Quesadille traktuję trochę tak jak tosty, pizzę czy zupę krem. Znam założenia, a potem niesie mnie fantazja. Tak więc nie przywiązujcie się zbytnio do składników, inwesja twórcza bardzo wskazana. Ja tym razem trzymałem się przepisów oryginalnych, choć jak zwykle nie miałem wszystkiego, więc trochę kombinowałem. Nie ma to jak lenistwo i brak chęci pójścia do sklepu :)
Składniki:
- Mięso – najlepiej kurczak, ale może też być schab, albo nawet jakaś kiełbaska
- fasola – najlepiej czarna, ale ujdzie też czerwona
- kukurydza
- papryka – może być cała, ja miałem tylko ostrą, małą papryczkę
- czosnek
- meksykańskie tortille, lub naleśniki na słono
- starty ser żółty
- coś zielonego ;) może być bazylia, może być kolendra, ja miałem szpinak w liściach.
- gęsta, kwaśna śmietana

Przepis podaje żeby ugotować kurczaka i rozdrobnić łyżką. Ja po prostu pokroiłem w kostkę schabik i usmażyłem. Bez tłuszczu rzecz jasna – bo po co? Przedtem sól, pieprz i trochę przyprawy meksykańskiej do Taco, zostało mi jej nieco.

W tym czasie kroimy nasze zielsko na drobne kawałki. Bazylia doda oczywiście intensywnego smaku. Szpinak nieco słabszego. Nastawiamy piekarnik na 190 stopni, niech się grzeje.

Dodajemy fasolę, od razu możemy też wkroić czosnek (ze dwa ząbki, wedle uznania) i paprykę (jeśli ostra to tez nie za dużo, żeby nie było na mnie :P). Całość smażymy, aż sos z fasoli wyparuje i całość zrobi się dość gęsta i zacznie powoli przywierać. Ciągle mieszamy żeby się nie przypaliło.

Dodajemy szpinak czy też bazylię, zdejmujemy z ognia i mieszamy jeszcze chwilę.

Nakładamy farsz na jedną tortillę, tak aby całość nie dochodziła zbyt mocno do brzegów. Na to sypiemy obficie żółtym serem. Przykrywamy drugą tortillą i wkładamy do piekarnika na jakieś 10 minut.

Po wyjęciu kroimy całość nożem do pizzy, albo drewnianą łopatką – tak najłatwiej. Przy małej tortilli na 4, przy większej – nawet na 8. Górę smarujemy śmietaną. Finito! :)