Wiem, mocny tytuł. Bo mocna jest moja frustracja. Odpalam fejsa. I jestem pewien, że jak codzień będzie coś o BLOGERACH. Nie o BLOGACH. O BLOGERACH. Nie o tym co napisali. Ani o ich blogach. O ich tekstach. O ich pomysłach, domysłach, obserwacjach, wnioskach czy recenzjach. To przecież zbyt nudne. Trzeba pogadać O NICH.
Odcinamy się ciągle od plebsu. Od gospodyń domowych przeglądających Galę, Życie Gwiazd, czy inne magazyny w których można poczytać na temat tego jakiego koloru torby na zakupy używa żona Stuhra, ale tak naprawdę robimy to samo. Pasjonujemy sie – pozytywnie albo negatywnie (to drugie częstsze, w końcu jesteśmy Polakami) innymi osobami i tym co robią. Bardzo rzadko trafiam na dyskusję o blogach. O tym, że pewien blog jest fajny, że dobrze się go czyta, że warto go subskrybować. Częściej o osobach które za nimi stoją.
Czytam o tym, że o blogerze napisała prasa.
I wszyscy się tym jarają. A prasa – wiadomo – musi przeżyć i mieć odsłony. Więc trafiać do szarych mas. I wy też stajecie się częścia tej masy, jaracie się tym i gadacie w kółko o tym samym.
Czytam o tym, że #ciągletesamegęby
Hejt lecący głównie ze strony małych i zakompleksionych blogerów, albo takich których nie odkryto, albo takich którzy na siłę chcą być OFF i poza. I nieważne, że na każdej imprezie blogerskiej spotykam dziesiątki osób zupełnie mi nieznanych, że przyjeżdżają ciągle nowe osoby, że setki tysięcy ludzi prowadzi blogi. Na wrocławskich Pogaduchach było kilkaset osób, z czego 90% była mi zupełnie nieznana. “Te same gęby, te same gęby”. Nikt tego nie sprawdzi, nikt nie wie, ale można przecież pohejtować.
Czytam o tym, że Branża Liże Się Po Jajkach.
Wystarczy zrobić zwykłe spotkanie towarzyskie osób które się poznały na jakiejś blogerskiej imprezie i już zapluci skwaszeńce napieprzają w klawiaturę. No bo jak to, nie wydali zgody przecież. Oni – Cesarze Internetu. Jak ktokolwiek śmie się spotykać! Nie wolno! I nieważne, że to jak mówię po prostu spotkania towarzyskie. I nieważne, że to dość logiczne, że spotykają się napić osoby które się ZNAJĄ a nie takie które się NIE ZNAJĄ. Co to ma być randka w ciemno?
Nie wolno też robić imprez merytorycznych. Na Blog Forum Gdańsk, OchMyBlog i innych imprezach ludzie o wspólnej pasji spotykają się po to, by rozwijać warsztat, by wymieniać się doświadczeniami. Nie wolno! Dlaczego tam jeżdżą sami blogerzy? A kto do cholery ma jeździć? Mechanicy samochodowi? Konserwatorzy łodzi podwodnych? Koło Gospodyń Wiejskich?
Czytam o tym kto ile zarabia. Kto ile nie zarabia. Kto co powiedział. Kto kogo lubi. Kto kogo nie lubi. Kto jest prawdziwym blogerem, a kto nie.
Czytam wypowiedzi o blogerach, wypowiedzi osób które nigdy nie zajrzały na ich blogi. Zastanawiam się kto z hejterów Kominka tak naprawdę czytał to co on pisze. To trochę jak z dziećmi “Nie lubię kalafiora, choć nigdy go nie próbowałem”. Kiedy ostatni raz przeczytałem odniesienie się do tekstu Tomka, albo polemiką z tymże? Nie, blogery, blogery, blogery.
No i wypowiedzi o blogerach w reklamie – przecież na reklamie zna się każdy Polak (tak jak na medycynie, prawie i piłce nożnej). Więc każdy jest ekspertem od tego jak BLOGER powinien prowadzić akcję.
Czytam wreszcie ekstrapolowane bzdury.
Jakieś pojedyncze przypadki rozciągnięte na wszystkich. Głupie laski założyły blogi żeby wyciągać gifty – blogosfera wyciąga gifty. Jeden, czy drugi bloger zaczął “kozaczyć” – blogosferze uderza woda sodowa do głowy. Co za pierdolenie. To jakby pisać, że każdy Polak to złodziej.
“I pijak. Bo każdy pijak to złodziej.”
LUDZIE. Zacznijmy mówić o BLOGACH. Nie podniecajcie się osobami niczym przeglądacze kolorowej prasy brukowej. Momentami nie jesteście lepsi od czytelników Przygód Mamy Madzi. A jak bardzo, bardzo zazdrościcie faktu posiadania bloga, to go załóżcie. To 5 minut roboty. A jak już go macie to go rozwijajcie. Albo i nie rozwijajcie. Ale skupcie się na treści.
Może jestem naiwny, ale dla mnie najważniejsze nadal jest to co pisze się na blogu. A nie to, czy bloger już kupę zrobił, czy dopiero zamierza. I czy sam kupił papier toaletowy, czy dostał go od jakiejś firmy.
Bloger, bloger, bloger, bloger. To żaden status społeczny, to żadna kasta, to żadne bractwo. To fakt posiadania BLOGA. Kropka. Tylko tyle i aż tyle.
Hough.