Jest wiele rzeczy które mogę zarzucić internautom. A raczej mogę zarzucić nam-internautom, bo przecież jestem jednym z nich. A raczej ludziom, bo przecież – jak już kiedyś pisałem – dzisiaj prawie każdy człowiek nie będący starcem ani niemowlakiem i żyjący powyżej minimum socjalnego, korzysta z internetu. Jedną z tych rzeczy jest pochopność ocen.
To dość delikatne sformułowanie. Kiedy przegląda się sieć, można odnieść wrażenie, że pomimo całego postępu cywilizacyjnego który dokonał się w ostatnich stuleciach, nadal jesteśmy jak wyszydzany w “Żywocie Briana” kamienujący tłum, czy tępy lud żądający utopienia czarownicy w “Świętym Gralu”. Dajemy się ponieść emocjom i mając jedynie skrawki informacji wydajemy emocjonalne wyroki, prześcigając się w komentarzach pełnych bluzgów i pomyjów. Przecież my już WIEMY jak było naprawdę! Swoją drogą to niesamowite – po co nam sędziowie? Można by zatrudnić kilku takich osób i w ciągu jednego dnia przeprowadzić 100 rozpraw.
Kilka dni temu wydarzył się straszny wypadek. Ojciec zostawił w samochodzie dziecko. Dziecko uwięzione w upale, w samochodzie i w foteliku, umarło. Dziecko nie zostało pozostawione naumyślnie, jak czynią to niektórzy właściciele psów, czy nawet rodzice. Ojciec dziecka po prostu nie odwiózł go do przedszkola, po czym zostawił na służbowym parkingu.
Internet zawrzał. “Jak można? JA bym tak NIGDY nie zrobił! PATOLOGIA!”. Posypały się wyroki na ojca, oczywiście wydane przez sąd e-instancji. Ludzie zaczęli bluzgać, burzyć się i wyzywać ojca. Tymczasem…
Ja nawet nie chcę sobie wyobrażać jaka to musi być tragedia dla rodziców. Szczególnie dla tego ojca. Każda strata dziecka musi być niesamowitym bólem towarzyszącym do końca życia, zawsze targa mną kiedy słyszę w filmie tekst “parents shouldn’t burry their children”. Tak, to prawda. A w tym wypadku dodatkowo ojciec do końca życia będzie żył z myślą o tym, że – choć nieumyślnie – zabił swoje dziecko. O ile nie targnie się na swoje życie. O zwariowaniu nie piszę, bo jest już podobno w szpitalu psychiatrycznym.
Nieumyślnie. Słowo klucz. A więc najpierw – o internauto – ogarnij, że zrobił to nieumyślnie. Więc nie stawiaj go w szeregu z ludźmi, którzy idą na 2 godziny na zakupy i zostawiają psa w samochodzie z zamkniętymi szybami. Albo – o zgrozo – dziecko. Tak, im należy się najwyższe potępienie. To po prostu bezmyślność i narażanie życia.
Tu stało się co innego. I ja przeraziłem się bardzo, bo potrafię sobie to wyobrazić.
Większość krewkich komentatorów pewnie nawet nie ma dzieci, więc nie jest sobie w stanie tego wyobrazić. Myśli, że z dzieckiem jest jak na filmie – siedzi sobie z tyłu, gaworzy wesoło z rodzicem, ewentualnie ryczy. Ale to może wyglądać zupełnie inaczej.
Jesteśmy przemęczeni. Zapieprzamy w te i we wte, mamy za dużo na głowach i często jesteśmy myślami gdzie indziej. Poranne rytuały to nie jest wesołe popijanie soku pomarańczowego i chrupanie cornflakesów, jak na amerykańskich filmach, tylko młyn i nierzadko kłótnie. Wsiadamy do samochodu, pakujemy dzieciaki i odstawiamy poranne rytuały. Nie używamy wtedy świadomego myślenia, działamy na pamięć, zajmują się wtedy tym te części mózgu które działają jak autopilot. To jak z wyjazdem z garażu – za pierwszym razem było to mega przeżycie, teraz robimy to na pamięć myśląc jednocześnie o milionie rzeczy.
Ja odwożę codzienne rano dzieci do przedszkoli. Mam przećwiczoną trasę, kolejność, wszystko. Wiem kiedy zmienią się światła, pewnie nawet stawiam kroki w tej samej kolejności. Czasem jednak zdarzy nam się wstać za późno, lub poranne procesy się wydłużają i wszystko burzy się – muszę odwieźć Franka w pierwszej kolejności, inaczej spóźni się na śniadanie, które ma do określonej godziny. A potem zamiast jechać – jak codziennie – do domu, muszę pojechać do żłobka Lili, by ją zawieźć.
I tak, zdarzyło mi się, że po prostu o tym zapomniałem. Siedziała z tyłu, cichutko, w foteliku umieszczonym tyłem. Ja mocno się zamyśliłem, pojechałem na pamięć i skręciłem do domu, zamiast pojechać dalej. Po prostu. Ocknąłem się po chwili i skręciłem w odpowiednią ulicę, ale sam fakt, że po prostu zapomniałem o tym, że z tyłu siedzi dziecko po prostu nastąpił. I tak, wiem z rozmów z innymi rodzicami, że JEST to możliwe.
Jestem człowiekiem roztrzepanym. Tak już po prostu jest. Kilka razy zdarzyło mi się zostawić przywiązanego pod sklepem psa, bo po prostu podczas wizyty w sklepie moje myśli zaprzątnęło coś ważnego – wróciłem się po niego po 100 metrach napotykając jego karcący wzrok, ale tak, zdarza się to, niestety. Taki mamy natłok codziennych spraw.
Tak więc przestań się mądrzyć, przestań wydawać pochopne osądy, na serio nikt ich nie potrzebuje. Pokazujesz swoją małostkowość, miałkość swojego mózgu i brak wyobraźni. To musi być straszna tragedia dla rodziny – tragedia z której pewnie nigdy się nie podniosą. Tragedia która została spowodowana przez wypadek, przez tragiczny wypadek. Nie bądź głupią babą/chłopem z XV wiecznej wsi, rzucającą kamieniem w czarownicę. I w jakichkolwiek przypadkach nie wydawaj ocen zbyt szybko. Zanim poznasz wszystkie szczegóły. Internet może będzie lepszym miejscem.