W pewien piękny, słoneczny, wakacyjny, sierpniowy dzień mój iPhone 6 dokonał żywota. Było na tyle upalnie i na tyle beztrosko, że dopiero wychodząc z wody zauważyłem, że nadal tkwi w mojej kieszeni spodenek. Nie było co reanimować, woda ściekała po wewnętrznej stronie szybki. Jako, że miesiąc wcześniej wymieniałem go z powodu zbitej szybki postanowiłem dać chwilę odpocząć mojemu portfelowi i korzystając z okazji potestować nieco coś z andkiem. Po raz kolejny.
[Mały disclaimer dla dociekliwych – to NIE jest notka sponsorowana, wypożyczyłem tylko telefon na testy]
Moje pierwsze podejście do Androida było zupełnie nieudane – leciwy Samsung pokazywał mi co chwilę zęby. Było wszystko czego w Androidzie nie lubiłem – był kanciasty, wolny i wymagał co chwilę decyzji czy instalacji Czegoś-Tam. Nie chciałem. Nie mam na to czasu. Potrzebowałem zawsze telefonu, który jest wygodny, szybki i ma minimalną krzywą nauki. Nie mam czasu na zbyt długie zabawy i tuningowanie go. Z tego też powodu nie do końca przypadł mi do gustu android podczas testowania trzech telefonów – Sony Xperia Z1 Compact, Samsunga Galaxy S5, i HTC One M8 w zeszłym roku. Sony był przeładowany dziwnymi funkcjami i mi nie leżał, Samsung też nic mi nie urwał, jedynie HTC przekonał mnie do siebie, ale nie na tyle, by porzucić jabłko. Nadal uważałem to samo – więcej możliwości, większa wolność i tak dalej. Jednak wcale nie jakaś super bateria, wszystko wolniejsze, podstawowe funkcje niedociągnięte względem iOS. I to “coś”. Trudno powiedzieć co. Może jakaś miodność, wygląd, cholera wie? Wiele rzeczy uwierało mnie jak mały kamyk w bucie podczas wędrówki. Niby nic, a jednak.
Pierwsze wrażenie
I to zmieniło się od momentu wzięcia S6 do ręki. Może to kwestia zmiany podejścia, a może innych czynników sprzętowo-softwarowych? Pewnie wszystko po trochu.
Tak, telefon jest ładny i zgrabny. Choć na to nie zwracam specjalnej uwagi. Ale tak, podjarałem się po włączeniu ekranu. Ostrość robi wrażenie i trudno tego nie zauważać. Wygląda to ślicznie. Nie zwracam też od dawna uwagi na specyfikacje – to już nie czasy kiedy ścigało się z kumplami na zegar w procku i ilość RAM. Jednak trzeba przynać, że telefon jest cholernie szybki i nie miałem żadnego dyskomfortu względem ajfona. I trzecia rzecz – nowy Lollipop jest po prostu świetny i moim zdaniem dogania (a pod wieloma względami przegonił już) iOS. Tak, powiedziałem to. Serio. A nakładka Samsunga jest minimalistyczna, dostosowana i po prostu dobra. Ale po kolei. Co podobało mi się najbardziej?
System
Jak już napisałem system robi na mnie wrażenie i przestałem mieć wrażenie, że to ubogi kuzyn iOS. Wszystko chodzi szybko i płynnie, telefon zawiesił mi się może dwa razy w ciągu 3 tygodni i była to wina jakiejś jednej apki (prawdę mówiąc iOS po 2 tygodniach zawiesił mi się tyle samo razy). Zawsze instalowałem launcher Nova, tym razem pozostawiłem ten samsungowy bo nie jest zły.
No i widgety. Kurcze, pamiętam, że rok temu trochę mnie denerwowało to, że apki są w jednym miejscu, a moje “pulpity” to co innego. Ale to chwila przyzwyczajenia – to naprawdę jest świetne, a gdy doda się do tego widgety to rzeczywiście jest to fajne rozwiązanie. Przyzwyczaiłem się bardzo do tego i brakuje mi tego teraz na iOS, to on wydaje się ubogim kuzynem. Duży zegarek i pogoda, wyszukiwarka Google, to naprawdę wygodne. Czekam aż iOS wprowadzi jakieś REWOLUCYJNE widgety ;)
To czego bardzo mi brakuje to szybka, uniwersalna wyszukiwarka. To chyba najczęstsza rzecz z której korzystam w iOS. Ja wiem, że to kwestia przyzwyczajeń, ale ja nawet apki szybko nią wyszukuje. Jeden ruch palcem w dół ekranu i pisze. Nazwisko, apka, cokolwiek. Owszem niektóre androidowe launchery to mają, ale uwierzcie mi, to JEST wolniejsze. Znacznie. A przy takiej funkcji każdy ułamek sekundy ma znaczenie.
(Chociaż… zainstalowałem teraz iOS9 i oni to spieprzyli. Spotlight niestety nie wyszukuje mi dobrze nazwisk ostatnio i nie jest to tylko mój problem z tego co czytam po forach, coraz gorzej z Apple eh)
No i przycisk WSTECZ! Jego brakuje mi najbardziej! To naprawdę prosta, ale genialna rzecz.
Telefon
To co drażniło mnie rok temu to jakieś kanciaste apki do dzwonienia. Trudno to opisać, ale w tak podstawowych sprawach ergonomia jest kluczowa. Chciałbym szybko wybrać numer i zadzwonić. Nie chcę się teraz rozwodzić nad poszczególnymi przyciskami itp, ale dzwonienie jest mega łatwe i przyjemne. Szczególnie wybieranie nazwiska klawiszami 1,2,3,4,5,6,7,8,9 – piszesz nazwisko jakbyś pisał słownikiem T9 i już. Fajne i szybkie! Plus małe bajery – choćby pokazywanie nazwiska nieznajomej osoby, która dzwoni, razem z ostrzeżeniem (że to na przykład spamer). Nowy iOS też wyciąga takie dane z maili, ale to co innego.
Aparat
Wreszcie jestem zadowolony z aparatu. Jest on zarówno dobry sprzętowo jak i softwarowo. Nie ma dziwnych funkcji typu “dinzaury w pokoju” jak Xperia, ale ma… wreszcie ustawianie ekspozycji dotknięciem palca. Przecież to podstawa gdy zdjęcie jest kontrastowe! Dostęp do aparatu też jest szybki, ale to bardziej kwestia szybkości całego OS.
Aha, Samsung ma inne proporcje zdjęć. Dłuższe są. Czy to dobrze? Hmm, średnio.
Jeśli chodzi o ogólne ujęcie to iPhone nie doświetlił cieni, za to Samsung przepalił niebo. Jak widać nadal rozpiętość tonalna jest w telefonach taka sobie.
Iphone nie radzi sobie zbyt dobrze z makro, Samsung o wiele lepiej. Do tego kamera z boku pozwala lepiej dobrać ujęcie.
No i szeroki kąt do selfie! Super sprawa. Na wyciągniętej ręce, na Samsungu obejmowałem się od pasa w górę. Nawet na lekko zgiętej (żeby nie wyglądała jak kij do selfie) też o wiele więcej.
Powiadomienia
I to jest funkcja w której się zakochałem. Szczerze mówiąc – nie używam specjalnie powiadomień iOS. To znaczy widzę je na zablokowanym ekranie, ale nigdy nie ściągam ich w dół, bo tam jest burdel trochę. Zawsze jest ich za dużo i… no nie, po prostu nie.
Powiadomienia w Androidzie mają postać dużych kafli, które wygodnie się przegląda i które ułożone są chronologicznie. W dodatku z ich poziomu można zrobić wiele rzeczy – choćby zatrzymać grającą piosenkę i wiele innych rzeczy. Są też zintegrowane z Google Now, które podpowiada często fajne rzeczy. Korzystałem z nich i bardzo brakuje mi ich w iOS. Przyzwyczaiłem się przez 3 tygodnie!
Bateria
Bateria to największy zawód. Niestety telefony są coraz cieńsze i taki heavy user jak ja nie daje rady wytrzymać bez ładowania w ciągu dnia. S6 rozładowywał mi się bardzo szybko – o wiele szybciej niż iPhone 6. Nie zrozum mnie źle – tobie pewnie starczy na cały dzień, ale ja naprawdę duuuużo korzystam. Szczególnie Snapchat zżera mnóstwo baterii.
Lekką osłodą jest szybkie ładowania – 2 amperowa ładowarka ładuje telefon w godzinę, a chwilka podpięcia się gdzieś tam na mieście daje dużo energii. Ale mimo wszystko zaliczym to do minusa. Pewnie ten świetny ekran żre baterię jak pacman dropsy.
Aplikacje
Kolejna sprawa to niestety traktowanie apek na androida po macoszemu przez sporą część developerów. Nie da się ukryć, że te apki są gorsze, dostają później update’y itp. Swarm zawieszał mi się i nie chciał mnie często checkować, Snapchat wrzucał snapy z o wiele gorszym dźwiękiem i obrazem co wszyscy mi od razu powiedzieli. Oprócz małych ciekawostek (takich jak ta, że apka na Facebooka pozwala tagować i osoby, i firmy a ta na iOS nie) trzeba jasno stwierdzić, że w większości wypadków nadal apki na iOS wychodza szybko i są ładniejsze. Chociaż u nas jest inaczej, czego przykładem jest Clouto i Listonic :)
Dlaczego jednak iPhone?
No właśnie. W końcu siedze na iPhone 6. Dlaczego? Z dwóch powodów.
Pierwszy to jeszcze jedna (ostatnia?) szansa, którą daję ekosystemowi iOS i OSX. Jestem nim coraz mocniej zawiedziony, bo naprawdę nie oferuje żadnych nowatorskich rozwiązań. I nie chcę słuchać bzdur w stylu “bo nie trzeba”. Od wczoraj mam OSX El Capitan i cieszę się, że są za darmo, bo… ja nic nie zauważyłem. No prawie. To trochę jak z aplikacją Mail – podobno jest tak super, że już nie trzeba nic dodawać. A wystarczy zobaczyć Airmail, żeby zobaczyć jak może wyglądać i działąć program pocztowy. A wystarczy wziąć niektóre funkcje z Androida, żeby zobaczyć, że jest co robić. Ale tak, mam Maka Air i korzystam z pewnych opcji takich jak notatki. Wykorzystuję też “Find my iphone” do dzwonienia głośno telefonem Mary gdy ma go ściszonego w torebce (panowie, genialne rozwiązanie!), ale… to przecież mogę robić z poziomu WWW.
Drugi powód jest bardziej prozaiczny. Jako, że iPhone 6 był na gwarancji, przysługuje mi taki sam za pół ceny. A za 1400 zł nie kupię żadnego wypasionego telefonu z andkiem.
iOS-owe przywitanie
iOS przywitał mnie gorzko. Nie raz już pisałem, że iTunes to moim zdaniem aplikacja którą powinno się zakopać pod ziemią i wymazać z pamięci – nienawidzę jej od lat. Kiedyś, w czasach Winampa robiła mi syf w mp3 (bo ja chciałem je trzymać inaczej) a teraz robi mi zawsze syf z backupem. Serio, backup i odzyskiwanie danych z iPhone to zawsze jakiś ból – za pierwszym razem ściągnęło mi apki bez danych (wyzerowane wyniki w grach!!), za drugim razem skasowało wszystkie foldery i rozsypało apki po całym telefonie (już tak kiedyś miałem). Dopiero trzecie odzyskiwanie zadziałało. To tak w temacie przyjazności iOS. Dodatkowo po instalacji iOS9, jak ju pisałem, wyszukiwarka (którą przed chwilą chwaliłem) przestała mi wyszukiwać nazwiska. Nie tylko mnie – to znany w supporcie Apple problem. Udało się to rozwiązać (choć nadal nie zawsze dobrze działa), ale trzeba było się naszukać.
Podsumowanie
Tak, powiem to po latach – wreszcie Android dogonił, a w niektórych aspektach przegonił iOS. Ten nie proponuje mi nic nadzwyczajnego, poleruje funkcje, które ma, a moim zdaniem to trochę za mało, bo telefony za 5 lat na pewno będą robiły kosmiczne rzeczy, to nie marynarki, które z roku na rok zmieniają tylko leciutko kształt klap.
Jest spora szansa, że następnym telefonem będzie coś z androidem. Ale cóż – poczekajmy jeszcze rok.
P.S. Nie testowałem innych modeli, chciałem porównać choćby Sony Xperia, który jest bardzo zachwalany, ale Sony nie odpisywało ani na maile, ani na zaczepki na Twitterze. A chciałem za darmo. Nie, to nie :)