To już ponad rok. Latem 2013 Facebook ogłosił, że wprowadza #hashtagi. Prawdę mówiąc nigdy w nie nie wierzyłem. Przynajmniej w tej formie. I przykro mi to mówić, ale wygląda na to, że znów miałem rację. Bo nic z tego nie wyszło. Ale po co w ogóle hashtagi?
Hashtag to wyraz poprzedzony znakiem #. To takie słowo-klucz, które charakteryzuje to co umieszczasz na danej platformie. Gdy na Instagramie wrzucasz zdjęcie słonecznej warszawy z chmurkami na niebie, podpisujesz je #warsaw #poland #sun #sky #skyporn #clouds. Wystarczy, że klikniesz później na #clouds i widzisz wszystkie zdjęcia z tym hashtagiem, które wrzucili inni. Cool. W ten sposób na Instagramie można przyciągnąć osoby spoza grona znajomych – trafią w ten sposób na twoje zdjęcie.
Na Twitterze hashtagi pozwalają śledzić konkretne zagadnienie i filtrować feed. Każda większa impreza ma swój hashtag, to samo z każdym wydarzeniem. Podczas walk na Majdanie wystarczyło śledzić hashtag #euromaidan, by z gąszcza tweetów wyłapać te na ten właśnie temat. Używanie ich jest tu normalne i wszyscy się do tego przyzwyczaili.
A co z Facebookiem? No cóż. Prawdę mówiąc od czasu ich wprowadzenia widziałem głównie je w formie ironiczno-jajcarskiej w stylu #najfajniej #takielato #merykrysmes #takasytuacja #alezapierdol #jestemnawakacjach #zarazmiuszyodpadną i inne takie. Nie służą one bynajmniej do śledzenia czegokolwiek, nie ma raczej szansy, że ktoś trafi na nie szukając czegoś, czy śledząc je. To po prostu skrócony opis, często ironizujący same hashtagi.
Dlaczego tak się stało? Z dość prostej przyczyny. Hashtagi powstały po to, by ogarnąć masę chaotycznych informacji. Tymczasem na Facebooku wszystko obraca się wokół sieci znajomych przefiltrowanej przez edgerank, czyli algorytm sortujący. Tfu. To już dawno nie edgerank. Ten algorytm już dawno się tak nie nazywa, w Facebooku nie używają tego słowa od ponad 2 lat. Algorytm sortujący ma teraz ponad 100 tys różnych czynników które na niego wpływają. Użytkownicy Facebooka nie wyszukują aktywnie informacji, nie sortują, nie używają list. Łykają to co pieczołowicie wybiera za nich algorytm. 99% po prostu tępo scrolluje feed. I tyle.
Co dalej? No cóż. Mam pewien pomysł o którym już kiedyś pisałem. Hashtagi mogłyby być krokiem pośrednim do algorytmu który roboczo nazywam InterestRankiem. Przedstawię to na przykładzie.
Mam kilka tysięcy śledzących mnie osób oraz znajomych. Załóżmy, że chcę napisać coś o Avengersach. Piszę i tyle. Kto to zobaczy?
N losowych osób. Jeśli będzie dużo lajków i komentarzy, albo innych interakcji – tych osób będzie więcej. Ale jaka jest szansa, że post trafi akurat do osób które wiedzą w ogóle kto to są Avengersi? Taka sobie.
Wyobraźmy sobie, że na końcu mojego wpisu dodaję #marvel #avengers #geek. Samemu, system może też próbować zgadywać hashtagi na podstawie analizy mojego wpisu, czy linku który wklejam. I teraz magia. Wpis powinien mieć o wiele większą szanse pojawić się Suchemu, Panu Rysownikowi, czy Pandzie, niż mojemu tacie, czy wujkowi. A wpis z #ac4 #assassinscreed #ubisoft – Jakubowi Prószyńskiemu, czy Łukaszowi Gołackiemu.
Dlaczego? Bo wie, że tego typu wpisy lajkowali w przeszłości.
Czy algorytm Facebooka już uwzględnia takie rzeczy? Niewykluczone. Choć nie widzę żeby to zbytnio działało. A jeśli już, robi to podskórnie i niewidocznie. Hashtagi mogłyby tu mocno pomóc.
I to chyba tyle. Nie widzę większego sensu hashtagów w obecnej formie na fejsie. A wy ich używacie? Spotkaliście się z jakimś zastosowaniem?
P.S. No dobra. Jest jedna zaleta. W dniu w którym fejs wprowadził hashtagi, zrobiłem tę koszulkę. Całkiem fajnie schodzi :D