Wiecie co to pożyczona nostalgia? To nostalgia za czasami, których nie mieliśmy szansy przeżyć, lub których po prostu z różnych względów nie przeżyliśmy. I kiedy patrzę na PlayStation Classic, to właśnie jest uczucie, które czuję. Bo ja nigdy nie byłem konsolowcem.
To znaczy nigdy jak nigdy – od 10 lat nim jestem, a to za sprawą emigracji do Szwajcarii, sprzedania mojego PC i kupienia sobie PlayStation 3 w 2008 roku. Ale nie oszukujmy się, to dla mnie czasy mocno nowożytne. Moje pierwsze wspomnienia growe to lata 80, C64, a później Amiga, natomiast lata 90 to Pecet. Nie czuję takiej miłośco do kartridży jak spora część moich czytelników, miłością darzą raczej joystick, a nie stary pad z charakterystycznym krzyżykiem. Czy w takim razie ten produkt jest dla mnie? Tak, myślę, że tak. Z kilku powodów.
Co to jest?
Ale najpierw krótkie wprowadzenie dla tych, którzy nie wiedzą o jakiej konsoli mówię. Otóż SONY wypuściło w zeszłym roku miniaturową wersję swojej pierwszej konsoli. Taką z dwoma padami na kablach i wbudowanymi grami. Grami naprawdę retro, bo nawet taka osoba jak ja, która jak już pisałem, nie przeżyła lat nastoletnich z tymi tytułami, doskonale zna ich kolejne części. Chociażby:
GTA 1
Resident Evil 1
Metal Gear Solid 1
Tom Clancy’s Rainbow Six
czy wreszcie Final Fantasy VII.
Oprócz tego dwa tytuły, które znałem doskonale, czyli Tekken 3 i Abe Odyssey.
Zanim napiszę dla kogo ten produkt ma moim zdaniem sens, napomknę, że to nie jest moja pierwsza styczność z emulatorami, czy innymi urządzeniami przenoszącymi nas niejako w czasie. Od wielu lat wypróbowuje różne emulatory, czyli programy pozwalające odpalać stare gry, na komputerze, mam też urządzenie pozwalające mi odpalać takie gry z karty SD. Zazwyczaj te rozwiązania mają jedną wadę – są albo zależne od komputera, wymagają konfiguracji i kombinacji, albo są zamknięte w pudełeczkach, które też idealne nie są – wymagają chośby konwerterów sygnału na HDMI, dodatkowego zasilania itp. A to jednak trochę zniechęca.
PlayStation Classic to produkt Plug&Play. I to w wielu przypadkach jest naprawdę nie bez znaczenia. To produkt, który w 2019 bez problemu podpinamy do dowolnej ładowarki USB, następnie do telewizora, czy rzutnika kablem HDMI i… voilla! Ja wiem, że istnieje spora grupa ludzi dla której nie jest to żadna zaleta, wiem jednak, że dla tak zwanych “normalsów” różnego rodzaju konfigi i inne tego typu sprawy to mur nie do przeskoczenia. Zresztą nawet ja “na stare lata” robię się chyba coraz bardziej leniwy i lubię gdy coś mi po prostu działa. To jak Netflix vs dawne ściąganie filmów, dopasowywanie napisów, polskie znaki, przesunięcia, brr!
Powrót do młodości?
Czy te gry są dziś grywalne? To zależy. Jak już mówiłem ja podchodze do nich zupełnie inaczej, bo w te pierwsze części w większości nie grałem. Wiem natomiast jak to jest odpalić grę w którą cięło się za dzieciaka godzinami i wiem, że nawet po 30 latach jestem w stanie zapamiętać, że w danym miejscu należy podskoczyć. Niesamowite, co?

Tak więc osoby, które spędziły przy nich długie godziny zamist odrabiania lekcji, powinny być wniebowzięte. A i dla mnie ciekawe było zobaczenie jak wyglądały pierwsze części kultowych gier. Gier, które znam z następnych edycji. Choć w niektóre – gdy poznaje się je dziś po raz pierwszy – nie da się grać, dla mnie GTA1 jest po prostu niegrywalne.
Pixelowa rzeczywistość a dzieciaki
Natomiast jeszcze ciekawszym eksperymentem było dla mnie skonfrontowanie z tymi grami moich dzieci, urodzonych już w XXI wieku. I to niesamowite, że choć 9 letni Franek doskonale zdaje sobie sprawę, co to są piksele i jak wyglądały kiedyś gry, to nie jest to dla nich AŻ TAK dużym problemem. Po chwili wciągają się i nie mają z tym dużego problemu.
Dla mnie jako rodzica ważne jest też to, że w sumie nie zawsze pragnę gier realistycznych gdy chodzi o dzieci. Bo przemoc w grach i realizm to nie do końca dobre połączenie. Wiecie – Mario zabijający żółwia przez naskoczenie na niego nie jest tak straszny jak dzisiejszy bohater, który wbija nóż w serce. Dlatego też pomyślałem sobie, że Tekken jest spokojnie dla nich.
Mam też wrażenie, że takie gry o wiele mniej wciągały. Dzieciaki po pół godziny – może znudzone grafiką, a może z innych powodów, po prostu miały dość i wracały do innych zajęć. Do Babci innej konsoli nie wzięliśmy, więc dużego wyboru nie było.
Wady?
Konsola nie jest oczywiście pozbawiona wad. Największą jest chyba brak możliwości dogrywania kolejnych gier i zamknięta architektura. Rzeczywiście szkoda, że zbiór jest zakmnięty. Częsć osób narzeka na brak analogowego pada. Moim zdaniem taki pad przy tego typu grach byłby zbrodnią! I na końcu grafika, a dokładniej odświeżanie. Może jestem dziwny, ale przy tak starych grach zupełnie nie zwracam uwagi na takie rzeczy i wcale mi to nie przeszkadzało.
Czy to ma sens AD 2019?
Nie wiem czy kupiłbym tę konsolę gdyby nie dzieci i przy nieznajomości tych gier z dzieciństwa. Jeśli je pamiętasz to może byc całkiem fajne oderwanie się i ucieczka w przeszłość. To jest też dobra konsola na wyjazdy i my zamierzamy ją brać. Zajmuje mało miejsca, a nie jest to mała konsola na baterie, którą dzieciaki mogą zabrać w każde miejsce totalnie zapominając o rzeczywistości. Podłączam do dowolnego telewizora, gramy przez jakiś czas, koniec, powrót do rzeczywistości.
A i w sumie ja podczas imprezy z chęcią pobiegam w Abe, czy powalczę z kumplami w Tekkenie czy Battle Arena Toshinden. To na tyle proste gry, że nie trzeba ich specjalnie się uczyć. Poza tym dziś wbrew pozorom bardzo mało współczesnych gier nie posiada opcji grania lokalnie, na dwa pady.
A więc do zobaczenia onli… a nie. Przy drugim padzie!
Tekst powstał we współpracy z SONY.