Dokonało się. Po siedmiu latach bycia wiernym użytkownikiem japka, zdecydowałem się na krok, o którym pisałem już od jakiegoś czasu na blogu. Wierniejsi czytelnicy znają moje próby – z początku nic nie wskazywało na to, że jestem w stanie porzucić Apple, ale z każdym rokiem prawdopodobieństwo wzrastało.
Już w 2009 zacząłem zastanawiać się nad wyborem telefonu, w marcu 2010 zdecydowałem się na Iphone. Jesienią 2014 roku postanowiłem sprawdzić, czy rzeczywiście Android zmienił się na tyle, bym mógł się na niego przesiąść. Testowałem Samsunga Galaxy S5, później HTC One M8. Ten drugi spodobał mi się bardziej, ale nadal nie zdecydowałem się przejść. Rok później testowałem Samsunga Galaxy S6. Jeśli chodzi o system było o wiele lepiej, telefon jednak nieco mnie zawiódł. W końcu w 2016 roku wziąłem na tapet Samsunga Galaxy S7 wraz z zegarkiem, a także Moto X Force. I prawdę mówiąc zakochałem się w tym ostatnim. A teraz…. ale po kolei.
Aaaale dlaczego?
O tym też już pisałem. Serio, nie widzę powodu wydawania tyle kasy. Po prostu. Trzy i pół kafla na telefon to dużo. Telefony z Androidem są coraz lepsze, za połowę tej ceny mam naprawdę bardzo dobry telefon. Nic mnie już w Apple nie urzeka, skończył się emejzing. Nie chcę tyle płacić i chce zobaczyć, czy rzeczywiście jest sens płacić połowę. Szczególnie teraz, bo pojawiła się ku temu okazja.
Dlaczego teraz?
Na początku wyjaśnię dlaczego akurat teraz. Po ostatnich testach ciągle nie byłem przekonany do zmiany, tym bardziej, że mój iPhone ciągle działał. Jednak mój iPhone 6 zaczyna umierać – po raz kolejny przesunęła mu się przednia kamera (raz już to serwisowano), a bateria umarła – telefon wyłącza się już przy 30%. Trzeba było kupić coś nowego.
Najpierw chciałem pójść mimo wszystko w stronę iPhone. Dać jeszcze jedną szansę. Ale nagle pomyślałem, że naprawdę nie chcę wydawać trzy i pół tysiąca na telefon. Tym bardziej, że ostatnio znacznie ograniczyłem korzystanie z niego. Serio, tyle kosztował mój Macbook! To zrobiło się mocno absurdalne. A tyle musiałbym wydać na iPhone 7, niewiele mniej na iPhone 6s. Szóstki nie ma już zbytnio sensu kupować. Dlatego stwierdziłem, że to dobry moment, tym bardziej, że mogę kupić Moto Z Play za niecałe 2 tys zł. To nie jest telefon z niższej półki, spokojnie konkuruje z topowymi Andkami, a cena naprawdę jest przyzwoita. Po testach X Force wiedziałem, że ich wersja systemu (prawie czysta) bardzo mi odpowiada. No więc sru.
Dlaczego Moto?
Tak jak napisałem – brałem pod uwagę dwa czynniki – dość atrakcyjną cenę oraz dobre doświadczenia w testach. Brałem jeszcze pod uwagę Huawei P10, ale jest znacznie droższy. Moto ma wiele fajnych ficzerów, które znałem z wersji X, opiszę je przy innej okazji, albo nawet nagram na filmie :) Bardzo dobra bateria, szybkie ładowanie, dobry aparat, miejsce na dwie karty sim, miejsce na kartę SD, mega szybki czytnik linii papilarnych.
Oraz mody! Ok, może są bez sensu, nie wiem jeszcze. Ale idea wymiennych plecków mogących mieć w sobie aparat z normalnym obiektywem, głośniki, czy nawet rzutnik jakoś mnie po geekowsku kręci.

Ale jak to Android?!
Dochodzimy do sedna sprawy. W przypadku większości appleuserów nieważny jest model telefonu. Ważne jest, że to Android. JAK TO? Przecież to system do dupy!
– Allow me to retort – jak mawia Jules z Pulp Fiction.
No więc to nie do końca tak. Owszem, historycznie rzeczywiście było tak, że Andek był systemem dla nerdów. I nie tłumaczcie mi proszę, że tak nie było, bo to jak tłumaczenie, że linux jest dla zwykłych ludzi. Yeah, sure. Nie wchodźmy w to :)
Android POZWALA na więcej customizacji, iOS na praktycznie żadne. Pojawia się oczywiście pytanie na ile dany user ich potrzebuje. Spora część ma to gdzieś i ja to doskonale rozumiem. To jak z samochodem – większość z nas kompletnie nie ma potrzeby grzebania pod maską w samochodzie. Ma jeździć, być cichy, mało palić i mieć kopa. I ładnie wyglądać :)
Ale… czasy się zmieniły. Dla Andka na lepsze. Serio. Obserwowałem zmiany tego systemu i on teraz naprawdę jest śliczny i miły w obsłudze. Mało już w nim nerdozy, czy upierdliwego konfigurowania. To poszło mocno do przodu. Przy czym nadal możemy wiele spraw ustawić po swojemu.
iOS natomiast poszedł w jakimś dziwnym dla mnie kierunku i zaczynam mieć go dość. Po pierwsze nadal mało da się w nim zmienić, ale to pół biedy. Gorsze dla mnie jest to, że to naprawdę nie jest już taki bezawaryjny system jak kiedyś. Może miałem pecha, ale na serio skupiłem na sobie większość problemów jakie przewijają się przez fora. Niedziałająca dobrze wyszukiwarka spotlight, przesunięta przednia kamera i inne – może nie ma tragedii, ale trudno było mi mówić o bezawaryjności, czy idealnym działaniu. Nadal nie ma rozsądnych widgetów, możliwości lepszej konfiguracji ekranów i takich tam.
A te nowe funkcje – no nie jaram się nimi. Ruchome zdjęcia – wow super, w teorii uchwycisz ten moment, w praktyce chwila przed zdjęciem to moment jak ktoś poprawia włosy albo dyskretnie wyjmuje kozę z nosa ;) 3d touch – żadna rewolucja dla mnie. Serio, o wiele więcej andkoficzerów do mnie przemawia.
Dwie pułapki mentalne przy przechodzeniu na Androida
Natomiast testy uświadomiły mi, że krytycy Androida wpadają w dwie pułapki. Po pierwsze oceniają nowy system przez pryzmat swoich przyzwyczajeń. Też tak robiłem. “Bo w iPhone jest tak, a w Andku inaczej”. Ale to nie wina systemu. Tylko tego, że się przyzwyczaiłeś. To, że coś jest po lewej, a nie po prawej, nie oznacza, że to gorsze rozwiązanie. Może nawet lepsze. Ale musisz się przestawić. To znaczy nie musisz, ale nie oceniaj tego w ten sposób. Znałem kiedyś osobę, która w Windowsie przenosiła pliki zaznaczając go, wybierając z górnego menu WYTNIJ, a następnie wybierając z górnego menu w nowym oknie WKLEJ. Zamiast przeciągnąć…
Druga kwestia to fakt iż często okazuje się, że owszem, ktoś testował androida ale na jakimś zawszonym retro modelu w dodatku z minimalną ilością pamięci, w wersji LITE. Kaman, to nie ma prawa działać. Warto porównać topowe telefony, w dodatku kilka. Mnie na przykład Samsung nie podchodzi, Sony niczym mnie nie urzekł, a właśnie Moto przypadła do gustu. Życie.
Co będę sprawdzał?
Nie wiem ile wytrzymam, na pewno chcę wytrzymać rok, żeby ewentualnie poczekać na iPhone 8 – jeśli miałbym wrócić do iOS. Pojawiały się nie raz opinie, że Android muli się przy dłuższym używaniu, ja używałem max miesiąc. Zobaczymy, z chęcią to sprawdzę. Kolejna sprawa to kwestia aplikacji – pisałem nie raz, że właśnie to jest największym problemem, apki na Andka są często biedniejsze. Developerzy mają przy nich znacznie więcej roboty, musza ogarniać wersje na różne ekrany modele telefonów etc. Ciekawe jak wygląda to w 2017.
W drogę!
Po 24h mało mogę powiedzieć, trochę denerwował mnie fakt, że updejty ściągały się po kolei, z osiem razy. Trudno. Ważne, że ściągnąłem Angry Birds 2 i udało mi się przenieść punkty z wersji iPhone. To bardzo poważna sprawa! :) A reszta – poczekamy, zobaczymy. Czytnik palców jest o nieeeeebo szybszy niż w iPhone 6, wreszcie jest sens z niego korzystać. Działą w ułamku sekundy. Aparat robi znacznie lepsze zdjęcia, o baterii nie ma co gadać. No ale porównuję to ciągle do 6, a nie 6s czy 7. Aha, jest mini jack :P I szybkie ładowanie. Póki co – bardzo in plus. W poniedziałek jedziemy na trip po Europie, obserwujcie Instagrama, zresztą część zdjęć będę wrzucał też tu :)