Wiem, że dla części z was będzie to zwykły (brit)popowy hicik. Dla mnie jednak piosenka ta kojarzy się z pewną niespełnioną (wówczas) miłością. Wiecie – słuchasz do zdarcia kasety, czy płyty CD i wypruwasz sobie wirtualnie żyły cierpiąc. Bo ty kochasz, a ona nie. W sumie rok później się doczekałem, ale… stare dzieje, nie wracajmy do tego :)
Ta piosenka to klasyk. Klasyk choćby dlatego, że jest z soundtracku do jednej z wielkich komedii romantycznych.
Tak, lubię brytyjskie komedie romantyczne i co mi możecie zrobić? :P
Po prostu je lubię. Może dla niektórych to dziwne – lubię równocześnie płytkie, popcornowe kino akcji, lubię wiele ambitnych pozycji, lubię… kurcze lubię wiele gatunków filmów. I choć wiele amerykańskich komedyjek zupełnie mi nie podchodzi, choć polskich komedii romantycznych (i nie tylko romantycznych) ostatnich lat ostatnich lat nie tknąłbym nawet kijem przez szmatę, o tyle te brytyjskie, szczególnie z Hugh Grantem po prostu uwielbiam. I wiecie co? Uwielbiałem je już wtedy gdy się pojawiały, ale nie mogłem o tym za głośno mówić – bo jak, facet? Jeszcze przed erą metroseksualności? Byłaby to śmierć towarzyska! :)
Jest coś magicznego w tych filmach, w tym brytyjskim akcencie i humorze, w tych ceglastych budynkach i wszystkim innym co tworzy te – w sumie niezbyt skomplikowane – filmy. Cztery wesela i pogrzeb, Love Actually i Notting Hill tworzą dla mnie Świętą Trójcę tych filmów, którą uwielbiam bezgranicznie i nie wstydzę się tego. Mogę oglądać to co święta i często właśnie tak robię. Do tego About a Boy, czy oglądany ostatnio przeze mnie About Time – połączenie brytyjskiej komedii romantycznej i mojego ukochanego motywy podróży w czasie – czy może być coś lepszego?
A wspomniana piosenka to oczywiście motyw przewodni pierwszego ze wspomnianych filmów. Rany, jak to mi pachnie latami 90!
Piosenka.. pozwólcie, że tym razem nie będę specjalnie rozwodził się nad słowami. No nie jest to zbyt skomplikowany tekst. Tak, jest znów o miłości. Tak wyszło, że lata 90 były dla mnie głównie o miłości – i dlatego też nie zamieniłbym mojego rocznika urodzenia na żaden inny. Ale o tym napiszę kiedyś inną notkę. Swego czasu identyfikowałem się z każdym wersem.
I feel it in my fingers
I feel it in my toes
Love is all around me
And so the feeling grows
Czy muszę cokolwiek dodawać? :)
I see your face before me
As I lay on my bed
I kind of get to thinking
Of all the things you said
To nie jest piosenka o niezrealizowanej miłości to nie jest piosenka o czymś bardzo skomplikowanym. To po prostu to totalnie głupkowate uczucie, gdy poznajesz kogoś, gdy zakochujesz się po uszy i zaczynasz odlatywać. Kompletnie, nieodwracalnie, nielogicznie. Ech, czyż to nie jest piękne?
Oh wait. Przecież ja ciągle pisze o coverze! Czyli wykonie przez zespół jednej piosenki Wet Wet Wet. A oryginał? No jest, jest. Ale jest bardzo mocno retro. Trochę zbyt retro jak dla mnie. Nie moje czasy :)
https://www.youtube.com/watch?v=Ut5uC91FcbI
No dobra. Minęło trochę lat. Nadal nie przepadam za oryginałem. Ciągle uwielbiam wykonanie Wet Wet Wet. Ale przecież nie mogę kochać. Tej wersji. Nie bójmy się – najlepszej. Tej z Love Actually. Uważajcie. Po obejrzeniu tego znowu będziecie chcieli obejrzeć Love Actually. KOCHAM.
Już za chwilę CHRISTMAS IS ALL AROUND ME :)
No dobra. Jest jeszcze wersja R.E.M. Ale przy całej mojej olbrzymiej miłości do tego zespołu (będzie w GooSongBooku) to… no nie. Nie. Nie.
https://www.youtube.com/watch?v=IP5Ln6480sA
A chwyty? Prościzna. Ogarniesz dość szybko.
D Em G A D
I feel it in my fingers, i feel it in my toes
D Em G A D
Love is all around me and so the feeling goes
D Em G A D
its written on the wind, its everywhere i go
D Em G A D
so if u realy love me come on and let it show
G Em
you know i love you i always will
G D
my minds made up by the way that i feel
G Em
theres no beginnging ther’ll be no end
A D
‘cos on my love you can depend
I to chyba tyle. Są tu jacyś miłośnicy brytyjskich komedii romantycznych? Wierzę że są. Także wśród facetów. Spoko, to nie wstyd ;)