Lajk. Słowo które jest dla nas dziś tak powszednie jak chleb. Fakt, że oceniamy to co jest w internecie jest dla nas tak naturalny, że artykuły bez tego znaczka są dla nas dziwne. Szukamy i szukamy… No właśnie czy wszyscy? Dzisiaj chciałbym troszkę o tym pogadać, ale pozwólcie, że najpierw przytoczę pewną teorię, którą intensywnie głoszę na szkoleniach.
To teoria “1/9/90”. Mówi ona że tylko 1% osób aktywnie tworzy treści w internecie, 9% angażuje się w nie – lajkuje, komentuje, szeruje, a aż 90% po prostu patrzy. Oczywiście jak każda teoria, ta pewnie jest dziurawa i nie mam zupełnie pojęcia czy są to właśnie takie liczby, ale sami przyznacie, że coś jest na rzeczy.
Czasami widzę statystyki tego co piszę i nagle dociera do mnie, że czyta mnie nie tylko te kilkadziesiąt osób, które się angażuje w to co piszę, tylko rzeczywiście kilka tysięcy osób. Moich subskrybentów. A tu na blogu – rzeczywiście prawie dwadzieścia tysięcy osób. Osób które często wchodzą, czytają i wychodzą. Czy muszą lajkować? Nie, oczywiście, że nie. Może po prostu kiepsko piszę.
Podobnie jest na forach. Znacie pojęcie “lurker”? To taka osoba, która tylko czyta, ale nie udziela się. I powiem szczerze – czasem jest to bardzo wartościowe. Dlaczego? Dlatego, że jak mówi stara zasada “milczenie jest złotem”. Tak, mówię to JA – największy offlajnowy i onlajnowy gaduła. Czasem po prostu nie trzeba nic mówić, czasem gdy na czymś się nie znamy lub po prostu nie mamy opinii (pamiętam świetną notkę Seg na ten temat) to nic nie mówimy. To jest bardzo fajny kierunek. Ale ja nie mówię o komentarzach, mówię o lajkach.
Ze względu na to, że dużo, ekstremalnie dużo piszę…

… jestem całkiem pogodzony z faktem, że spora część osób mnie zablokowała. Norma, porównując Facebooka do imprezy (wiecie, że lubię to robić) to takie trochę pójście inny kąt imprezy, gdy się już znudzi to co Górecki pieprzy. Ale czasem okazuje się, że ktoś czyta mnie od kilku lat (pamiętam, kiedy zostaliśmy znajomymi) i nagle, po 4 latach daje pierwszego lajka. Amazing. Skoro pisze ponad 5 tysięcy rzeczy w ciągu roku, to osoba musi być rzeczywiście wybredna, skoro NIC do tej pory się nie spodobało. Wybredna, albo… no właśnie. Może nieśmiała? Bo po co w ogóle lajkować? Ano powiem wam po co.
1. Profile prywatne
Po pierwsze przycisk LIKE to nie jest przycisk LOVE. Albo ABSOLUTELY ADORE. To jest “Like”. Po angielsku to wbrew pozorom wcale nie “lubię to”, tylko “podoba mi się to”. To mała różnica znana lingwistom od dawna, ale nie wchodźmy w detale. Po prostu mi się to podoba. W internecie nie widzimy osób po drugiej stronie monitora, więc kiedy piszę coś w tę pustkę internetową, to druga osoba mówi “tak, widziałem co napisałeś, fajne”. Tylko tyle i aż tyle. “Hej stary, fajne”. “Haha, niezła beka”. Nie mam węża pudełeczku w którym trzymam lajki, nie boję się ich wyciągać. Doceniam to co piszą inni. Oczywiście nic na siłę, ale czasem mam wrażenie, że dla niektórych wyciągnięcie lajka z tego pudełeczka to wielki wysiłek. “Jaśnie pan zdecydował się obdarować cię swoim lajkiem, raduj się”. No, goddamit, to zwykły klik. Uśmiech. Przytaknięcie. Plus inne rzeczy, ale o tym w ostatnim punkcie.
2. Profile firmowe
Tu znam sprawę od drugiej strony, ale zawsze zastanawia mnie – po co do cholery siedzicie na fanpage’ach na których nic nie lajkujecie? Zróbcie dobrze sobie i prowadzącym, i po prostu się wypiszcie. Kilkadziesiąt tysięcy osób na produktowym fanpage, post z fajnym produktem i 50 lajków. Może 100. A to i tak mega dobry wynik. Dlaczego, macie to w dupie? Spodziewaliście się konkursiku, albo obrazka kota? Albo myślicie “zajebiste, ale mam do końca dnia tylko trzy lajeczki, więc oszczędzam”. Dafuq? Jak wrzucają nudy to po prostu się wypisz.
3. Artykuły i notki
Zawsze, ale to zawsze gdy czytam dobrą notkę i artykuł klikam lajka. To jest moja zapłata. Czytam to za DARMO. Ktoś wysilił się, mógł robić coś innego, ale napisał tekst który mi się podoba. To co mogę zrobić, to kliknąć lajka, ewentualnie kliknę w jego reklamę. Dzięki temu będzie miał zasięg, ale przede wszystkim – będzie wiedział, że nie pisze w próżnię.
I wiecie co? Wartościowe lajki są w cenie. Dlaczego? Dlatego, że dzisiaj przegrywamy z algorytmami. Pisał o tym ostatnio Kuba Górnicki – niestety ostatnio autorzy stają przed dylematem “napisać coś fajnego” vs “napisać coś co będzie się klikało”. Tak to niestety jest. Klika się obrazek dupy, śmieszny pięciosekundowy filmik gdzie koleś wpada na ścianę, albo inne bzdury. Wartościowa notka którą ktoś tworzył kilka dni – niekoniecznie. A twórca myśli “po kiego wała mam się wysilać, skoro polubiło to 10 osób?”.
Mówił o tym kiedyś Krzysiek Gonciarz – niestety w jego wypadku więcej lajków zbierze 10 sekundowy filmik gdzie udaje gimbusa na szkolnej wycieczce, niż starannie przygotowana recenzja kulinarna. To smutne. Lajkujcie więc dobre treści, aby pokazać “tak, chcemy fajnych treści” oraz “tak, pisz dalej”. Ci z was którzy nie piszą, nie mają pojęcia jak wiele powera potrafi dać spora liczba lajków. Powoduje po prostu, że myślisz, że to co robisz ma sens. Szczególnie dziś, gdy clutter jest coraz większy i coraz mniej osób trafia na twoje notki.
4. To… się po prostu opłaca!
Jeśli nie przekonały się argumenty altruistyczne, może czas na szczyptę egoistycznych. Lajkowanie treści na fejsie jest po prostu opłacalne dla ciebie. Jak? A prosto. Nie będe się teraz rozwodził specjalnie nad Edgerankiem, bo sporo na jego temat pisałem, ale naprawdę działa to tak, że im więcej lajkujesz dane źródło, tym więcej z tego źródła treści dostajesz.
Jeśli będziesz często lajkować notki na fanpage tego bloga, to Facebook pomyśli “aha, on to lubi, będę mu więcej tego pokazywać”. Jesli często lajkujesz posty danej osoby to Facebok będzie ci pokazywać więcej postów od niej.
I vice versa. Jeśli nie lajkujesz, to Facebook pokazuje ci tego mniej.
A ci z was, którzy trzymają węża w pudełeczku z lajkami i boją się wkładać do niego rękę – wy musicie mieć dopiero burdel w newsfeedzie. Skąd fejs ma wiedzieć co wam się podoba a co nie? Zgadywać? Czytać w waszych umysłach? Nope. (Tak, wiem że edgerank kiepsko działa, ale dla tych co prawie nic nie lajkują, działa jeszcze gorzej.)
5. Aleee…. ja się wstydam!
No właśnie. Jest jeszcze jeden argument. Osoby znajdujące się w “90” w modelu którym pisałem zazwyczaj są introwertyczne i nie chcą specjalnie dzielić się ze wszystkimi tym co robią. W pełni to szanuję. Nie rozumiem, ale szanuję ;) Ale wiecie co, to nie jest tak, że każdy lajk który dacie oznacza, że dzielicie się tym ze WSZYSTKIMI.
Gdy zalajkujecie coś na fejsie, to pojawi się to raczej tylko małej grupce waszych znajomych. I to najlepszych.
Gdy zalajkujecie coś na zewnętrznej stronie to pojawi się to waszym znajomym, ale ma to o wiele mniejszą “siłę przebicia” – to nie działa do końca jak “share”. Też pojawi się, ale niekoniecznie wszystkim. A nawet jeśli się pojawi części – nie bójcie się, chyba nie ma powodu do wstydu, że lubicie jakiś fajny kawałek contentu.
Lajkujcie dobre treści. Nie zmuszam was bynajmniej do głupkowatego lajkowania wszystkiego. Co więcej, nie lajkujcie durnych farm fanów, postów o tym, że ktoś rozdaje ajfony bez folii i innych bzdur. Lajkujcie natomiast fajne posty waszych znajomych, posty marek które wam się podobają i fajne teksty w sieci. Autorzy będą szczęśliwi, a wy w przyszłości będziecie dostawali informacje które są wam bardziej przydatne.
Przynajmniej w teorii ;)
Ciao!