Tak już mam, że za każdym razem gdy po sieci krąży jakiś cytat, albo cokolwiek innego wzbudzającego emocje i szery szery (lejdi) to zapala się u mnie lampka ostrzegawcza z napisem “Górecki, czas na śledztwo.” Ono nie jest zazwyczaj skomplikowane. Wystarczy minuta z Googlem, albo nawet krócej, aby okazało się, że po raz kolejny daliście się zwieść na manowce. Cudne manowce.
Tym razem Meryl Streep. O tak, piękne słowa, tak dużo ludzi się z nimi utożsamia! W sumie racja, całkiem fajne. W dodatku obok jest zdjęcie Meryl, a skoro jest zdjęcie, to musi być prawda. Prawda? Nieprawda. Pisał już o tym Abraham Lincoln, skrupulatnie umieszczając obrazki z własną podobizną w różnych miejscach sieci.
Pamiętacie słynną wypowiedź premier Australii o imigrantach, tak chętnie szerowaną zarówno przez prawicę jak i niezdecydowane centrum, które myślało sobie “o no tak, wreszcie ktoś dojebał tym imigrantom, bo się pchają i pchają, a tu proszę!” Problem polegał na tym, że to oczywiście wyssane z palca. Niespodzianka, to krąży w sieci od… 2005 roku. Yup, w przyszłym roku minie 10 LAT. Nieźle, co? No więc to wszystko fejk i nieprawda.
Ale mieliśmy dziś mówić o Meryl Streep. Wszyscy ochoczo szerujemy jej słowa. Ba, zrobiła to nawet Krystyna Janda. Dyskusje, rozmowy, dysputy, rozkminki. Nad fejkiem. Jaka jest więc prawda? To nie sa słowa Meryl Streep.
To słowa José Micard Teixeira – portugalskiego lajf coacha, który nagle został not-meryl-streep internetów. A wszystko przez wpis rumuńskiej blogerki, która zamieściła ten cytat na swoim blogu.
Co śmieszniejsze, informacja o tym też już biegnie przez internet, ale tym razem w ramach internetowego głuchego telefonu, Jose został… wielkim portugalskim pisarzem. Ech.
***
Nie wymagam od zwykłego usera internetu aby szukał w googlu, czy wszystko o czym pisze jest prawdziwe. Ja sam często szeruję informacje które być może są nie do końca prawdziwe. Np medyczne, czy chemiczne – brak mi wiedzy, by to zdebunkować. Ale od premium userów, od tych bardziej rozumnych – a do takich bez sztucznej skromności się zaliczam – wymagam sprawdzenia, szczególnie jeśli coś “podśmierduje”. Kurcze nie powiem wam dokładnie kiedy to jest. Ale bardzo dużo pseudowiedzy z demotywatorów czy innych serwisów tego typu to fejki. Napisane pod publiczkę, pod lajki, pod wasze szery. Ba, powstały ostatnio całe serwisy specjalizujące się w ckliwych cytatach i historiach. O chłopcu który po raz pierwszy zobaczył świat jadąc pociągiem po operacji oczu i wiele wiele innych. Żywią się waszą naiwnością niczym dementorzy strachem.
Kiedy masz wątpliwości – użyj Google. Dodaj do szukanej frazy “myth”, “hoax”, “debunk”. I sprawdź. Choć przez 30 sekund. Zazwyczaj tyle wystarczy.
Kończę. I pozdrawiam przypominając sobie jeden z pierwszych urban legend internetu – legendę o japończykach hodujących koty w butelkach. Po to, by przypominały sześcian. Każdy przecież chce mieć kota przypominającego sześcian! :)
