Chciałbyś zobaczyć przyszłość? Móc wsiąść do deLoreana i przenieść się choćby na chwilę o 50 lat do przodu? Sprawdzić jak będzie radzić sobie ludzkość, ile z naszych domysłów się spełniło? Ja bardzo. Choć oczywiście nie do końca wierzę w taką możliwość (bo wierzę, że nasze wybory mają wpływ na to co się stanie), to dużo bym dał, by zobaczyć jak będzie wyglądał wtedy świat. I taką możliwość właśnie dostałem. Mieliśmy podjechać tylko do Centrum Nauki Kopernik, gdzie na specjalnym pokazie będziemy mogli przenieść się w przyszłość. A wiecie, jak CNK coś organizuje, to nie ma żadnej ściemy.
Ściemy nie było i tym razem.
Ubrano nas w specjalne skafandry, które przeniosą nas w przyszłość. Ale nie, nie były to skafandry rodem z filmów science fiction. Bo choć wyobrażamy sobie, że dożyjemy tych czasów, nie do końca myślimy o tym jak będziemy się wtedy czuć. Bo przecież w przyszłości nie będziemy mieli tyle lat co teraz.
Na nogi i ręce założono nam ciężarki, a stawy zablokowano specjalnymi opaskami. Do tego ciasne, skórzane rękawiczki, zatkane uszy i mocne soczewki na oczy. Nie, nie było latających samochodów, gadających człekopodobnych androidów, czy sztucznej inteligencji rodem ze Star Treka. Były za to trudności. Takie same trudności, jakich doświadczają starsi ludzie dzisiaj, w 2018 roku. Zamiast przygód z laserami mieliśmy doświadczyć przygód zupełnie innego rodzaju:
– Nalania wody do szklanki,
– Wypełnienia druczku na poczcie,
– Zapłacenia monetami w sklepie
… i innych podobnych rzeczy.

Oczywiście większość z nas zdaje sobie sprawę, że te rzeczy przysparzają trudności osobom starszym, ale gdy doświadcza się tego samemu jest to naprawdę straszne. Straszne o tyle, że towarzyszące nam osoby poganiały nas i wykazywały zniecierpliwienie, co przecież nie jest sytuacją niecodzienną i zdarza się codziennie.
Starość.
Myślę o niej. Myślę często. Nie tak często jak rok temu, kiedy zbliżałem się do rozpoczęcia kolejnej dekady życia, ale mimo wszystko prawie codziennie. Patrzę na ludzi mieszkających wokół mnie, na moich kolegów z klasy, którzy z początku wydają mi się rodzicami moich kolegów z klasy, dopiero po chwili dochodzi do mnie, że to było ponad trzydzieści lat temu. Patrzę na moich sąsiadów z dzieciństwa, którzy wydają mi się tacy sami (już wtedy wydawali się starzy), ale po chwili widzę, że rzeczywiście z roku na rok coraz bardziej szurają nogami, czy bezskutecznie próbują przestać się garbić.

Uciekamy od niej i zupełnie o niej nie myślimy, bo i dlaczego mielibyśmy myśleć? To w końcu nic przyjemnego. Odgniamy myśli o niej i próbujemy udawać, że nigdy nas nie dopadnie. Z drugiej strony dołujemy się nią już w wieku dwudziestu dziewięciu lat, traktując trzydziestkę jako początek końca, choć dzięki obecnej medycynie i stylowi życia istnieje spora szansa, że to nawet nie jedna trzecia co jest nam dane.
Żartujemy ze starości czterdziestolatków, ja sam w zeszłym roku o tej porze przeżywałem istne katusze, by mimo wszystko nie myśleć o tym, że za chwilę będę w wieku inżyniera Karwowskiego. Dziś już ze spokojem wiem, że to trochę śmieszne – to nie jest tak, że życie na poważnie zaczyna się po skończeniu studiów, a zaczyna kończyć jakieś piętnaście lat później.
Mówię o starości. O tej prawdziwej starości. O tej, która bezlitośnie zabiera wszystko, wyszarpuje poszczególne zmysły obdzierając z godności, z radości życia i kontaktu ze światem. Boimy się jej i często ją wypieramy. Świat zawsze kręcił się wokół młodości i piękności, to osobniki w kwecie wieku, u szczytu swych sił produkcyjnych jawiły się zawsze jako najbardziej atrakcyjne i jak bardzo byśmy od tej naszej zwierzęcości nie chcieli uciec, to trudno temu zaprzeczyć. Dziś potęguje to fakt, że postęp technologiczny idzie tak szybko naprzód, że już mnóstwo sześciesięcio-, pięćdziesięcio-, a nawet czterdziestolatków jest odcięta od wielu obszarów publicznej dyskusji.
Choć teoretycznie w naszym kręgu kulturowym (jak w większości chyba) osoby starsze powinny być traktowane z należytym szacunkiem, to rzeczywistość wcale nie jest tak kolorowa. Lekceważenie, a nawet poniżanie takich osób jest na porządku dziennym. Bo przecież “stara baba w autobusie się pchała, a mnie akurat bolały nogi”, albo “przyszły do przychodni z nudów chyba, bo nie mają z kim pogadać”. Może nie mają. Może naprawdę nie mają?
Ale nie chcę tylko wpadać w zbyt moralizatorski ton, bo ciężko dorosłych nauczyć wartości, a szacunek do starszych jest wartością. Chcę otworzyć Wam oczy – jesteśmy jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw, zresztą cała Europa starzeje się na potęgę. W połowie XXI wieku, gdy na emeryturę będą przechodzić dzisiejsi trzydziestolatkowie, aż 40% Polaków będzie seniorami! To będzie istny armageddon pod wieloma względami – finansowymi, organizacyjnymi. Co więcej, jeśli nie uciekniemy przed starością przedwczesną śmiercią (której nikomu nie życzę), dopadnie ona każdego z nas. Chyba, że w cudowny sposób znajdziemy sposób na zwiększenie dzietności lub zaakceptujemy, że młodzi imigranci wypełnią sporą część młodszego pokolenia.
Tak czy inaczej okażmy nieco więcej empatii i zrozumienia wobec ludzi starszych. Więcej cierpliwości, więcej chęci pomocy. Czasem wystarczy tylko porozmawiać, oni często bardzo tego potrzebują. Nie traktujmy ich bezdusznie jako “zbędnych osobników w wieku postprodukcyjnym” jeśli chcemy odciąć się od naszej zwierzęcości. Nie izolujmy ich.
Więcej dowiecie się na stronie: http://www.zrozumiecstarosc.pl/