Pamiętacie Shreka? No dobra, głupie pytanie retoryczne. Ja oczywiście też. Ale gdy on wchodził do kin, wcale nie byłem już dzieckiem. Miałem 24 lata. I choć nigdy nie wyrosłem z typowo dziecięcych bajek animowanych, to pamiętam dobrze, że dostrzegłem w nim dwie warstwy (jak u ogra). Pierwsza to warstwa dla dzieci – dość oczywista. Druga natomiast to warstwa dla dorosłych – te wszystkie popkulturowe dowcipy i inne aluzje, które sprawiały, że dorosły wcale na filmie się nie nudził. A potem przyszły następne i następne animacje, które nadawały na różnych falach i przekazywały różne informacje różnym pokoleniom.
“W głowie się nie mieści”, czyli “Inside Out” to film, który poszedł o krok dalej. To nie tylko cienka warstwa dla dorosłych. Zastanawiam się tak naprawde czy to nie jest film dla dorosłych z warstwą dla dzieciaków. Serio. No dobra – to po prostu jeden komunikat tak samo ważny dla dzieciaków i dla dorosłych. A momentami może nawet bardziej ważny dla nas – bo to film o emocjach, ich odczytywaniu i radzeniu sobie z nimi. Czyli czymś z czym nie radzi sobie tak wiele, wiele osób. A nie ma osoby, która by bardziej doceniała to niż ja – Człowiek Emocja. Jestem cholernie emocjonalny i nigdy nie było mi z tym źle – gdy czymś się rajcuję ustawiam pokrętło na MAX, a przez mój ekstrawertyzm wiecie o tym wszyscy. Gdy na coś jestem zły – kipię złością. I pewnie dlatego zakochałem się w tej produkcji.
Zadam teraz drugie głupie pytanie. Pamiętacie “Było sobie życie”? Pewnie, że pamiętacie. Wyobraźcie sobie więc podobny film o emocjach. Zamiast czerwonych i białych krwinek – Radosć, Smutek, Odraza, Straci i Gniew. Zamiast bąbelków z tlenem – bąbelki ze wspomnieniami. Wszystko sto razy mniej realistyczne i sto razy bardziej bajkowo-pixarowe. Tak, właśnie o tym jest ta animacja.
To wspaniała opowieść o początkach buntu u nastolatków, o burzach emocji, o zrozumieniu ich i rodzinie. W piękny i dowcipny sposób tłumaczy nasze zachowania. No właśnie – czy nie zbyt prosty? NIE! I nie mówię teraz o dzieciakach, jest to oczywiście na tyle proste, że mój prawie 6 letni Franek spokojnie go skumał. Mówię o dorosłych.
Często zapominamy o sprawach prostych. Gardzimy nimi i z nich szydzimy. Wyzywamy od coellizmów i hipsteryzujemy. Tymczasem fajnie zastanowić się nad tym w jak prosty i mechaniczny czasem sposób powstają nasze reakcje. Gdy się złościmy, gdy jesteśmy smutni, czy weseli. W tak wielu momentach wyobrażałem sobie swoją głowę i zastanawiałem się nad tym jak jest zbudowana. A moment sprzeczki małżeńskiej i wyobrażanie sobie przez kobiecą obsadę kobiecego mózgu przystojnego EX – mistrzostwo! :)
W większości animacji historia jest dość bajkowa i choć płynie z niej morał dla dorosłych, to zdajesz sobie sprawę, że oglądasz to z dzieckiem. Lub swoim wewnętrznym dzieckiem. Tym razem naprawdę chłonąłem to jako dorosły.
A najlepsze jest to, że przecież zrozumienie własnych emocji jest tak ważną sprawą. W związkach, w rodzicielstwie, w kontaktach z innymi osobami. A ja mam wrażenie, że tak jak ciągle widzę płytki krwi trzymające się za ręcę, gdy goi mi się rana oraz niebieskie stwory na zębach, gdy zdarzy mi się ich nie umyć, tak będę widział ciągle te pięć ludzików w mojej głowie ilekroć będę smutny, wesoły, czy rozgniewany.
Bardzo polecam. To fajna, kolorowa, pełna emocji (także tych prawdziwych) opowieść – zdecydowanie nie tylko dla dzieci.
No ale to przecież Pixar :)