Przez blogi znów przetoczyła się fala oburzenia. Oto Facebook poinformował oficjalnie, że administratorzy fanpage’y mogą kupować zwiększenie zasięgu do swoich fanów. Jak to? Najpierw trzeba było tych fanów zgromadzić, a teraz mam płacić po raz kolejny? I dlaczego Facebook sztucznie zmniejszył zasięg do 16% po to żeby można było kupowac większe dotarcie? Gdy napisał już o tym Michał Gąsior postanowiłem wkroczyć do akcji i troszkę całość oddramatyzować :)
1.Edgerank
Po pierwsze Edgerank. Dla tych którzy nie wiedzą co to postaram się w skrócie to opisać. Edgerank to algorytm który decyduje o tym co widzimy na naszej głównej stronie (aktualności / newsfeed). Jak działa? Pokazuje nam treści od osób / stron na których bardziej nam zależy, czyli te których treści częściej lajkujemy i komentujemy. Nie pokazuje od tych osób i stron z którymi w interakcję wchodzimy rzadko. Dodatkowo pierwszeństwo mają treści popularne, czyli te które już zebrały dużo lajków i komentarzy. I wiecie co? Dla mnie to jedna z genialniejszych rzeczy wymyślonych w ostatnich latach. Serio :) Dlaczego? Dlatego że to mechanizm który pozwala odnaleźć się w gąszczu informacji który coraz bardziej będzie nas zalewał. Co by działo się, gdyby edgeranka nie było?
Jeśli w sobotę nie byłem na Facebooku bo spędzałem wspaniały offline’owy dzień w lesie :) to prawdopodobnie nie zobaczę już treści które wtedy wyprodukowali moi znajomi. Owszem, jeśli mam ich niewielu to pewnie mógłbym przewinąć walla w dół i do nich dojść. Ale nie oszukujmy się – przy kilkudziesięciu czy -set znajomych i tylu fanpage’ach te informacje po prostu mi umkną. Tak jest teraz na Twitterze. Albo śledzisz na żywo albo po prostu tego nie zobaczysz.
A może w sobotę mojemu znajomemu urodziło się dziecko? A może napisał coś mój dobry znajomy? A może napisał coś fanpage który bardzo lubię? Trudno. Stare treści po prostu mi umkną. A co daje mi edgerank? Powoduje, że wyświetlają mi się nie tylko najnowsze treści, ale te potencjalnie najważniejsze. I to jest genialne!
2.Wąż w pudełeczku z lajkami
“Ok, ok. Ale ja nie lajkuję”. Sorry Batory jak się kiedyś mawiało. Tak działa ten mechanizm – lajkujesz, pokazujesz, że coś ci się podoba i jednocześnie dajesz sygnał “chcę tego więcej”. Nie rozumiem niektórych osób trzymających węża w pudełku z lajkami i używających ich od święta. Wąż ukąsi że tam nie sięgasz? Czy to boli? Czy kosztuje? Chyba nie. Więc lajkujcie do cholery :) Do tego naprawdę nie trzeba byc “twórcą”, czy nawet “aktywnie komentującym i remiksującym” w modelu 1/9/90. To tylko zwykły lajk. Do it.
3. Mityczne 16%
Ok – mówią niektórzy – edgerank jest fajny, ale Facebook obniżył zasięg po to żeby teraz po raz drugi doić z nas kasę. I to jest chyba największy mit z którym trzeba się rozprawić. Nikt nie obiecywał wam 100% dotarcia! Ba, pokażcie mi medium ze 100% dotarcia! To niemożliwe! Jakie jest dotarcie na Twitterze, pisałem że i tak traci się stare treści. Jakie jest dotarcie na Google+? Kiedyś zrobiłem test i mój post zauwazyło i “zaplusłandowało” jakieś 20 osób na 800 które mnie mają w kręgach.
Jak jest z innymi kanałami? Podobnie. Zasięg outdooru, czy reklam w gazetach też przecież nie wynosi 100%! Ok powiecie – ale ja już tych ludzi zwerbowałem. Ale do czego? Dlaczego wmówiliście sobie, że ktoś złożył obietnicę dotarcia każdego komunikatu do 100% osób? Ok – mailing. Zdobyliście bazę użytkowników. Czy Open Rate jest równy 100%? Oczywiście że nie :) Może wynosić 50% choć czesto bliski jest 10%.
4. Kapitalizm
Czy treści mogłoby pojawiać się więcej? Pewnie tak. Na przykład kosztem postów znajomych. czy to dobry kierunek? Pewnie że nie. Marki są przecież na Facebooku grzecznościowo. To dopiero byłby hardkor, płacz i zgrzytanie zębów! Facebook tweakuje więc lekko zasięg każąc sobie za to płacić. Czy złe? Przecież na czymś musi zarabiać :) Nie oszukujmy się, gdybyście mieli magiczny mechanizm zwiększający OR mailingu pewnie też byście z niego skorzystali. Gdyby można było dopłacić do outdooru żeby zasięg się zwiększył też firmy by na to poszły. To całkiem normalne!
A że ci bogatsi mają fory? Kurcze, czasem mam wrażenie że jestem na kółku młodych socjalistów. Przecież tak świat jest zbudowany – kto smaruje ten jedzie. Tak było, tak jest i tak będzie. Nie wchodźmy w ten wątek, bo to przecież oczywiste :)
5. Świadomi użytkownicy
Ok, ktoś może jednak czuć się dyskomfortowo, że to Facebook decyduje czyje wiadomości widzi a czyje nie. Nawet gdy jest to sterowane jego “lajkami”. Jeśli ktoś jest na tyle świadomy to chyba nic prostszego niż założenie list! Listy pozwalają grupować osoby a także fanpage i filtrować newsfeed. Jeśli dodam 5 moich ulubionych marek do tej listy to po kliknięciu na nią będę widział ostatnie wpisy tylko tych marek. Proste i jasne. Co za problem z tego skorzystać? Oczywiście nie wszyscy są na tyle świadomi żeby z funkcji tej korzystać, ale wtedy mówię jasno – to i tak lepiej niż tracić treści chronologicznie.
6. Co z budżetami?
Rzeczywiście wymaga to zwiększenia nakładów budżetowych. Ale nie oszukujmy się, koszty mediowe to przecież norma w digitalu. Dlaczego tu miałoby ich nie być? W Golden Age Facebooka, gdy marek było mało, rzeczywiście przyrosty organiczne były spore. Teraz musimy wydawać kasę na rekrutację i na docieranie z treścią. Ale to i tak są śmieszne budżety w większości wypadków! A może po prostu czas przestać alokowac wszystko w rekrutację? Tylko po to by ścigać się na ilość fanów z konkurencją?
7. Proste rozwiązania?
I na koniec – Michał proponuje przycisk dislike. A ja pytam po co? Jest przycisk UNLIKE. Jeśli mi się nie podoba jakiś fanpage to po prostu przestaję go śledzić (ukrywam jego posty) lub odlajkowuję. Po co mam to robić stopniowo klikając dislike? Brak like jest dislajkiem :) I znowu – wiem że wiele osób tego nie robi – dlatego edgerank jest im potrzebny. A rozwiązania w stylu Google+? C’mon. Oni nadal nie ogarnęli że one są strasznie mało skalowalne, zupełnie jak videorozmowy z fanami marki (z iloma jesteśmy w stanie porozmawiać, heh?). Tweakowanie i dostosowywanie każdego fanpage suwaczkiem, ustawianie jak dużo chcę od niego dostawać to jakaś abstrakcja. Przy kilkudziesięciu, czy kilkuset fanpage’ach? No way. Abstrakcja.
Tak więc Edgerank nie jest żadnym złem tylko bardzo fajnym algorytmem w erze zalewu informacji, mityczne 16% obowiązuje tak czy inaczej w innych kanałach (choć na różnych poziomach). Jeśli myśleliście że po zwerbowaniu fanów dotrzecie do 100% to sami sobie to wmówiliście :) A ci świadomi i tak mają sposób żeby was znaleźć (choć zdaję sobie sprawę że jeszcze mało osób to robi). Klientom tłumaczcie że niestety to jeszcze nie el Dorado i koszty mediowe nadal istnieją. A jeśli macie mały biznes i nie macie kasy? To dalej jest smart narzędzie które pozwala na docieranie na różne sposoby. Owszem, lepiej byłoby mieć budżet, ale czy w innych kanałach są takie możliwości? Pokażcie mi je proszę :)
A może to słowo “fan” jest tutaj problemem. Trochę wam się w głowach poprzewracało. To nie sa wasi FANI. Fanów może mieć Bruce Dickinson. Albo Bruce Springsteen. Albo Bruce Lee :) Wy macie jedynie osoby które zgodziły się dostawać od was wiadomości. Od was, ale nie tylko od was. NIE MA SZANS ŻEBY ZOBACZYLI WSZYSTKO! NAWET BEZ EDGERANKA! A jeśli naprawdę są waszymi fanami to znajdą sposób żeby czytać wszystko.
Żaden kanał nie ma dotarcia 100%. Przyśniło wam się. A Facebook to złodziej. Czasu. Z tym się zgodzę :)
P.S. Właśnie pojawiły mi się wygodne statystyki dotarcia pod postami (jak kiedyś, tylko ładniejsze :). I wiecie co? Na małych fanpage dotarcie jest o wiele większe. Więc niech nie narzekają. A duże… one i tak mają kasę, dlaczego mają to mieć za free? :)
Oto koszulkowo.com
A oto dość duży fanpage
A oto po małym booście :)