Zacznę od truizmu. Żyjemy w chaosie informacyjnym. Podczas jednej wielkiej, wirtualnej imprezy na której każdy gada z każdym. Wartościowe informacje przeplatają się ze zdjęciami kotów, a to co nas interesuje z tym co mamy gdzieś. Uczymy się selekcjonować to co nas interesuje, chociaż nie zawsze nam się to udaje. Momentami po prostu nie jesteśmy w stanie tego przetrawić. Facebook ma algorytmy które decydują za nas, ale psioczymy na nie, bo nie są doskonałe. Z drugiej strony wystarczy przełączenie się na “pokaż wszystko” (nowy newsfeed Facebooka ma taką opcję) i po chwili widzimy że to też bez sensu – toniemy we wpisach. Zresztą to nie tylko Facebook – wystarczy zasubskrybować nieco blogów i zrobić sobie kilkudniową przerwę – nie jesteśmy w stanie ogarnąć ilości nieprzeczytanych notek. Masakra. #firstworldproblems. Jak żyć Panie Premierze?
Z problemem próbował zmierzyć się Google+ wprowadzając system kręgów, choć prawdę mówiąc nigdy do końca go nie rozumiałem, a raczej uważałem, że jest bezsensowny. W jego założeniach to ja decyduję kogo do jakiego kręgu wrzucić. Ma to znaczenie z mojego punktu widzenia – ludzie widzą tylko to co chcę im pokazać, nie rozwiązuje to jednak problemu widzianego z ich strony – ludzie chcą czytać to co ich interesuje.
Ok, popatrzmy na to z mojej strony. Mam dość szerokie zainteresowania, piszę o różnych sprawach, zarówno na Facebooku jak i na blogu. Będą to gadżety, nowe technologie, kino, obserwacje z życia, zdjęcia jedzenia, śmieszne teksty moich dzieci, ładne widoczki, rozterki rodzicielskie, foty mojego psa, śmieszne linki, zdjęcia moich koszulek, czasem harcerskie wspominki, czasem evergreeny z Youtube, ciekawe vlogi i blogi, absurdalne statusy, opinie o grach, historie z czasów 8-bitowych, recenzje seriali i filmów, czy wreszcie opinie o jedzeniu, czy piciu. Uff, sporo tego, a to tylko część.
Powstaje pytanie – czy wszystkich interesuje wszystko co piszę? Na pewno nie. Owszem, są pewnie osoby które mają bardzo podobne zainteresowania, są może jakies psychofanki (ujawnić się proszę!) które też wszystko czytają. Istnieje jednak spora szansa, że osoba którą tak jak mnie jarają 8-bitowe, geekowskie klimaty, zupełnie nie jest zainteresowana kuchnią francuską, albo problemami rodzicielskimi.
Jak sobie z tym poradzić? Z punktu widzenia nadawcy istnieją dwa bieguny. Pierwszy to “lepiej nic nie będe pisał, bo może kogoś to nie interesuje”. Druga to “niech się wstydzi ten kto widzi”, czyli mam to w dupie – albo potrafisz wyłuskiwać wartościowy content, albo twoja brocha. Jak dobrze wiecie ja wybrałem drugą opcję. Ma ona tę wadę, że spora część osób podjęła decyzję o zablokowaniu mnie (często informując o swoim bohaterskim czynie publikę – brawo, zostaliście bohaterami w swoich domach!), ale nie będe po nich płakał. Ale ja zupełnie nie o tym. Czy istnieje jakiś system który by to udoskonalał?
Chodzi mi po głowie coś w rodzaju kręgów, ale nieco innych niż te Googlowe. To kręgi do których wrzucam mój content, a ludzie sami decydują co chcą czytać. I tak status o psie wrzucam do kręgu “#zwierzęta”, a zdjęcie żarcia do #foodporn. Ale to ludzie decydują co ich kręci – niektórzy nie chca oglądać mojego #foodpornu i #sprawyrodziców bo żywią się w fastfoodach i mają dzieciowstręt. Kumacie? Jest to niby możliwe, choć nieco trudne. Musiałbym oznaczać każdy wpis, lub system na podstawie tego co wrzucam sam domyślałby się i podpowiadał odpowiednie… no właśnie. Coś wam to przypomina? #hashtagi! Choć nie do końca. Dziś możemy ustawić sobie dowolny #hashtag na #cokolwiek. Co więcej, robimy to trochę dlatego że #takamoda #wow. Mnie chodzi o co innego.
Wyobrażam sobie kilkanaście/dziesiąt uniwersalnych tagów, kręgów którymi mogę oznaczyć znakomitą większość treści które wrzucam. Trochę jak kategorie na blogu. Może kogoś zupełnie nie interesuja wpisy z kategorii “Net&Media” i po prostu ich nie czyta? (Swoją drogą każda moja kategoria ma oddzielny wystawiony RSS :)
W wersji hardkorowej sam to wszystko tuninguję (chcę oglądać #foodporn i #zwierzęta Janka bo robi fajne foty i ma psa, ale nie chcę oglądać #zwierzęta Zdziśka, bo ma kota, a ja za nimi nie przepadam).
W wersji light/casual decyduję o tym co mi się podoba, a system pokazuje mi tego więcej, lub pokazuje tylko to.
I tak część z moich znajomych obserwowałaby to co piszę o #warszawa, a część nie, bo ich to grzeje. Część czytałaby o #gry i #8bit, a inni zupełnie nie, bo w nic nie grają i nawet nie wiedzą do końca co to jest te osiem bitów. Capisci?
To czytelnik “subskrybuje kręgi/tagi”. Ja nie muszę się domyślać co kto chce czytać. Obecnie na G+ musiałbym zgadywać “Janek wygląda mi na geeka, to wrzucę go do kręgu 8bit”. Nie. To oni mają decydować, nie ja. Ja ewentualnie wrzucę moje treści do odpowiedniej bramki / odpowiednio je otaguję. A on ustawi “nie pokazuj foodpornu od Góreckiego bo dostanę wrzodów od tych burgerów”
Czy to możliwe? Myślę, że odpowiednio zautomatyzowany system hashtagów, ewentualnie jakichś kategorii plus samouczący się feed (czyli taki o wiele lepszy edgerank) mógłby to sprawić. W sumie edgerank już trochę to robi (podobno), choć skutki są różne. No i jednak sam nie nauczy się tego o czym piszemy, we wszystkich językach.
I na koniec – choć to temat na osobną notkę – wiele osób nie wie, że Face już posiada coś na ten kształt. Mianowicie sami możemy decydować jakiego typu treści chcemy widzieć od danej osoby. Robi się to na profilu innej osoby po najechaniu na przycisk Friends/Znajomi (ten na górze po prawej). Wygląda to tak:

To właśnie tu ustawiam czy widzę w feedzie czyjeś statusy, czy też zdjęcia, mogę też (ważna opcja!) ustawić opcję niepokazywania wyników z gier danej osoby, choć nie chce do konca jej zablokować. Mogę też nie chcieć oglądać muzyki którą wrzuca, bo słucha “Ona tańczy dla mnie” :)
Tak więc to namiastka tego o czym myślę. Choć jednak ustawianie takiego czegoś dla wszystkich znajomych byłoby hardkorem… Ja tego nie robię.
Well. To tyle przemyśleń w temacie. Dawno nie geeczyłem. Ciekawe jak rozwinie się ten temat w przyszłości. Na razie pozostaje nam opcja “wszystko i chaos” – vide Twitter, lub “Algorytm decyduje co dla mnie najlepsze, choć daje w tym ciała” – vide Facebook. A o samym ogarnianiu feeda facebookowego muszę napisać wreszcie notkę, bo obiecałem ją jeszcze na netgeeks ;)