Nie używałem zegarka od dobrych dziesięciu lat – od kiedy koledzy studenci gwizdnęli mi go w szatni podczas WF (serio, obrobili wszystkim portfele i zegarki na odejście, bo wiedzieli że nie zdadzą sesji). No może z małymi wyjątkami – mam taki tani zegarek z Decathlonu, który biorę na niektóre wyjazdy, przez chwilkę nosiłem też zegarek podczas urlopu – wtedy nie noszę zawsze smartfona. Do sprawdzania godziny używam wyłącznie telefonu. Nie miałem też wcześniej żadnego smartwatcha. Dlatego w sumie bardziej niż z testowania samego Samsunga S5, ucieszyłem się z testowania Samsunga GearFit. I wiecie co? Przyzwyczajenie się do niego zajęło mi właściwie jeden dzień. To jak z jazdą na rowerze :)
Nie zwracam nigdy olbrzymiej uwagi na wygląd sprzętu elektronicznego, ale lubię rzeczy ładne, a zegarek jest w sumie jednak trochę biżuterią. Czy GearFit jest ładny? Średnio. Ot, elektroniczna opaska. Co prawda wygląda lepiej od Apple Watcha, ale z drugiej strony chyba wszystko wygląda lepiej :)
Smartwatcha oceniam generalnie dobrze, choć dla mnie jest on w sumie pół-smart. Spodziewałem się prawdę mówiąc więcej – a to wygodny przyrząd do sprawdzania godziny i kilku innych spraw, nie wyczułem specjalnie jego „inteligencji“. Ma kilka przydatnych funkcji, ale chyba spodziewałem się po nim więcej. Chciałbym chyba urządzenia które lepiej zanalizuje to co robię, które będzie w trochę niewidoczny dla mnie sposób zbierało dane i jakoś je przetwarzało. Dostałem natomiast urządzenie z mini ekranem, które robiło kilka rzeczy, dopiero jak je o to wyraźnie poprosiłem. A to jednak jest mało smart. A co dokładnie robiło?
Sprawdzanie godziny i pogody
To co najbardziej drażniło mnie od początku w zegarku, to fakt, że wszystko wyświetlane jest poziomo. Oznacza to, że o ile nie wygniesz bardzo ręki, to widzisz godzinę pod kątem 90 stopni. To bardzo niewygodne. Całe szczęście można to zmienić w ustawieniach od czasu pierwszego update. Dostajemy wtedy bardzo wąski i wysoki wyświetlacz.
Godzina jak godzina, niestety źródło pogody jest trochę od czapy – często temperatura była kompletnie absurdalna. Co więcej, inna niż ta na telefonie :) I nie tylko to…
Licznik kroków
… no właśnie. To samo z krokami. Te zmierzone przez zegarek różniły się od tych zmierzonych przez telefon :) I to czasem znacznie… Ale ok, samo mierzenie kroków jest fajne. Motywowało mnie to do bicia kolejnych rekordów w ruszaniu tyłka od biurka :) Po raz pierwszy od dawna zacząłem w ogóle zwracać na to uwagę.
Pomiar tętna
To niby zabawka, ale wkręciłem się. Okazało się, że mam je często w okolicy 100 – dzięki temu zegarkowi odstawiłem nieco kawę i Redbulla, bo rzeczywiście chyba przeginałem. Niestety mierzenie tętna było dość upierdliwe, zazwyczaj działa jak czytnik linii papilarnych na S5 – za trzecim albo czwartym razem. I znowu – odczyt z zegarka i odczyt z czujnika S5 różniły się, czasem o 5 czy 10. To dużo.
Informacja o mailach
To chyba przydatne tylko tym którzy bardzo czekają na maile. NA tak małym ekraniku zbyt wiele się nie odczyta, ja podłączyłem tam mojego gmaila prywatnego, co powodowało, że co chwilę dostawałem info o jakimś newsletterze czy innej tego typu rzeczy – masakra :) Chyba tego specjalnie nie potrzebuję.
Informacja o telefonie
O i to chyba najbardziej przydatna rzecz. Właściwie zawsze przy pracy mam na uszach słuchawki i czasami zdarza mi się nie zauważyć, że ktoś dzwoni. Ze smartwatchem od razu o tym wiem – świetna sprawa. Pokazuje mi też rozłączenie się z telefonem gdy odejdę od niego zbyt daleko, to dobre gdy gdzieś go zostawisz.
Fitness i inne
Prawdę mówiąc połączenie z Endomondo jest zrobione dość topornie. Liczyłem np na przekazywanie tętna na bieżąco, ale nic z tego. To tak nie działa. Równie dobrze mogę więc włączać to w telefonie, tym bardziej że do tego lepszy i dokładniejszy jest licznik kroków niż GPS. Znowu – fajne, ale niedorobione.
Czujnik snu i budzik
Na to też mocno liczyłem – marzę o programie, który będzie budził mnie w odpowiedniej chwili i mierzył mój sen. Apki smartfonowe nie działają, bo mierzą też ruszanie się łóżka, gdy np Marysia wstaje na karmienie młodej. GearFit posiada taką funkcję, ale znowu – to chyba nie jest to. Liczyłem na przekazywanie danych do telefonu, specjalną aplikację na nim, analizowanie wykresów itp. Owszem, widziałem wykres snu, ale to wszystko. Nawet niespecjalnie potrafiłem nawigować po historii moich wykresów, nie mówiąc już o inteligentnym budziku.
Tak więc urządzenie ma zadatki na smartwatcha, choć obecnie jest dla mnie trochę półsmartwachem. Z drugiej strony – jest dość tanie, można go kupić już za 399 zł. To trochę drożej od zwykłego Timexa :) Z trzeciej strony do dobrego działania warto mieć Samsunga S5.
Co do samej idei smartwatcha przekonałem się jak najbardziej. Chciałbym jednak od niego czegoś więcej, żeby rzeczywiście w bardziej inteligentny sposób analizował to co robię, odpowiednio te dane obrabiał i wyciągał wnioski.