Już za kilka dni wracam do Polski i zaczynam w pocie czoła urządzać dopiero co kupiony dom. Jest w stanie surowym, a więc można teraz bezkarnie kłaść kable, wiercić dziury i robić różne inne paskudne rzeczy na które później żona się nie zgodzi. Tak, tak, to problem dosyć popularny, na różnych forach dość często spotykam się z “my wife wouldn’t let me place any cables” :D
Ale aby położyć kable trzeba mieć PLAN. I pomysł. O filmach już pisałem w poprzedniej notce (choć będę jeszcze pewnie kupował rzutnik), teraz czas zastanowić się nad muzyką. Po pierwsze tylko teraz – jak już pisałem – mogę rozplanować rozmieszczenie różnych elementów tak aby potem nie niszczyć domu (lub nie zamieniać go w nerd-room), po drugie gdy bierze się kredyt na remont domu, różne gadżety nie bolą finansowo aż tak bardzo :) A więc – MUZYKA!
Czego oczekuję od muzyki? Oczywiście jakości. Ale bez przesady. Choć muzycznie nie jestem upośledzony, to słuchu absolutnego chyba nie mam. A może po prostu jestem mniej krytyczny niż niektórzy. Nie zwracam aż taaakiej uwagi na to czy muzyka odgrywana jest z mp3 czy z flaca, nie muszę koniecznie korzystać ze wzmacniacza lampowego. Prawdę mówiąc moje Logitech Z-5500 nawet zadowalają mnie jeśli chodzi o muzykę. Pewnie, mogłoby być lepiej, ale nie narzekam. Co jest więc NAJważniejsze? Obsługa. Interfejs. Wygoda.
Zamarzyło mi się wreszcie trzymanie muzyki w jednym miejscu (pewnie właśnie na Popcorn hour) i odtwarzanie jej w całym domu za pomocą systemu multiroom. Wygodnie, szybko. Pisałem dopiero co, że sam PCH denerwuje mnie bardzo jeśli chodzi o interfejs, tym razem więc zapragnąłem mieć coś naprawdę wygodnego. Szybkie wyszukiwanie, okładki płyt, oczywiście zdalne sterowanie. Do tego niezawodność i brak konieczności grzebania w sofcie. Brzmię mało geekowato? Może. Ale czasami każdy ma chęć założyć obudowę na komputer (pamiętacie czasy rozgrzebanych desktopów?). W sumie chyba to często jest celem – nieosiągalnym. Ja jednak postanowiłem go osiągnąć.
Tak więc w dogodnej sytuacji wynegocjowałem z żoną kwotę do 10k na sprzęt audio i roztoczyłem przed nią sielską wizję.
A co właściwie chciałbym mieć?
Po pierwsze jedną jednostkę, którą podłączę do istniejącego już w salonie systemu audio (wspomniany Logitech Z-5500). Bez wzmacniacza, wyjście COAX.
Po drugie jednostkę do łazienki. Z możliwie wodo- lub chociaż pryskoodpornym pilotem lub innym rozwiązaniem, i wzmacniaczem umożliwiającym zamontowanie dwóch, wodoodpornych głośników sufitowych. Jednostka oczywiście musi stać w zamkniętej szafce (bez paniki, łazienka jest spora, kondensacja pary raczej nie grozi, zresztą szafkę można szczelnie zamykać. Pozostaje obsługa – raczej radiowa niż IR.
I po trzecie wreszcie jednostka w sypialni. Chciałem też taką jak w łazience + kolumny, jednak niestety “skrzynki w naszej sypialni stać nie będą”. Tak kochani, małżeństwo to sztuka kompromisów :] Tak więc do sypialni najlepiej jednostka zintegrowana z głośnikami, taka jakby mini wieża.
Dodatkowo przydałby się jakiś system pozwalający od czasy do czasu posłuchać muzyki przy grillu (na przykład możliwość przeniesienia jednostki z sypialni).
A więc usiadłem do netu i zacząłem szukać.
1. Profesjonalny multiroom
Pierwsze efekty wyszukiwania to profesjonalne zestawy, montowane przez wyspecjalizowane firmy. Niestety są one dość drogie, na forach natknąłem się na ceny sięgające… 100 tysięcy. To 10 razy więcej niż chcę wydać – nie ma szans :) Tańsze dochodziły do 15 tysięcy – ciągle za dużo, w dodatku nie powalały mnie wcale innowacyjnością, czy interfejsem. Pewnie jakość dźwięku pierwsza klasa, ale jak mówiłem – ja w tym zakresie przesadzać nie chcę.
2. Philips Streamium
Philips wydawał się sensowną alternatywą. Zacząłem już nawet liczyć koszty i te wydawały się całkiem rozsądne, ale przez przypadek wszedłem na forum. A tam… masakra. Sprawdziłem porównywarki cenowe – to samo. System podobno jest mega niestabilny, wariuje, jest mnóstwo kiepskich egzemplarzy. Słowem – kiszka. Ryzykować nie będę. Szukam dalej.
3. Logitech Squeezebox
System Logitecha (kupiony zresztą całkiem niedawno od firmy Slimdevices) juz od początku przypadł mi do gustu. Po pierwsze ufam tej szwajcarskiej firmie, po drugie zbiera mnóstwo pozytywnych recenzji. A z czego się składa?
Pierwsza jednostka (którą postawiłbym w salonie) to własciwie zestaw, Squeezebox Duet. Składa się z małego streamera podłączanego do wzmacniacza, oraz pilota z ekranem LCD. Nawigacja podobno jest całkiem sprawna, dodatkowo mamy dostęp do wielu serwisów typu Pandora i Napster (choć w Polsce raczej sobie ich chyba nie posłucham, jak to jest?) i radyjek internetowych.
Squeezebox Boom, to taki mały boombox, który pewnie postawiłbym w sypialni.
Posiada małego pilota, niestety nawigacja nie jest zbyt fortunna – jednolinijkowy wyświetlacz to chyba nie jest to o czym marzę przeglądając moją bibliotekę muzyczną, czy też dostępne stacje radiowe :(
Trzecim urządzeniem jest Squeezebox Touch. W sumie to urządzenie podobne do pierwszego, z tą różnicą, że ma dotykowy ekran.
Podłącza się je do wzmacniacza – nie ma wbudowanych głośników, ani wzmacniacza, więc dla mnie to pomysł trochę chybiony… Jeśli ma być podłączone do wzmacniacza to tylko w salonie, i musi to stać gdzieś przy całym sprzęcie. Musiałbym więc tam ciagle podchodzić, by “pomacać” trochę po ekranie. Jaki tego sens? Mały. Fajny interfejs, ale zero mobilności. Odpada też jako urządzenie do łazienki – nie jest przecież wodoodporne, nie można też go schować w szafce (jakbym przełączał muzykę?)
Na koniec Squeezebox Radio. Posiada funkcjonalność zbliżoną do Boom – jest to mała jednostka z wbudowanymi głośnikami (wbrew pozorom dwoma!).
Mógłbym w sumie używać jej tylko w sypialni, lub na grillu (posiada możliwość pracy na bateriach – plus). W sypialni jednak miałbym Booma, do łazienki też zupełnie się nie nadaje.
Jakie więc rozwiązanie? Duet w salonie, Boom w sypialni (z możliwością wyniesienia na grilla), a w łazience… Drugi duet, do tego wzmacniacz. Trochę bez sensu.Jakbym obsługiwał wzmacniacz? Korzystanie z pilota w łazience jeszcze dałoby radę, ale jest on na IR…
Z pomoca przychodzi aplikacja do iPhone/iPod touch. Nad wyborem telefonu jeszcze ciągle myślę, a to byłby konkretny argument. Dodatkowo kupienie iPoda przy takich wydatkach nie jest problemem. Choć nie wiem czy chciałbym korzystać z iPada, iPhone w wannie. A na pewno nie pod prysznicem… No cóż, nie przekonuje mnie to do końca, ale policzmy.
Dwa duety 2520,-
Boom 1071,-
Wzmacniacz ok 400,-
Głośniki łazienkowe ok 350,-
i iPod touch – 720,-
W sumie nieco ponad 5 tysięcy zł. Nie jest źle, chociaż jak już napisałem nie jestem do końca przekonany do tego zestawu – głównie jeśli chodzi o łazienkę. Dodatkowo warto powiedzieć – choć nie jest to dla mnie priorytetem – że system ten działa asynchronicznie. Każde urządzenie, z osobna, łączy się z danym serwisem i ciągnie muzykę. Może to powodować desynchy. Nie jest to dla mnie priorytetem, gdyż salon znajduje się na parterze, łazienka na 1 piętrze, a sypialnia na strychu. Wątpię, bym potrzebował zsychronizowanej muzyki w kilku pomieszczeniach. Choć z drugiej strony może poszerzę kiedyś system o jakąś strefę, a wtedy… Nie wiem. Dodatkowo całość działa na domowej sieci WiFi trochę ją zapychając. Niby dzisiaj to już powoli nie problem, ale zawsze…
No cóż, zestaw oparty na Squeezebox pozostaje w moich myślach na drugim miejscu. Przez łazienkę, choć nie dajmy się zwariowac, nie będzie ona decydowała o wyborze firmy w zbyt silnym stopniu!
4. Sonos
“Save the best for last” jak mówi hicior z początku lat 90tych, który pewnie pamiętają co starsi czytelnicy. Tak, Sonos jest na razie zdecydowanie wyborem nr 1. Mimo swej ceny. Bo niestety jest najdroższy. Choć z drugiej strony, to po prostu rozwiązanie pomiędzy profesjonalnym systemem za 10k+, a zwykłym audio. Ale po kolei.
Na początek jednostka bez wzmacniacza, ZP90.
Tą podłączyłbym do systemu audio w salonie. Przez coax. Nie ma prawie żadnego sterowania na obudowie, ale od tego pilot o którym później.
Następnie sypialnia. Tutaj jednostka S5 z wbudowanym wzmacniaczem i głośnikami, podobno całkiem niezłymi! Dwa tweetery, dwa gwizdki. I bas.
Podobno potrafi dać niezłego powera :) A i z jakością jest bardzo dobrze, przecież o to w sypialni chodzi ;)
A co ze sterowaniem? Do tego służy pilot kupowany w zestawie, choć pilot to mało powiedziane.
To w sumie oddzielny odtwarzacz (z wyjściem na słuchawki jakby ktoś chciał posłuchać muzyki solo) z olbrzymim ekranem dotykowym i… interfejsem prawie identycznym jak iPhone ;) Aha, oczywiście istnieje możliwość sterowania iPhonem i iPodem (czy ja nadal się zastanawiam jaki telefon wybrać? :D). Dolny zestaw steruje więc pilotem, górny sterujemy swoimi telefonami.
I na koniec cud, miód – łazienka! A więc tutaj montuję zestaw ZP120, taki ze wzmacniaczem i wyjściem na kolumny.
Ten może stać w szafce, sterowanie odbywa się przecież radiowo! No właśnie, ale czym? Tu Z pomocą przychodzi pilot którego już przestano produkować, a który przy okazji był… wodoodporny. No właśnie, według założeń odporny jedynie na ochlapanie, ale… zobaczcie sami.
Co mnie urzeka w tym zestawie? Właściwie wszystko oprócz ceny :) Całość jest ze sobą sprzężona (pracuje na własnej częstotliwości), instaluje się to bajecznie łatwo. Produkty się nie dublują (jak w przypadku Logitecha) – mamy jeden streamer bez wzmacniacza, jeden z wzmacniaczem i jeden z wzmacniaczem i głośnikami. Jeśli chodzi o opinie, to nie spotkałem się chyba jeszcze z tyloma pozytywnymi opiniami na temat żadnej firmy. Support podobno jest wspaniały, pracownicy udzielają się na forum. Sen.
Choć zestaw rzeczywiście jest dość drogi. W wariancie z wodoodpornym pilotem kosztowałby około 7 tysięcy. O ponad tysiąc mniej, jeśli zdecyduję się na sterowanie w łazience za pomocą iPhone’a. Zaraz, to przecież wtedy wychodzi niewiele więcej niż Logitech :)
Aha, nie wspomniałem jeszcze o sterowaniu całością. Nie będę już nudził. Zobaczcie film (nie ma na nim S5, który jest jednostką dość nową).
http://www.youtube.com/watch?v=ZV31ZX68Ygk
No właśnie. Można jeszcze sterować z kompa, co też jest jednak jakąś opcją, szczególnie gdy przy nim siedzę :)
Tak więc dość mocno skłaniam się ku Sonosowi. Jakie mam jeszcze alternatywy? Pewnie trochę ich jest. Ale większość z gatunku “dłubanina”. A ja chcę wreszcie mieć coś mega wygodnego. Chcę rozsiąść się na kanapie i wybierać muzykę którą słucham bez ruszania tyłka. Chcę odprężyć się w wannie i puścić sobie Groove Salad from Soma FM. Chcę mieć system z którym poradzi sobie moja żona bez wołania mnie: “Kochanie, znowu nie działa”. I chyba to coś znalazłem. Chyba że ktoś z Was mnie od tego pomysłu odwiedzie. Pewnie za 7K można kupić niejeden zestaw. Ale czy tak futurystycznie wygodny w obsłudze? :)
No cóż. Do tego chciałbym mieć jeszcze Maka Mini, albo Apple TV. I obsługiwać je z iPhone. Tylko te cholerne napisy…