Z pracą jest krucho. Podobno. Trudno mi to ocenić, bo z jednej strony media alarmują, ludzie załamują ręce, z drugiej zaś ciągle słyszę, że ktoś chce zatrudnić człowieka i ma duży problem. Bo albo nikt sie nie zgłasza, albo zgłaszają się osoby niekompetentne, albo mają wymagania z kosmosu. Jedno jest pewne – co chwilę widzę, że ktoś szuka pracy w sposób w który… na pewno go nie znajdzie. I o tym chciałem dzisiaj napisać.
Mamy kryzys specjalistów. Czasy się zmieniają, zmienia się struktura stanowisk – każdy zna ten problem, ciężko czasem wytłumaczyć co się robi rodzicom, a co dopiero dziadkom. Ba, nawet ludzie w wieku trzydziestu kilku lat, pracujący w zupełnie offline’owych branżach często postrzegają wszystkie stanowiska wymagające siedzenia w necie jako “informatyk”. (Słynne “przeinstalujesz mi windowsa?” ;) ). Z jednej strony młodzi ludzie nie wiedzą co chcą robić, bo nie wiedzą jakie są możliwości, z drugiej zaś strony każdy chce być MENEDŻEREM i zarabiać grube miliony. Bo mamy net, bo mamy większą świadomość, bo nikt nie chce iść do technikum, czy broń Boże zawodówki. Brakuje dobrych szewców, hydraulików i innych specjalistów. Ale cóż – nie oceniam tego, bo sam nigdy w takim kierunku nie poszedłem.
Ludzie idą jednak troszkę za bardzo w drugą stronę. Każdy kończy liceum, każdy wybiera studia o profilu ogólnym, takim po którym można robić wszystko… albo nic. Nie będę tym razem wymieniał tych wszystkich -logii które kończycie, bo znowu będzie hejt, że przyczepiłem się do jednego kierunku.
Sytuacja wygląda jednak tak, że człowiek kończy sobie jakąś -logię, staje przed uczelnią z dyplomem w ręku i czeka aż praca przyjdzie. Po miesiącu zdziwienia, że nie przyszła zaczyna szukać pracy i pisze, że…
CHCIAŁBY SIĘ ZATRUDNIĆ, NA DOWOLNYM STANOWISKU.
God, no! Nie róbcie tego. Widzę jak ludzie to piszą i myślę sobie w duchu: “człowieku, nie znajdziesz pracy, albo znajdziesz pracę jako dozorca.” Dlaczego? Ano dlatego, że nikt nie chce zatrudniać Mańka Złotej Rączki (chyba że rzeczywiście potrzebuje złotej rączki).
Kiedy szukam osoby na jakieś stanowisko, to mam w głowie konkretny zakres obowiązków. Zazwyczaj wypisuję je w ogłoszeniu o pracę (nieraz oczywiście przesadzając, ale to inny temat). Kiedy agencja szuka kreatywnego, to szuka kreatywnego. Kiedy szuka accounta to chce kogoś komunikatywnego i zorganizowanego. Kiedy szuka stratega, to szuka osoby z łbem na karku. I tak dalej. Nikt nie chce zatrudniać osoby, która “śpiewa, tańczy i gotuje, daje dupy i stepuje” jak to było w starym dowcipasnym powiedzonku.
Oczywiście dziś bardzo dobrze być człowiekiem renesansu, czy jak to się ładnie z angielska mówi “jack of all trades”. Ja sam za taką osobę się uważam i bardzo dużo dało mi to, że znam się na bardzo dużej ilości spraw. Ale kiedy szukałem pracy to moim głównym zdaniem było przekonać pracodawcę, że nadaję się na TO KONKRETNE STANOWISKO.
Nie przerzucajcie wyboru stanowiska na innych. To z lenistwa? Rzucam “chcę pracowac jako ktokolwiek” i czekam. Ruletka. Nie! To TY masz wybrać stanowisko. Popatrz co to za stanowisko, lub chociażby grupa stanowisk, poczytaj o tym, dowiedz się co tam się robi, jaka jest ściezka kariery, co jest wymagane na tym stanowisku, czym trzeba się wykazać. Zastanów się czy tam pasujesz. A potem dopasuj zarówno CV jak i list motywacyjny do tego stanowiska. Przekonaj potencjalnego pracodawcę, że właśnie TY pasujesz TU najlepiej. Ty i tylko ty. Dlatego, że… I tutaj dobre dopasowanie. Przestań skupiać się na kreatywnym wyglądzie CV, czy innych pierdułach tak dzisiaj modnych. Skup się na tym co masz robić i pokaż, że jesteś w tym zajebisty. Oczywiście jeśli się w tym dobrze czujesz. Możesz lekko podkoloryzować, czy wyselekcjonowac swoje cechy pod tę pracę, ale nie ściemniaj zbytnio, bo prawda szybko wyjdzie na jaw.
Jeszcze raz – nie zrzucaj na innych wyboru pracy za ciebie. Człowiek który jest do wszystkiego, jest do niczego. Poza wyjątkami gdzie takie osoby są przydatne tego typu sprzedawanie własnej osoby do niczego cię nie doprowadzi. A nawet wtedy na pewno zatrudniającemu zależy na nieco sprecyzowanych sprawach i to właśnie podkreśl.
Więc zamiast wpisywać kolejne “obsługa Microsoft Office” (wow, gratulacje!) oraz Kursu Woźnicy i Wyjazdowego Kursu Południowonepalskiego Gotowania Na Lewej Nodze (who gives a fuck?) zastanów się nad tym kto jest potrzebny na danym stanowisku, czy pasujesz tam a następnie “sprzedaj się” jak najlepiej. Albo dopasuj się chociaż jakoś do profilu.
A nie szukaj pracy “jako ktokolwiek”. Chyba, że rzeczywiście przymierasz głodem i chcesz pracować na bardzo słabym stanowisku za bardzo psie pieniądze. Wtedy jednak nie truj znajomym, tylko po prostu idź zatrudnić się w markecie, albo innym tego typu miejscu.
A więcej wskazówek o szukaniu pracy i nie tylko zamieściłem tu.