Gdybym miał nakręcić film katastroficzny z konspiracją w tle, właśnie tak by to wyglądało. Sączona do rurociągu, albo spalin samolotów tajemnicza substancja powodowałaby u Polaków stopniowy wzrost agresji, aż do zmiany ich w krwiożercze bestie wgryzające się sobie nawzajem w szyję na ulicy, z powodu najmniejszego choćby konfliktu. Czasem potrzebuję dużo sił, by odgonić od siebie myśli, że ten scenariusz właśnie się dzieje.
O nienawiści pisałem już niejednokrotnie. Nienawiść i pogarda stała się symbolem mijającej dekady, tak bardzo jak symbolem lat 90 były boysbandy, grunge i przedziałek po środku, a symbolem lat 80 kicz i tandeta. Gdy w jednym z moich pierwszych tekstów na blogu, w 2011 roku, nazywałem Święto Niepodległości Świętem Nienawiści, nie miałem pojęcia jak bardzo sytuacja rozwinie się w ciągu następnej dekady. Problem polega na tym, że sprawa jest dość złożona i wynika z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że my ciągle nie nauczyliśmy się tego, że całkiem normalne jest to, że LUDZIE MAJĄ RÓŻNE POGLĄDY. Oraz, że te poglądy nie są obiektywnie słuszne lub nie. Oraz, że inni ludzie mogą myśleć coś zupełnie innego niż my.
W wielu dyskusjach spotykam się ze sformułowaniami w stylu “ale ja nie mieszam się w politykę” lub “jestem zupełnie apolityczny” co ma tłumaczyć brak zadeklarowania się po którejś ze stron sporu, albo wręcz pochwałę takiej postawy. Nie jestem polityczny, czyli nie jestem brudny, bo polityka to zło. Drugą popularną postawą jest utopijna chęć wmówienia ludziom, że tak naprawdę wszyscy chcemy tego samego, czyli “dobra Polski”, a więc powinniśmy odrzucić wszystkie spory, złapać się za ręce i zaśpiewać kumbaya. Pozwól więc, że napiszę, dlaczego to absurd.
Poglądy nie mają nic wspólnego z polityką. To znaczy polityka działa w ten sposób, że ludzie o podobnych poglądach się grupują, ale nie znaczy to że posiadanie poglądów to rzecz związana z partiami politycznymi. Nie, zupełnie nie. Nasze poglądy to nasze zdanie na kluczowe tematy. Zdanie wynikające z tego jak zostaliśmy wychowani, co jest dla nas w życiu ważne, czy w co wierzymy. Bo musimy zdać sobie sprawę, że cały ten świat niematerialny istnieje tylko w naszych głowach, o czym pisałem przy okazji recenzji książki Sapiens. Tolerancja, czy jej brak, zabijanie starszych i niezdolnych do życia osób, aborcja, prawa zwierząt, wiara w Boga, czy w inne bóstwa, szacunek wobec kobiet, podejście do bicia dzieci i wiele innych kwestii to tylko pewne IDEE które znajdują się w naszych głowach. To pomysł na to, jak powinniśmy ten świat zorganizować. I tak, te pomysły BĘDĄ różne i musimy się do tego przyzwyczaić.
Tak, niektóre osoby będą bardziej konserwatywne, inne bardziej liberalne w swoim światopoglądzie. To oczywiście pewna oś, a nie dwa pudełka (jak niektórzy starają się nam wmówić), oś posiadająca w dodatku jakieś centrum. A nawet nie jedna oś, a wiele osi. I to jak podchodzimy do pewnych spraw definiuje naszą tożsamość, to kim jesteśmy i jak podchodzimy do życia. Czy to złe?
Czy można bić zwierzęta? Czy można je zabijać? Czy można je jeść? Czy wiara powinna być częścią życia publicznego? Czy powinniśmy wtrącać się w konflikty innych państw? Czy aborcja powinna być dozwolona? Czy człowiek powinien majstrować przy genach i na jaką skalę? Czy alkohol powinien być legalny i od jakiego wieku? A narkotyki? Jakie? Czy powinna istnieć kara śmierci? Te i setki innych pytań definiują nasz światopogląd i tak, on BĘDZIE się różnił!
Do tego dochodzi podejście do gospodarki wynikające po pierwsze co to według nas znaczy “sprawiedliwie”, a także wiara w to które rozwiązania spowodują dobrobyt i co on w ogóle oznacza. I tak, tu też będziemy się różnić! Co więcej wbrew temu co powszechnie się uważa, te osie nie są ze sobą powiązane, więc proste dzielenie świata na lewicę i prawicę nie ma sensu. Ale ja dzisiaj nie o tym. Ja o tym, że MUSIMY PRZYZWYCZAIĆ SIĘ DO ŻYCIA WŚRÓD LUDZI O INNYCH POGLĄDACH. A ja mam wrażenie, że to dla nas ciągle szok.
Często słyszę też “załóż partię, nie lewica, nie prawica, działanie dla dobra Polski”. Ale co to oznacza, skoro każdy ma inny wymarzony kraj? Jedni kraj pełen tolerancji i ludzi różnych kultur, inni świat białych Polaków katolików i tradycyjnych, najlepiej przedwojennych wartości. Nie ma jednego “dobra Polski”, bo Polska to byt wyobrażony, jak każdy kraj. Namacalna jest ziemia, przyroda, ludzie i wszystkie przedmioty, które stworzyliśmy. Przecież nawet granice kraju to coś, co wymyśliliśmy z innymi homo sapiens, prawda?
Spora część z nas wychowała się u schyłku komuny. Wtedy było jasne, że istnieją dobrzy i źli. Całe moje dzieciństwo to hołubienie Solidarności i ciśnięcie na “komuchów z PZPR”. Później też do wyboru mieliśmy blok post-solidarności i blog post-komunistów, w kręgach moich znajomych i znajomych moich rodziców oczywistym było, kto jest dobry, a kto zły. Ale gdy w końcu napięty do granic możliwości PO-PiS pękła na pół, Polska popadła w schizofrenię i zaczęła na nowo odszukiwać postaci pozytywne i negatywne, niczym dziecko wrzucone w środek filmu.
Znowu odruchowo wskoczyłem na temat partii politycznych bo ich winię za jedną rzecz, ale o tym za chwilę. Jeszcze raz – to nie jest kwestia partii. One są wtórne. I tak będziemy mieć RÓŻNE POGLĄDY. Tak zbudowany jest świat. I czas się do tego przyzwyczaić. Czas żyć w tej różnorodności, która w sumie aż tak dużą różnorodnością – patrząc choćby na to co działo się w przedwojennej Polce – nie jest. Ci drudzy nie są ZŁEM. Owszem, zdarzają się wśród nich jednostki złe do szpiku kości, jednostki mające tak mocne poglądy, że są one toksyczne. Ale naprawdę to nie jest tak, że jedynym życiowym celem jest ich nawrócenie na wszą stronę.
Partie winię za to, że ten podział polaryzują. Bo im się to opłaca. Jeszcze na przełomie poprzednich dekad, miałem wrażenie, że większość ludzi mimo wszystko jest gdzieś w centrum. Nie we wszystkim, ja też nie jestem w środku ze wszystkimi poglądami. Na przykład moja tolerancja wobec osób o innym kolorze skóry, wyznaniu czy pochodzeniu nie jest nigdzie “po środku” tylko wychylona maksymalnie w stronę “full”. Ale czasem patrząc na to co dzieje się wokół nas, można odnieść wrażenie, że tego środka nie ma. Winię oczywiście też media, które podobnie jak partie, czerpią z tego olbrzymie zyski. Ludzie klikają w to w co chcą klikać, w to co im pasuje. Bezlitosne mechanizmy premiują głupie, spolaryzowane teksty, także fejkowe lub półfejkowe, bo to się OPŁACA.
Nie chcę w tym tekście zbytnio epatować swoimi poglądami i mówić którą ze stron winię bardziej, ale nie mogę żadnej ułaskawić. Ani konserwatystów, czyli dzisiejszej prawicy, ani lewicy, ani wielkomiejskich liberałów (bo to ten trójkąt poglądów, a nie lewica-prawica jest dziś najprostszym z sensownych modeli.
Prawica ma za uszami oczywiście bardzo dużo jeśli chodzi o nietolerancję, ze swoimi aparatem nienawiści w postaci TVPiS na pierwszym miejscu. Nienawiść wobec imigrantów, uchodźców, gejów, “chłopców w rurkach”, “agentów niemieckich”, transwestytów, transseksualistów i dziesiątek innych grup społecznych.
Liberałowie, choć często deklarują tolerancję wobec powyższych grup, jednocześnie nie ukrywają swojej pogardy wobec proletariatu, “nierobów 500+, wszelkiej maści “januszy”, “grażyn”, i tych, którym się w życiu nie powiodło – wiadomo z własnego lenistwa.
Lewica często nie może zrozumieć, że osoby wychowane w tradycyjny sposób potrzebują trochę więcej czasu, by zaakceptować w pełni całujących się facetów na ulicy. Choć część z nich nawet by podświadomie chciała, ale nie zrobi tego z dnia na dzień. A ateiści (będący co prawda po różnych stronach barykad), nie są często w stanie ukryć pogardy wobec katolików, traktując ich jako prymitywny lud czczący posążki i nie potrafią zrozumieć, że kwestia transcendencji, ontologii, czy sensu istnienia to nie jest temat, na który jasno odpowiada nauka. I pogarda wobec tych ludzi nie pomaga. Zgrywają więc najmądrzejszych, wychodząc przy tym nierzadko na zarozumiałych bufonów.
Niestety internet okazał się eksperymentem – trochę jak wpuszczenie zwierząt z kompletnie różnych akwenów do jednego dużego akwarium. Nie byliśmy i nie jesteśmy przystosowani do tak częstych interakcji z innymi ludźmi, tylu dyskusji i konfrontacji, tylu sporów ideologicznych. A te prędzej prowadzą do frustracji i agresji niż przekonania drugiej strony.
Nie zapominajmy więc o jednej, wydawałoby się dość prostej i elementarnej rzeczy. To nic złego mieć poglądy. Ba, to w sumie dobrze – moim zdaniem – gdy dorosły człowiek je posiada. To symbol pewnej dojrzałości. Jeszcze większa dojrzałość jest wtedy, gdy zdaje sobie sprawę, że to wszystko pewna teoria, która istnieje w zbiorowej wyobraźni ludzi podobnie myślących. Oraz z tego, że w innej zbiorowej wyobraźni może to wyglądać zupełnie inaczej. I że w takim tyglu da się żyć. Bo nie oszukujmy się, nie różnimy się aż tak bardzo. A nawet jeśli różnimy – to zazwyczaj nie sa kwestie życia i śmierci. Choć online może się to tak wydawać.
I tak, jest to ciężkie. Mnie przecież tez nie raz się nie udaje. Bo trudno mi czasem zaakceptować wypowiedzi osoby mającej zupełnie inne poglądy niż ja. Mierzi mnie to i mam chęć straszliwie dopieprzyć jej werbalnie. Co nierzadko niestety robię. Ale nikt nie mówił, że dorosłość będzie łatwa.
PS Dodam jeszcze na koniec rzecz, którą w dyskusjach o wolności, czy tolerancji dodawać zawsze muszę. Oczywiście są granice tolerancji i wolności. Nie istnieje tolerancja nietolerancji. A wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Może właśnie dlatego toleruję w zupełności osobę, która wyznaje swojego boga, bo nic mi do tego. Toleruję jej kolor skóry, czy poglądy gospodarcze. Ale nie toleruję, gdy bije swoją żonę mówiąc (to sprawa mojej rodziny), bo przekroczył wolność drugiej osoby. Nie toleruję, gdy okazuje nienawiść wobec innych, bo też ją przekracza.