie i w spokoju, człowiek nie ma jeszcze nic na głowie i generalnie jest całkiem fajnie. Ale błagam, nie wmawiajcie nam, że to nastolatki rządza światem.
Mam 36 lat. I kiedy na poważnie zastanawiam się, czy chciałbym cofnąć się do czasów liceum to mówię sobie wyraźne NIE. Ok, ok, jeśli miałbym się cofnąć tam na jakiś czas ze swoją świadomością, wiedzą i doświadczeniem to z chęcią, widze sporo możliwości ;) ale ja zupełnie nie o tym.
Czasami mam wrażenie, że rzeczywistość którą kreują media i reklamodawcy kończy się na 30 roku życia, a potem jest już powolne oczekiwanie na śmierć. Kiedy na spokojnie i bez emocji zastanowię się nad tym co działo się gdy miałem naście, czy nawet dwadzieścia lat, to byłem cholernie daleko od rządzenia światem. Wyciskałem pryszcze, liczyłem każdy grosz na kino, biłem się co sekundę ze swoimi kompleksami, a kiedy udało mi się już znaleźć inna kobietę niż własna ręka (sorry za szczerość, nazywajmy rzeczy po imieniu) to wpieprzałem się w stan “czy ja ją bardziej kocham czy ona mnie”. Czas pierwszych podchodów, pierwszego seksu, nieudolnych ruchów frykcyjnych i przedwczesnych wytrysków. Czas nieudanych podrywów i wstydliwości. Czas cholernych, cholernych kompleksów. Czas biedy. Czas totalnego uzależnienia od starych. Damn, to było far fuckin’ away od rządzenia światem.
To teraz sam o sobie decyduję, nie liczę groszy na kino, czy drinki, podejmuję w miarę dojrzałe decyzje i czuję, że żyję. Ja pierdzielę, przecież nie jestem stary, może mój guz zdecydował, by pozbawić mnie włosów, może mam jakies siwe włosy na brodzie, ale przede mną całą dekada bycia czterdziestolatkiem, potem pięćdziesięciolatkiem sześćdziesięciolatkiem i dalej – mam nadzieję, że medycyna pójdzie sporo naprzód i dożyjemy setki :)
Tak, lata przełom lat 90 i 00 pozostanie dla mnie magiczny, bo wtedy dojrzewałem, bo wtedy poznawałem tak naprawdę świat, ale jestem daleki od myślenia, że to właśnie wtedy był najważniejszy etap mojego życia.
Wręcz przeciwnie. Doskonale zdaję sobie sprawę, że to była tylko misja treningowa, że to był PRACTICE MODE. Teraz tak naprawdę rozgrywam levele.
Więc błagam, przestańcie pieprzyć o tym, że Facebook umiera, bo gimbaza z niego ucieka na Ask, czy gdziekolwiek indziej. To straszne. Jakoś damy radę. Sędziwi 30-paro-latkowie w szumie cewników i stukocie balkoników będą tu jeszcze trochę. Serio.
A wy przestańcie się bać 30tki. Albo 40tki. Ja przestałem się jej bać. Albo 50tki – o niej jeszcze nie myślę. Rany, przecież to dopiero początek :)