Nadszedł wreszcie czas, bym – po kilku wstępnych tekstach – opowiedział co sądzę na temat przyjmowania do Polski uchodźców, oraz na kilka tematów pokrewnych, bo choć staram się tu nie zbaczać z tematu, to jest on jednak dość szeroki. Tak jak obiecałem, na początku napisałem kilka tekstów wprowadzających. Jak lekarz przystępujący do zabiegu, który często musi najpierw odessać krew i ropę. Czyli w tym przypadku różnego rodzaju przypadłości – mity wokół tematu, manipulacje mediów, a także mowę nienawiści, „kalinizm“, pompowanie polskości w kierunku Narodu Wybranego, dostrzeganie źdźbła w cudzym oku, a niedostrzeganie belki w swoim. Pozwoliło mi to także zastanowić się nad wartościami. Przy tak oczyszczonym przedpolu mogę wreszcie napisać coś konkretnie na temat.
Aha, postanowiłem zorganizować tę notkę w formie Q&A w którym odpowiadam na… swoje pytania. Taki rachunek sumienia.
Czy widzisz co się dzieje “na zachodzie“?!
Walnę z grubej rury, żeby już na samym początku napisać coś konkretnego. Szczególnie dla osób, które od razu weszły tutaj z naklejkami LEWAK, które chcą mi przykleić na czoło. Uwaga, to nie jest lekcja WOS, to nie jest też film dla dzieci. To rzeczywistość. Ona jest trochę bardziej skomplikowana niż DOBRZY i ŹLI oraz DOBRZY i LEWACTWO.
Tak, widzę co się dzieje. Chociaż trzeba jasno określić to „coś“, bo z legend, które krążą po sieci można wyczytać mnóstwo bzdur.
To prawda, że wiele krajów „zachodnich“ otworzyło się mocno na imigrantów. Widać to często na ulicy – w wielu częściach Sztokholmu trudno spotkać typowego szwedzkiego blondyna, ulice Niemiec pełne są ludzi o innych kolorach skóry. I tak, w dużej mierze są to muzułmanie. Nie tylko z Syrii rzecz jasna, w dużej mierze z Bałkanów, a także innych krajów azjatyckich. Oprócz tego mnóstwo przybyszów z innych krajów – w Paryżu dość dużo jest Senegalczyków. Ale sama imigracja oczywiście nie jest złem, Chicago jest pełne Polaków i co z tego. Chodzi oczywiście o różnego rodzaju burdy na tle religijnym, czy inne zamieszki przez nich wzniecane.
Jestem za bezwzględnym karaniem wszystkich osób łamiących prawo. I nie ma dla mnie możliwości stworzenia jakiejś mini społeczności rządzącej się własnym prawem – czy są to jacyś muzułmańscy ekstremiści wymierzający karę chłosty, czy Cyganie biorący ślub z 13 latką. Czy Polak tłukący swoje dziecko pasem. Czy… nieważne. Ważne jest to, że jeśli przyjeżdżasz do danego kraju musisz podporządkować się prawu. I choć różnego rodzaju historie (choćby o tych strefach szariatu) to legendy powtarzane w Polsce, to oczywiście dzieje się, dużo się dzieje. Ale trzeba zwrócić uwagę na trzy aspekty.
Po pierwsze problemy z imigrantami zazwyczaj nie mają podłoża stricte religijnego. Jeśli coś się dzieje, stoi za tym zazwyczaj bieda. Po prostu. Bieda i potrzeba zaspokajania podstawowych potrzeb życiowych może posuwać ludzi do ostateczności. I często posuwa. I zawsze napływ dużej ilości osób biednych i słabiej wykształconych będzie powodował tarcia. Wystarczy spojrzeć na imigrantów z „czarnej“ Afryki – oni nie mają powodów religijnych. A różnice kulturowe? Znowu jestem zdania, że to nie jest główny problem. Czy problemem byłby dla nas przyjazd powiedzmy 50 tysięcy Japończyków? Wyobraźmy sobie, że zalało Japonię i muszą się gdzieś udać. Pewnie nie. I nawet ta odrębność kulturowa nie byłaby dla nas tak dużym problemem, prawda?
Problem też leży w liczbach, a raczej proporcjach. Jeśli do malutkiej Norwegii, czy niewiele większej Szwecji przyjedzie pół miliona imigrantów – niewykształconych, mających obce wzorce zachowań, to będzie z tego wielka rewolucja i zmieni się wszystko. Nie wiem czy na lepsze. Jeśli ta sama liczba przyjedzie do 80 milionowych Niemiec, to sytuacja będzie zupełnie inna. To jak z rozcieńczaniem się cieczy. Ale do proporcji zaraz wrócę.
Trzeci problem to gettoizacja. Historia pokazuje, że miejsca w których różne kultury mieszają się nie są tak problematyczne, jak te gdzie tworzą się swoiste enklawy, a już najgorzej zamknięte obozy. To zawsze prowadzi do różnego rodzaju napięć.
A więc jestem za bezwzględnych karaniem i deportowaniem nawet najmniejszych niezgodnych z prawem zachowań imigrantów (niezależnie od kraju pochodzenia i religii). Jeśli rzeczywiście pojawiłaby się jakaś strefa gdzie zorganizowana grupa przejmuje władzę i wprowadza swoje bojówki – atak. Konkretny i totalny. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Uważam też, że w niektórych krajach przesadzono z proporacjami i może to się zemścić. Chociaż znowu – kraje te robią to świadomie i chcą po prostu zabezpieczyć się – społeczeństwa się starzeją i wiadomo, że za 20-30 lat, a może nawet za 10 będzie tam bardzo mało rąk do pracy i bardzo dużo emerytów.
Patrzmy też na to drugiej strony – jeśli jesteśmy przeciwni migracjom, to dlaczego sami jeździmy do UK, czy do USA? Oni też nie raz mieli z tym problemy. Spójrzcie na stereotyp Polaka – pijaka bijącego żonę w USA, który często przewija się przez filmy z Hollywood. Nie wiem jak was, ale mnie to zawsze bolało. Włoch to mafiozo, Francuz to kochanek, a Polak to kmiot mówiący pongliszem. W UK już tak nas nie postrzegają, ale wystarczy poczytać trochę archiwum Daily Mail i The Sun, żeby zobaczyć, że wcale nie było zawsze kolorowo.
Migracje są i będą, nie wrócimy do ery zupełnie zamkniętych granic, chociaż… no właśnie. Tempo i proporcje. To jest klucz!
Czy Polska w związku z tym powinna otworzyć granice dla uchodźców i imigrantów?
Skoro mówimy i o imigrantach, i o uchodźcach, to możemy poruszyć temat „opłacalności“. Przy uchodźcach raczej się o tym nie mówi, bo nie rozpatruje się tego „czy się opłaca“ tylko tego „czy możemy pomóc“. Kiedy okręt przepływa koło tratwy z rozbitkiem to ratuje go żeby go uratować, a nie zastanawia się, czy się przyda na pokładzie, prawda? :) Ale ok, pomówmy o szerszym zjawisku.
NIE, nie mam problemu z imigrantami. Pod kilkoma zastrzeżeniami rzecz jasna. Po pierwsze muszą stosować się do naszego prawa, bezwzględnie. Our way or highway jak to mówią Amerykanie, nie ma taryfy ulgowej.
Co do asymilacji kulturowej to nie mam tutaj twardych wymagań. Jeśli przestrzegają prawa i nie narzucają innym swoich zwyczajów to nie muszę kazać im jeść naszego jedzenia i ubierać się po naszemu. Tak samo jak nikt nie każe Polakowi na emigracji jeść krewetek, niech je pierogi i schabowe, na zdrowie. Przecież to właśnie kultura azjatycka wniosła tak dużo do naszej! Nie mówię nawet o dawnych wiekach, mówię o XX i XXI wieku. W każdym mieście mamy kebaba. Zajadamy się nim, wrósł już w polski krajobraz. Czy to źle? Pewnie, że nie :) Ja nie żałuję. Słabo gdyby musieli sprzedawać tylko pierogi. Ale do tego jeszcze wrócę.
Po trzecie wreszcie – liczby i struktury. I to jest tutaj kluczem. Ilu uchodźców może przyjąć Polska? Nie wiem, nie znam się na tym. Ale jestem w stanie odnieść się do niektórych propozycji. Na przykład tej Papieża Franciszka. Serio, jedna rodzina na parafię to jest NIC. Polska by nawet tego nie poczuła. Jesteśmy olbrzymim krajem. 40 milionów ludzi – to byłoby jak wsypanie łyżeczki soli do wanny. Nikt tego by nie poczuł. Mieliśmy o wiele większą imigrację z Czeczenii. I co? I nic. Serio, pomyśl o liczbach.
Problemem w przypadku Polski jest to, że w przeciwieństwie do takich Niemiec mamy (AFAIK) słabe i nieprzygotowane do przyjęcia dużych ilości uchodźców struktury różnego rodzaju. Dla Niemców to chleb powszedni – są całe szkoły uczące imigrantów języka i kultury. I o to chodzi, nie jest problemem ich przyjąć. Problemem jest nimi się w odpowiedni sposób zająć. Chociaż jak mówię – nie wiem jak wydajne są nasze struktury i jaka jest liczba graniczna.
Ale kilka tysięcy? SERIO? Czterdziestomilionowy naród trzęsie się przed kilkoma tysiącami? BŁAGAM :) To trochę jak w tym starym dowcipie, gdy 100 Żydów ucieka przed Arabem. – Ale was jest 100, a on jeden?! – A fiadomo, kogo dorfie pierfszego? ;)
A co z naszą tożsamością i kulturą?
I znowu. Ja myślę, że nawet milion by jej nie rozmył. Mamy na tyle silne poczucie polskości, że nie widze kompletnie gdzie w jakichś polskich miasteczkach mogłyby powstać centra religijne będące zagrożeniem dla czegokolwiek. Zagrożeniem są często tępi i agresywni mieszkańcy naszego kraju – to jest realny problem. Znowu wrócę do kebabów. Nie wiem ile jest ich w Polsce. Ale w każdym miasteczku jest co najmniej jeden. Więc spokojnie kilkadziesiąt tysięcy. Czy są w związku z tym jakieś problemy? To często ludzie z Syrii, albo Turcji. Czy też innych krajów azjatyckich. Pewnie część z nich to muzułmanie. I co? I nico. Możemy zjeść kebsa po imprezie. Kebsy są częścią krajobrazu Polski.
Czy boję się islamu?
Nie, nie boję się islamu. Nie boję się żadnej ze znanych mi, największych religii. Religie same w sobie nie są zazwyczaj żadnym zagrożeniem. Zagrożeniem są fanatycy religijni i prawdę mówiąc pewnie każda religia ich posiada. Nie posiadam zbyt dużej wiedzy o islamie, ale jestem w stanie odrzucić większość mitów – zdrowym rozsądkiem oraz brakiem udowodnienia pewnych rzeczy. Mój mózg funkcjonuje na sposób europejski – to winę, a nie niewinność trzeba udowodnić.
Po sieci krąży mnóstwo cytatów z Koranu wyrwanych z kontekstu, a analizowanie tak starego tekstu źródłowego bez żądnej wiedzy, bez przypisów nie ma żadnego sensu. Najbardziej znany fragment Koranu, o zabijaniu niewiernych poprzedzony jest wersami, które często się pomija, a mówią one o tym, że nie należy atakować, a jedynie bronić się gdy jest się zaatakowanym.
Znam osobiście kilku muzułmanów, poznałem ostatnio polskich tatarów, mówili oni wtedy dość jasno o tym w co wierzą, w co nie, co jest mitem a co jest prawdą. Wspominali zresztą o próbach zwerbowania ich przez ekstremistów swego czasu – pogonili ich stamtąd, bo to nie jest zupełnie ich świat i ich wierzenia. Większość opinii na temat islamu, która krąży po fejsie to bujdy wyssane z palca i legendy nakręcane przez polskich ekstremistów. W to im graj. Czerpanie wiedzy na temat islamu z prawicowych serwisików to jak czerpanie wiedzy medycznej z forum dla matek. Podobny poziom.
Zresztą muzułmanie to 1,8 miliarda ludzi na świecie. To takie miejsca jak Dubaj, która są dalekie od naszych wyobrażeń o prymitywnym ludzie pustyni montującym bomby. A także Indonezja – największy kraj muzułmański na świecie. W którym kobiety często nie są wcale traktowane dużo gorzej niż w naszym kraju pełnym szowinistycznych januszy (mówię oczywiście o stanie faktycznym, bo teoretycznie kobiety mają takie same prawa, ale do prawdziwego równouprawnienia brakuje jeszcze dużo).
To także multum odłamów tej religii. Słyszeliście o tym, że buddyści na Sri Lance ostatnio podpalili kilka kościołów chrześcijańskich i spalili Biblię? Nie? No właśnie. A niby tacy pokojowi… Breivik też chyba nie był ani buddystą, ani muzułmaninem, prawda? Samo chrześcijaństwo ma przecież mnóstwo odłamów, a europa kultur. Ciężko wrzuca się to do jednego worka. Ja na przykład nie chcę być w jednym worku z serbskimi zbrodniarzami – chrześcijanami – którzy w Srebrenicy wymordowali ponad 8 tysięcy muzułmanów. Zupełnie nie.
Boję się ekstremistów. I terrorystów. Terroryzm nie ma religii. A sam islam nie każe zabijać, jeśli tak jest dlaczego 94% muzułmanów (tyle jest wg badań nieekstremistycznych muzłmanów) nie zabija, nie rabuje i nie chce atakowania innych krajów?
A co z patrolami szariatu w Niemczech?
Pytałem o to ostatnio w Niemczech i dla Niemców to jest jakiś marginalny problem, w przeciwieństwie do polskiego fejsa (fascynuje mnie zresztą, że Polacy zdają się wiedzieć więcej o Szwecji, UK i Niemczech niż przedstawiciele tych krajów :D). Mój niemiecki znajomy powiedział mi, że patrol taki uformowali nie Arabowie, ale… niemieccy konwertyci. Niemcy, którzy zapuścili brody i przeszli na jakiś „hardkorowy“ wariant islamu. Zresztą dostali podobno dość szybko wpierdziel i sprawa się zakończyła. Pamiętaj, że:
– prawicowe serwisiki będą nagłośniały takie przypadki, bo to jest zgodne z ich ideologią, po to byście powiększyli szeregi myślących podobnie
– duże media będą o tym pisały, bo nudne byłyby teksty o muzułmanach, którzy się zasymilowali i pracują od 9 do 17 w oddziale banku.
Zresztą najbardziej podobało mi się zdanie „Większy problem mamy z patrolami skinheadów. Imigrantów zawsze można deportować. Z Niemcami gorzej.“ :)
Czy boję się Arabów?
Nie, nie boję się Arabów. Przede wszystkim nie określam tym terminem wszystkich muzułmanów, a wiem, że ten termin czasem używany jest zamiennie. Jest mnóstwo muzułmanów nie-Arabów i mnóstwo Arabów nie-muzułmanów.
Zresztą, błagam, Wy też pewnie się nie boicie. Kupujecie od nich kebaby (choć to często nie Arabowie, ale Turcy czy przedstawiciele innych krajów), oglądacie filmiki jak ścigają się złotymi mercedesami gdzieś tam w Zatocie Perskiej. Nie wyobrażam sobie ich wszystkich na podstawie ekstremistów, tak samo jak nie wyobrażam sobie europejczyków na podstawie na przykład Antoniego Macierewicza, Tadeusza Rydzyka czy Stefana Niesiołowskiego.
Boję się ekstremistów, terrorystów. Niezależnie od przekonań. Boję się także polskich nacjonalistów, kiboli, czy bandziorów. To od nich mogę dostać wpierdziel bo okaże się nagle, że skoro skończyli się ludzie innych narodowości, to będą spuszczać wpierdziel za to, że jestem z innego miasta. Boję się ludzi, którzy nienawidzą.
Czy jest się w stanie odróżnić imigrantów od uchodźców?
W dużej mierze nie. I tak, to jest problem. Tak samo jak ten, jak wyłowić z ich szeregów terrorystów. Ale znowu – wszystko jest kwestią proporcji i liczb. Przy kilku tysiącach naprawdę nie jest aż tak dużym problemem zlustrowanie ich. Chociaż… czy to naprawdę jest aż tak ważne? I czy da się postawić jasną granicę? Mnóstwo ludzi uciekło z Polski podczas II Wojny Światowej, czy za komuny nie dlatego że groziła im tu śmierć. Dlatego, że tam mieli nadzieję na lepsze życie. Jednym się udało, innym nie. Mówimy o milionach ludzi! w UK, czy USA.
Czy musimy odmawiać tym osobom prawa do lepszego życia? Dlaczego? Dlatego, że ukradną nasze zasiłki? HAHAHAHA jakie zasiłki? :D Dlaczego zakładacie, że na pewno nie będą tu pracować? Bo z badań jakiegoś prawicowego serwisiku wynika, że… blablabla. Mercedes właśnie zrekrutował spośród uchodźców iluś inżynierów do swojej fabryki. Damaszek to naprawdę nie pustynia z pasącymi się kozami!
Powstał ostatnio taki fajny obrazek. On to dobrze pokazuje ;)

W Polsce naprawdę nie da się żyć z zasiłków za bardzo. Wiecie przecież o tym.
Gdyby rzeczywiście byli w potrzebie to…
Ida Mokwa napisała o tym bardzo fajny tekst. Przypomniała powódź w Polsce. To jak reagowali ludzie którym żywioł zabrał dom, o tym jak czasem wyrzucali to co im dawano, jak wpadali w szał.
Serio, chcesz oceniać na chłodno ludzi, którzy wędrują na drugi koniec świata, podczas gdy ty grzejesz dupę w fotelu i popijasz herbatkę? Skąd masz do cholery pojęcie o tym jak działa psychika takiego człowieka? To takie proste? Nie, życie nie jest proste, jest zajebiście skomplikowane, szczególnie jeśli chodzi o parter Maslowa. Po prostu. Więc błagam, nie oceniaj tych ludzi w prosty sposób. Jest milion czynników, które mogą wpłynąć na takie zachowanie. Jakiś czas temu czytałem tekst opisujący zachowanie pasażerów pociągu, który stanął w polu, bo PKP dało ciała. Nikt nie umierał z głodu. Nikomu nie rozjebali domu. Ludzie wpadali w szał i chcieli linczować konduktorów. Polska, nasi. Dziwne? Nie dziwne. Ludzie są tylko ludźmi.
A może nie chcą przyjechać?
To już nie nasza sprawa. To znaczy jeśli nie chcą to nie przyjadą. Jeśli potrzebują rzeczywiście dachu nad głową, to przyjadą. To takie proste. Nie martwmy się na zapas. Zresztą – bądźmy szczerzy ja też wybrałbym Niemcy niż Polskę, gdybym był uchodźcą i mógł decydować. Tak samo jakbym wybrał Hong-Kong, a nie jakąś mongolską wioskę. Dziwicie się? :)
A właściciel Amrita…
I wiele innych tego typu argumentów traktowanych jak tarcze. SO WHAT? Jakiś jeden typek napisał, że nie chce by ktoś przyjeżdżał. Pewnie, że nie chce. Chodzi w garniturze, a raczej jeździ wypasioną fura, nagle ma przyjechać ileś tysięcy jego rodaków, którzy zaburzą jego zajebisty wizerunek. A gdyby tak do kraju, w którym Polak się urządził miało przyjechac iluś Januszy, czy on byłby happy? Średnio. A może boi się kebabowej konkurencji? ;)
A terroryści…
Oni i tak się dostaną. Serio. Myślisz, że potrzebne jest pozwolenie na wpuszczenie kilku tysięcy osób, żeby oni mogli się tu dostać? Oni i tak się dostaną jak będą chcieli. Sa na to miliony sposobów. Ucierpią na tym ci, którzy nimi nie są.
To tak jak ze wszystkim innym. Menele i tak upijają się w parkach, a przez głupie prawo, zwykły człowiek nie może napić się piwa „pod chmurką“.
Dealerzy twardych narkotyków i tak są bezkarni, a zwykły człowiek wsadzany jest za posiadanie pół grama marychy.
Tak i tutaj – terrorysta i tak się dostanie na zachód jak będzie chciał. Ale przez naszą niechęć, czy wręcz nienawiść nie dostaną się osoby, które naprawdę tego potrzebują.
To co powinno się robić?
Oczywiście ten kryzys nie wywołał się sam. Zachód maczał w tym palce, wspierając poszczególne siły, problem powinien być rozwiązany NA MIEJSCU. Tam. Wyemigrują najsilniesi, bieda i problemy zostaną tam. Powinno się rozwiązać ten problem, choć oczywiście to też nie jest takie łatwe, a zaprowadzanie demokracji na wschodzie wygląda jak starania Daenerys Targaryen. Bez sensu.
Ale pomimo tego, nie powinniśmy zamykać się na jakieś śmiesznie małe kwoty, które nie grożą 40 milionowemu krajowi – ani kulturowo, ani ekonomicznie. Bo ten strach jest śmieszny.
A to co boli mnie najbardziej to fakt iż na jaw wyszła nasza ksenofobia, skłonność do wierzenia we wszystko co jest napisane w sieci oraz to jak szybko strach przechodzi w niechęć, niechęć w pogardę, a pogarda w nienawiść.
Bo strach jestem jeszcze w stanie zrozumieć. Ale nienawiść, którą zrodził – to dla mnie już zupełnie niepojęte. Niestety.
Bo kwestia imigrantów nie będzie nas wcale jakoś mocno dotyczyć. I zaraz o niej zapomnimy (ZAKŁAD?). Tak samo jak o konflikcie na Ukrainie. Ale ja będę musiał żyć, ze świadomością jak wiele osób okazało się tak łatwo nienawidzić za inność oraz wierzyć w mity.
Niesmak pozostał.