A więc piłeś (-aś) już piwo. I wino. Wódkę pewnie też. I whisky – smakuje ci lub nie. Może też koniak, chociaż to już nieco wyższy level. Nalewki albo likiery. I trochę ci się nudzi. Witaj w klubie.
Piwo lubię, choć nie jestem ultrafanem – jakoś szybko mnie zapycha. Dobre wino to jest to, choć nie zawsze mam na nie ochotę. Whisky piję, ale w dużej mierze z colą – wszystko opisałem tu. Koniak kompletnie do mnie nie przemawia – ten tani smakuje jak politura do mebli (by Soo), ten drogi – jak droga politura do mebli. Wódki na szoty nie pijam, nie smakuje mi zupełnie, chyba że w drinach. Tequilę – jeśli już to dla ceremoniału. Ciągle brakowało mi czegoś pomiędzy mocnymi alkoholami a winem. I wreszcie znalazłem. Wino fortyfikowane. A w szczególności Madera. Ale o niej za chwilę.
Wino fortyfikowane to wino wzmocnione mocnym alkoholem – spirytusem. Może was zmylić, gdyż najczęściej jest słodkie w smaku i może wydawać się zwykłym deserowym winkiem. Ale uważaj, bo jedna butelka może naprawdę zwalić cię z nóg :)
Najpopularniejsze wina fortyfikowane to Porto i Sherry. Ich produkcja wygląda tak, że w pewnym momencie fermentacji (gdy wino osiągnie około 7%) dolewany jest spirytus. A dokładniej aguardiente, czy brandy (nie będę tu się rozwodził, chodzi o destylaty z owoców). Fermentacja jest nagle przerywana i tyle. Jeśli przerwiemy fermentację szybko, zanim cukier zamieni się w alkohol, powstanie trunek słodki. Nieco później – półsłodki. Potem półwytrawny i w końcu wytrawny.

Dalej następuje proces leżakowania – trochę jak z whisky całość leży w dębowych beczkach. W przypadku porto w sklepach znajdziecie głównie dwa rodzaje. Pierwszy to ruby – jest czerwone, leży w beczce max 3 lata. Mocno owocowe, ja specjalnie nie przepadam, czuć wyraźnie młode wino i spiryt. Potem tawny które leżakuje od 3 do 8 lat. Jest charakterystycznie brązowe, wygląda jak whisky. Traci nuty owocowe, zyskuje korzenne i waniliowe. Coś jak pomiędzy winem a whisky!
Porto wykonywane jest tylko w Porto, w Portugalii (teoretycznie). Sherry – w Jerez, w Hiszpanii. Ja jednak zakochałem się w maderze – wyrabianej oczywiście tylko na portugalskiej wyspie Madera (w której notabene też jestem zakochany). Jest w tym trunku coś niesamowitego.

Nie będę opisywał smaku, bo to nie do opisania, po prostu musicie spróbować. Najbardziej przypomina to nalewkę, choć nie do końca. I pije się ją trochę jak nalewki – w małych kieliszkach, choć nie tak małych. Wielkości koniakówek, choć są nieco węższe i wyższe. Ale spokojnie można ją pić w kieliszku do białego wina, czy koniaku. A nawet w szklaneczce.
Dojrzewa w cieplejszych warunkach – Madera jest wyspą która leży na wysokości Afryki. Porto dojrzewa w piwnicach, madera – na ciepłych strychach.
Ja osobiście gustuję w półwytrawnej, ale słodka jest doskonałym uzupełnieniem deseru. I tak, w tym wypadku bardzo czuć różnicę, także w rocznikach, nie trzeba mieć mega rozdzielczości języka jak w przypadku whisky, czy wina :)
Próbowałem mojego rocznika – 1977 i był niesamowity (podobno jeden z lepzych roczników, ha, wiedziałem :P). A potem na urodziny dostałem od żony całą butelkę tegoż rocznika :)
Ile kosztuje Madera? W Polsce niestety sporo. Za butelkę zapłacimy od 50 do 150 zł (za Blandy’s, najlepszy zakład produkujący Maderę, do zwiedzenia jeśli ktoś leci na wyspę). Najlepiej poprosić znajomych, aby przywieźli, tam na miejscu jest taniutka. Roczniki Vintage to już kilkaset złotych. Natomiast Porto możemy dostać już od 20-30 zł, najlepiej w Biedronce w końcu to portugalska sieć. Jeśli lubisz wino (szczególnie z Nowego Świata, lub młode jak Beaujolais) to kup sobie czerwone ruby. Jeśli whisky i nalewki – kup brązowe tawny.
Co ciekawe – Madera jest jednym z najtrwalszych trunków na świecie. Możesz otworzyć butelkę i trzymać ją latami. I smakować po łyczku. Co właśnie czynię, pisząc ten tekst.
Polecam, warto wiedzieć co to jest. Warto spróbować. Dla mnie to najlepszy alkohol na świecie serio. Ubóstwiam.
Aha, ostrzeżenie. Nie mieszaj madery z niczym. Nie pij nic innego tego wieczora. Nic. Nawet piwa. Ani wódki. Będzie źle :)
Aha, jak pić maderę? Zależy. Dziś umierają tradycyjne zestawienia w stylu “czerwone wino do mięsa, białe do ryby”. Generalnie wytrawną maderę pijemy jako aperitif, słodką – jako digestif, do deseru lub wręcz jako deser sam w sobie. Można też pić ją do posiłków. Ale lubię pić ją samiutką. Najlepiej patrząc sobie na zachód słońca nad oceanem. Ech, rozmarzyłem się ;)