Musiałem ostatnio wypłacić z bankomatu kilka tysięcy złotych. Kończymy remont, trzeba było zapłacić za szafy, za garderobę, za rolety i żaluzje i jeszcze kilka rzeczy. Oczywiście gotówką. Więc w samochód – wycieczka do bankomatu i lustrowanie okolicy. All clear? Wypłacamy. Portfel się nie domyka, ja szybko opracowuję trasę do samochodu, a każdy, KAŻDY wygląda jak potencjalny złodziej. Masakra, a weź idź z tym na miasto. Czułem się jak Pazura w Chłopaki Nie Płaczą, brakowało mi walizeczki przykutej do ręki. Bueh.
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem naczelnym przeciwnikiem gotówki. Oczywiście nie chodzi o posiadanie pieniędzy jako takich, chodzi o formę płatności. Mamy XXI wiek, komunikujemy się ze sobą za pomocą urządzeń noszonych w kieszeni, nasze komputery niewiele większe od zeszytów A4 potrafią montować filmy, a te wielkości karty kredytowej potrafią zamienić samochód w Knight Ridera, latamy w kosmos, a nadal płacimy za pomocą metalowych monet i papierowych banknotów. Jak w średniowieczu.
Nienawidzę tego, nienawidzę. Serio. Nie przekonują mnie żadne argumenty przeciwników kart – rząd mnie śledzi, ONI wiedzą, bleble. Nie jestem alfonsem, nie kradę, płace podatki, naprawdę niech UNY wiedzą. Za to JA mam spokój, nie nosze wypchanego portfela, nie zastanawiam się, czy mi starczy gotówki, nie boję się, że mnie okradną, bo mogę zablokować karty, odzyskać kasę, generalnie – dobro. No i naprawdę, te miedziaki? I portrety królów w kieszeni? To dla mnie coraz większa abstrakcja.
Gdy kupuję w necie, płacę prawie zawsze od razu. Nie przelewem (bez sensu, czekać, ręcznie wpisywać rachunek), i raczej nie bezpośrednio kartą, chyba że muszę (nie lubię przepisywać tego długiego numeru). Korzystam z bezpośredniej płatności bankowej lub z PayPala. Nigdy za pobraniem – nie dość, że zazwyczaj drożej, to znowu trzeba dymać do ściany po “pinionszki”. Obie formy mają swoje wady i zalety.
Paypal jest fajny, bo właściwie muszę pamiętać tylko login i hasło. Karta jest już podpięta, loguję się, pach, wszystko gra. Niestety z Paypalem jest ten problem, że dużo sklepów go nie obsługuje, dodatkowo z tego co wiem ewentualne reklamacje to pain-in-the-ass, przynajmniej z polskiej strony. Kolejna sprawa – włamy na konto nie są czymś bardzo nadzwyczajnym, a jest tam tylko jeden poziom bezpieczeństwa – login i hasło system nie pyta np o CVV.
Częściej korzystam z bezpośrednich płatności – przechodzę na stronę mojego banku, loguję się loginem i hasłem, mam uproszczony interfejs do tego konkretnego przelewu i płacę. Tutaj znowu problem polega na tym, że muszę mieć przy sobie telefon aby otrzymać sms z banku, dodatkowo gdy kupuję mobilnie (a coraz częściej to robię) to muszę przełączać się na smsy a następnie wracać do sklepu. Ok, mały problem, ale zawsze.
Nie płacę prawie nigdy bezpośrednio kartą – nie chce mi się wstukiwać numeru karty ;)
Ucieszyłem się, gdy ING Bank Śląski zaproponował mi testowanie nowej usługi – v.me. Co to takiego? To “elektroniczna portmonetka”. Krótko mówiąc – usługa dzięki której możemy zgromadzić dane o kartach w jednym miejscu, a następnie płacić w ten sposób, używając tylko loginu i hasła. Trochę jak w Paypalu. Z tą różnicą, że system pyta nas o CVV. To w sumie fajne, CVV mojej karty pamiętam, to tylko 3 cyfry, a zawsze dodatkowy poziom zabezpieczenia.
Kolejna rzecz która mi się spodobała, to fakt, że do systemu można wpiąć… dowolną kartę. Tak, tak, VISA pozwala wpiąć kartę Mastercard! I jej nie niszczy ;) Analogiczny system Mastercard Mobile pozwala wpiąć tylko swoje karty. A fe. A ja mam różne karty – zazwyczaj to nie my bezpośrednio decydujemy jakiej firmy. Zresztą tu bardzo dobrze jest dywersyfikować, w wielu krajach są ograniczenia i np w danym sklepie nie działa karta danej firmy (w Polsce się to rzadko zdarza).
Dobra, dość gadania, na zakupy! Dostałem w końcu troszkę kasy do wydania :D
Spojrzałem na listę sklepów i… pierwszy w oko wpadł mi sklep z zabawkami dla dużych dzie… dla facetów. A tam:
- metalowe kostki do chłodzenia whisky
- zgniatacz do puszek
- maska konia (zawsze chciałem ją mieć :D)
Wybór płatności był łatwy, choć pewnie lepiej gdyby pojawiało się to obok Paypala, a nie razem z kartami.
Potem logowanie:
I na koniec wybór karty i podanie CVV
I gra muzyka. Ale to trochę za mało. Postanowiłem jeszcze trochę wybrać. Tym razem mobilnie – wybór padł na Merlina. W końcu okazaj, aby się przełamać i kupić nowegoThiefa :D
I tu też w sumie wszystko poszło prosto:
Napisałem “w sumie”, bo znowu trochę się naszukałem tej metody płatności – była ukryta gdzieś głębiej, ale to już kwestia sklepów internetowych, aby je odpowiednio umieszczali. Ja pewnie szukałbym tego raczej przy płatnościach typu Paypal, czy Mastercard Mobile, a nie w kartach płatniczych.
Werdykt jak najbardziej PLUS. Prosto, łatwo i przyjemnie. A także bezpiecznie. No i precz z dukatami! :) Aha,
Notka powstała przy współpracy z ING Bank Śląski. V.me jest dostępne dla wszystkich, nie trzeba mieć konta w tym banku.