Od kilku lat co roku wybieramy się do naszych niemieckich przyjaciół mieszkających pod Dusseldorfem. Kilka dni chodzenia po niemieckich, czy holenderskich miasteczkach, parkach i cały dzień spędzony na saunach, to doskonały moment, by porozmawiać. A rozmawiamy dużo o tematach bardziej przyziemnych – jak piwo, czy mniej przyziemnych – jak szczęście i sens życia. Od dwóch lat nie możemy pominąć tematu imigrantów.
– Wiesz – powiedział z uśmiechem Martin, gdy spytałem go w tym roku o sytuację z imigrantami – dlaczego śmieszą mnie ateiści? Bo oni ciągle mówią o Bogu. Częściej niż wierzący! Mam wrażenie, że u Was o naszych imigrantach mówi się więcej, niż u nas!
Roześmiałem się, choć oczywiście trochę – jak co roku – na ten temat pogadaliśmy, ale to temat na osobny tekst. Bo szybko w naszych dialogach zeszliśmy na tematy najświeższe, czyli reparacje wojenne. Ale zanim o tych rozmowach coś napiszę – dowcip o sekatorze. Nie bez kozery, uwierz.
John mieszkał na farmie leżącej na kompletnym odludziu, o kilkanaście mil od najbliższej siedziby człowieka. Pewnego razu postanowił zrobić porządki w swym ogrodzie. Nie miał sekatora,więc wybrał się po niego do swojego najbliższego sąsiada. Ponieważ dzielił go od niego szmat drogi (John szedł piechotą) facet z nudów zaczął po drodze kombinować jak to będzie, gdy już dojdzie do kumpla…
– Ja powiem “cześć”, a on się zapyta co mnie sprowadza. Więc powiem mu, że chce pożyczyć sekator. On się pewnie zapyta, po co mi sekator. Więc ja mu powiem, że to nie jego interes. No to on powie, że jak sekator jest jego, to chce wiedzieć po co go pożyczam. Więc ja jemu powiem…
No i John pokłócił się sam ze sobą. I gdy po paru godzinach dotarł do celu, to aż się gotował ze złości. Załomotał pięścią w drzwi. Sąsiad otworzył.
– O, cześć stary! Co cię sprowadza?
– WSADŹ SOBIE W DUPĘ TEN SEKATOR!!! – wrzasnął John i zawrócił do domu.
Nie wiem czy to przez fakt, że internet nakręca postawy skrajne, czy z powodu naszej natury, automatycznie zakładamy – zanim temat się właściwie zaczął – że jedynym marzeniem Niemców jest to, by nie dać nam ani grosza. Temat dopiero co się pojawił, nie przypominam sobie nawet oficjalnych rozmów w tej sprawie. My już wiemy, więc krzyczymy, żeby ten sekator wsadzili sobie w dupę.
– Ja to nawet rozumiem. – powiedział Martin. – Płaciliśmy tylu krajom reparacje, co prawda granice zupełnie się poprzesuwały i można myśleć, że trzeba by to jakoś uwzględnić, ale to przecież nierealne. Natomiast wypłaty są realne. Jesteśmy dość bogatym krajem, byłoby nas stać na to. Tylko gdyby to ode mnie zależało, pieniądze trafiłyby bezpośrednio do poszkodowanych, a nie do polityków. Oni by tą kasę przepuścili w taki, czy inny sposób.
Ot tak, po prostu. Z góry zakładamy, że źli Niemcy na pewno kasy nam dać nie chcą. Bo znamy sytuację z prasy, a przecież prasa lubi smaczki. Prasa ma w dupie obiektywizm, w prasie musi się klikać, więc zamieszcza się artykuły o Erice Steinbach, o polskich obozach, albo o tym, że niemiecki historyk powiedział “to będziecie musieli oddać nasze ziemie”. Bo przecież zwykłe, spokojne wypowiedzi nikogo nie zainteresują, prawda?
Spytasz, czy każdy Niemiec tak myśli. Czy każdy Niemiec chciałby nam oddać kasę. I tu mała niespodzianka.
Ja wiem, że w myślach sporej części Polaków jedynym tematem Niemców przy śniadaniu jest wspominanie historii dziadka jak to było na wieżyczce w obozie, rozpamiętywanie Powstania, warkotu silników niemieckich czołgów, czy kwestii reparacji wojennych. Gdy biorą łyk herbaty zastanawiają się nad tym jak tutaj jeszcze rozpromować sformułowanie “polskie obozy koncentracyjne” po to by udupić wizerunek Polski.
Otóż nie. To trochę jak w słynnym cytacie przypisywanym Coco Chanel, krążącym po sieci: “Nie obchodzi mnie co o mnie myślisz, ja nie myślę o tobie wcale”. To może nie jest tak, że zupełnie mają w dupie, co o nich myślimy, ale uwaga uwaga na serio cały świat o nas nie mówi i nie myśli. Ja wiem, że musi to być strasznie bolesne, gdy sobie to uświadomimy, ale ludzie mają inne tematy. O dziwo, zazwyczaj skupione wokół codzienności. O dziwo, temat Polski nie jest dla nich nawet w pierwszej piątce tematów.
I właśnie to przekonanie o naszej wyjątkowości, o naszej centralnej roli w historii świata, o tym, że wszyscy u nas mówią i o nas myślą jest z tego wszystkiego najbardziej smutnostraszne. A także przekonanie, że jeśli tylko Niemcy wypłacą nam odszkodowania to nagle znikną wszystkie nasze problemy i staniemy się krainą mlekiem i miodem płynącą. Proszę, niech płacą. Jest taka możliwość. Pewnie rządy mogłyby o tym rozmawiać, choć nie ukrywam, że zamieszczanie fotomontaży różnych osób w mundurach hitlerowskich nie pomaga w dialogu :)
A na pewno nie pomaga to w wychowaniu kolejnych pokoleń w ponadnarodowej przyjaźni. Ja nie pamiętam żadnej wrogości w stosunku do mnie – a poznałem przez 40 lat swojego życia dziesiątki, jak nie setki Niemców. Owszem, zdarzały się jednostki będące strasznymi kutasami, ale – guess what – zdarzają się także wśród Polaków! Może gdy zastanowisz się nad tym głębiej, dojdziesz do wniosku, że w każdym społeczeństwie istnieją takie i takie osoby. Ja może po prostu zawsze otaczałem się tymi bardziej odpowiednimi.
A bajki i teorie spiskowe o Propagandowej Machinie Niemieckiej, która codziennie w pocie czoła myśli o tym jak zdyskredytować Polaków, nawet nie chce mi się komentować. Wkładam to gdzieś między teorię o płaskiej ziemi, szczepionki zarażone autyzmem i chemitrailsy.
Duma. Nadęty balon naszej narodowej dumy i megalomanii. Ciężko z tym balonem wykonuje się codzienną pracę. A to dzięki niej będziemy silniejszym i bogatszym państwem.