Bardzo lubię Facebooka. Z przyczyn towarzyskich. Jak już nie raz pisałem, to nie jest tak, że przez media społecznościowe straciłem realny kontakt z ludźmi. Jest wręcz przeciwnie – poznałem masę ludzi na różnych imprezach facebookowych, twitterowych, blogowych, czy innych. Prawdziwych ludzi, piłem z nimi prawdziwe piwo i gadałem siedząc nie raz na prawdziwych krzesłach. I nie tylko :) Facebook pozwala mi na utrzymywanie kontaktu z tymi ludźmi, ale także z całą szeroką grupą osób, których zaliczyłbym do tzw “acquaintances”, czyli dalszych znajomych. Wiecie, ludzi do których normalnie pewnie nie wysłałbym nawet kartki z wakacji (oops, chyba nikomu już nie wysyłam), czy sms-a z życzeniami na święta. Czasem widzę co robią, co myślą, czy się żenią, gdzie sa na wakacjach. To fajne, mogę z nimi pogadać, mogę utrzymać jakikolwiek kontakt. A z tymi co mam się napić i tak się napiję.
Pisałem także, że uważam algorytm Facebooka, filtrujący to co ma ci pokazać za konieczny. Moje różne testy obaliły mity mówiące, że gdyby nie on, to czytalibyśmy wszystko, a teraz czytamy tylko co nieco. To nie tak. Wchodząc na Twittera czytam po prostu tweety z ostatnich 3 godzin, niżej i tak nie “doscrolluję”. Wchodząc na fejsa czytam wiadomości z ostatnich 2-3 dni. Te najważniejsze. Przynajmniej w teorii. Taki jest ideał, a temu algorytmowi (który notabene wcale już nie nazywa się Edgerank, ja nazywam go Algorytmem Kiedyś Znanym Jako Edgerank ;) ) do ideału daleko. Pomysł jest zacny, realizacja gorsza.
Mam w znajomych 1583 osoby. Ok, pewnie więcej niż większość z was, choć staram się by były to osoby, które choć raz widziałem na oczy i kojarzę. W większości tak jest. Ale kiedy czasem zerknę sobie na mojego walla sprzed 2, 3 czy 4 lat, widzę bardzo dużo osób z którymi straciłem już kontakt. Widzę jak lajkują to co piszę, jak dyskutują w komentarzach. A teraz po prostu ich nie ma. Czasem mam wrażenie, że udziela się u mnie ta sama grupa 100 osób.
Na początku myślałem, że mnie blokują. To całkiem naturalne – piszę bardzo dużo, bycie moim znajomym nie oznacza, że trzeba czytać wszystko to co piszę, a wrzucam przecież ok 10 czy 15 rzeczy dziennie. Lubię ten wstydliwy moment kiedy ktoś przyznaje po cichu, że mnie zablokował, albo wręcz chwali się tym jakby to był jakiś achievement. Lol, ludzie błagam :))) Nie zabijam za to, tak samo jak nie zabijam za to, że nie założycie koszulki ode mnie na wspólne spotkanie :D
Ale po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że to niemożliwe by zablokowało mnie ponad 1000 osób. Tym bardziej, że czasem zdarza się, że jednak coś skomentują. Ok, ok, przecież większość ludzi dość pasywnie przegląda fejsa (szczególnie moich znajomych, czyli ludzi głównie 25-40). Ale problem polega na tym, że… ja też nie widze tego co oni piszą. Zapomniałem o nich. Wchodze na ich profile i widzę, że codziennie, coś piszą, a ja po prostu tego nie widzę. Dlaczego?
Ano dlatego, że ten mechanizm trochę zjada własny ogon i zapętla się. Otóż jeśli ktoś mało lajkuje, czy komentuje statusy, czy linki drugiej osoby, to dostaje ich coraz mniej. Facebook zaczyna uważać, że widocznie mu się one nie podobają. Więc serwuje mu ich jeszcze mniej. Skoro jest ich mniej, to będzie mniej lajków. I tak powoli te fejsbukowe relacje usychają. Działa to najwyraźniej w dwie strony – nikt nie wie jak do końca działa ten algorytm, ale prawda jest taka, że fejs bierze to jakoś pod uwagę. I tak po prostu przez kilka miesięcy, czy nawet lat, prawie nie widzimy danej osoby.
Co z tym zrobić?
Ano jest kilka sposobów. Ja ostatnio zacząłem przeglądać sobie znajomych o których nieco zapomniałem i których fejs mi nie podaje na porannej tacy. Postanowiłem trochę osób przywrócić do życia. Po pierwsze wszedłem w interakcję z ich wpisami, a po drugie ustawiłem sobie ich jako bliższych znajomych. Ciągle tak mało ludzi o tym wie!
Na profilu danej osoby wybieramy czy dana osoba jest naszym bliskim, zwykłym, czy dalszym znajomym. Od tych pierwszych dostajemy prawie wszystko, od tych ostatnich tylko najważniejsze wydarzenia.

To właśnie tu ustawiamy kim jest dla nas dana osoba. Dodatkowo przy bliższym znajomym domyślnie dostajemy powiadomienia kiedykolwiek ta osoba napisze coś na fejsie. Chodzą legendy, że kilka osób ustawiło sobie to u mnie he he. Tak czy inaczej w ten właśnie sposób poustawiałem sobie kilkanaście osób (można mieć kogoś w bliskich znajomych ale z wyłączonymi powiadomieniami). W ten sposób zacząłem czytać to co piszą, wchodzić z nimi w interakcje, a skoro oni zaczęli odpisywac mi w komentarzach, to i ja pojawiłem się pewnie u nich, bo zauważyłem ich u siebie. W końcu sami decydujemy, z kim chcemy się funflować, a nie jakieś Marki Zuckerbergi!
Ale, ale. Skoro już tu jesteśmy. Warto też ustawić sobie powiadomienia dla wybranych fanpage’y. Np takie blogowe wpisy mogą zupełnie nie przebijać się przez algorytm. Możecie więc ustawić sobie np:

Albo nawet pojechać po całości, YOLO! I ustawić sobie tak :)

Ale to już inna sprawa.
Wracając natomiast do głównego tematu – pamiętajcie, że główny wyznacznik tego, co widzicie na fejsie to wasze klilknięcia. Jeśli lajkujecie, komentujecie i klikacie w linki, to fejs będzie wiedział jakich treści od jakich osób wyświetlać wam więcej. A jeśli nie klikacie w ogóle tylko sobie scrollujecie – no cóż, będziecie dostawać losową sieczkę (Cześć Jakub).
Chyba, że pododajecie ludzi do dobrych znajomych. Pielęgnujmy przyjaciół fejsbukowych. Tak szybko odchodzą :)