Nie, to nie będzie notka o tym, żeby rozmawiać ze swoimi dziadkami, bo niedługo może ich nie być. Choć to też bardzo ważny temat – napiszę o tym kiedy indziej. Tym razem chcę was przekonać do rozmowy ze starszymi ludźmi w trochę innym celu. Po to, by ich ostrzec. Napisane na ten temat było już dużo, bardzo dużo, ale nigdy za dużo.
Mam na biurku telefon. Stacjonarny. Praktycznie z niego nie korzystam, ale skoro i tak jest w pakiecie to stoi. Przydaje się, gdy komórka ma problem z zasięgiem, albo muszę zadzwonić na infolinię i nie chcę za dużo płacić. Korzystam z niego rzadko, a jeszcze rzadziej ktoś na niego dzwoni – właściwie nie podałem tego numeru nikomu oprócz moich rodziców. Ale nie, źle wyraziłem się. To nie jest tak, że nikt nie dzwoni. Mam tu co najmniej kilka telefonów tygodniowo. Od telemarketerów.
Pierwszy rodzaj telefonów to oferty przedłużenia umowy na telefon. Zarówno stacjonarny jak i komórkowy. Tu sprawa jednak była jasna – udało mi się wytłumaczyć (grzecznie lub mniej grzecznie) zarówno Netii jak i Orange, że kolejne telefony będą odbierane jako nękanie i SAM zadecyduję kiedy i co podpisać. Cisza.
Reszta firm natomiast doskonale zdaje sobie sprawę z tego, kto zazwyczaj siedzi po drugiej stronie telefonu. Osoba starsza. Bo to one głównie korzystają z telefonów stacjonarnych. Kiedy dzwoni marketer stargetowany na osoby starsze, wiem to od pierwszej sekundy.
Mówi wolno, wyraźnie i jeszce bardziej niż zwykle mówi językiem korzyści. I o ile w przypadku telemarketerów dzwoniących na komórkę zazwyczaj rozłączam się bardzo szybko (finansowym mówię, że mam osobistego doradcę w Szwajcarii, medycznym że jetem śmiertelnie chory, albo po prostu rzucam “nie, dziękuję.” i rozłączam się) o tyle tutaj wsłuchuję się dokładnie. Z ciekawości.
Ostatnia rozmowa wyglądała następująco. Pani najpierw upewniła się, że jestem “osobą starszą”: “chciałam tylko upewnić się, że ma Pan powyżej 30 lat” (AAAAAAAAAA!). A następnie przeszła do ściemy.
“Firma Eko Bon-Ton chciałaby zaprosić Pana na poczęstunek”. Bon-Ton #omfg. Już sama nazwa mówi, że to firma dla osób nie tyle po 30 co po 60 roku życia. Nie miałem czasu zbyt długo rozmawiać, bo akurat wychodziłem, więc spławiłem panią szybko, ale zapamiętałem nazwę i zacząłem Googlać po powrocie. I miałem rację.
Zresztę bez googlania waliło to ściemą. Jaki k… poczęstunek? POCZĘSTUNEK? Poczęstunek to ja mam u Babci. To śmierdzi na kilometr jakimś MLM-em. I tak właśnie jest.
Ta firma – a także pewnie wiele innych – ściąga podstępnie starsze osoby na poczęstunki, czy na przykład występy kabaretów a następnie wciska im garnki i inne śmierdzące piramidami finansowymi bzdety. Co lepsze, kabareciarze którzy biorą w tym udział (np. Kryszak albo Pazura) w wywiadach mówią, że “nie wiedzą o co chodzi”. Ech.
Nie będę się nad tym rozwodził, bo nie muszę chyba was przekonywać, że to ścierwo straszliwe. Pomyślałem sobie tylko, parafrazując Bareję “a to być może wasza matka!”. Albo babcia. Po prostu porozmawiajcie o tym. Powiedzcie, że to tak działa. Tak samo jak spora część z was ostrzega babcie i dziadków o sposobach wyłudzania kasy “na wnuczka”, tak samo opowiedzcie o tym. Kiedy babcia, czy ciocia jadą do Ciechocinka (tam szaleją te firmy), czy jeśli mieszka sama w domu i ma telefon stacjonarny.
Chyba, że chcecie, by pierogi na następne święta, babcia przyrządzała wam na patelni za 6 tysięcy. Z wizją spłacania rat.
A marketerom którzy do mnie dzwonią będę mówił, że będą smażyć się w piekle i pytał czy wiedzą, że oszukują ludzi. Może choć jedna z tych osób zrezygnuje. Zawsze jakaś korzyść.