Majówka za nami. Spora część z nas spędziła ją na Mazurach lub nad morzem. Zresztą gdzie byśmy jej nie spędzili na pewno mogliśmy natrafić na jedno – FRYTKI. Potrawa obecna wszędzie i zawsze. Czy ktoś z was pamięta jeszcze czasy frytek podawanych w papierowych torebkach lub na wytłaczanych tackach? Pycha. Moje ulubione serwowane były na starym Dworcu Wileńskim, zanim wybudowano tam Carrefoura. Ale do rzeczy. Na co tym razem chciałbym ponarzekać? No własnie. Na ich JAKOŚĆ.
Nie byłem nigdy w Belgii – kraju który ponoć szczyci się mianem frytkowego raju. Byłem za to we Francji gdzie podają French Fries i w Wielkiej Brytanii słynącej z Fish and Chips. I tam frytki są rzeczywiście wspaniałe. A u nas zazwyczaj niestety do dupy. Dlaczego? Z prostego powodu – pozornej oszczędności.
Zrobienie dobrych frytek jest dziecinnie łatwe. Wystarczy dobry, świezy, gorący olej. I to wszystko. Niestety w większości wypadków to już za dużo.
Frytki są często wkładane to zbyt zimnego oleju (przez co nim nasiąkają), ale przede wszystkim wkładane sa do oleju STAREGO. Kurcze czy to taka wielka oszczędność? Fryty ze starego oleju są PASKUDNE! Ludzie, ogarnijcie to wreszcie! Wymieniajcie olej! Mineło już tyle lat od komuny a sytuacja zamiast się polepszać – pogarsza się. Mnóstwo knajp ma w dupie jakośc i smaży fryty na starym oleju. Tragedia.
Jak bardzo zdziwiłem się ostatnimi czasy, gdy zobaczyłem w menu Frytki Belgijskie. Okazało się, że to to stare dobre fryty z ziemniaków. Nie mrożone fryty Aviko, tylko zwykłe ziemniaczane fryty. Teraz muszą mieć specjalną nazwę, heh :>
Ziemniak pokrojony w paseczki wrzucony na świeży, gorący olej. Przecież to nie jest drogie! Przecież każdy bar mógłby kupić za grosze maszynkę do krojenia frytek i trzepać wspaniałe fryty z ziemniaków. Ale nie, lepiej wrzucac mrożone na stary, zimny olej. Bueh!
Na pohybel! Podawajcie miejsca gdzie można zjeść dobre, chrupiące fryty. Niezdrowe to, ale ja uwielbiam. I CO MI MOŻECIE ZROBIĆ? :P