Będę z Wami zupełnie szczery – choć zrecenzowałem w swoim życiu sporo sprzętów, i w przypadku wszystkich pisałem całą prawdę i tylko prawdę, to z rzadko którego jestem tak zadowolony jak z hulajnogi, którą mam zamiar Wam dziś opisać. Może dlatego, że wreszcie dostałem to na co czekałem – większe, miękkie koła w modelu, który nie jest drogim diabłem pędzącym 60 km/h i kosztującym krocie, tylko w dość podstawowym modelu hulajnogi. Do tego silnik, który jest w stanie unosić osoby do 150 kg i parę innych detali.
Lepiej niż Xiaomi, lepiej niż Ninebot
4Swiss to polska firma, znana do tej pory głównie z wyciskarki (którą zresztą też recenzowałem), która tym razem wzięła na warsztat stworzenie hulajnogi w cenie podobnej do dwóch chyba najpopularniejszych modeli – Xiaomi M365 i Ninebot ES2, jednak bez ich największych wad. Oba modele porównywałem rok temu i jeździłem nimi dość intensywnie. Śledzę pojawianie się na rynku różnych hulajnóg za 5 i więcej tysięcy złotych, rozwijających prędkości nawet do kilkudziesięciu kilometrów na godzinę, ale prawdę mówiąc nie traktuję ich zbyt poważnie. W świetle pojawiających się zaraz przepisów nie wiem jak je traktować – na pewno nie będą mogły poruszać się po chodnikach, od jazdy nimi po ulicy – o ile w ogóle będzie dozwolona – wolę tradycyjny skuter, czy skuter elektryczny. Pozwólcie więc, że nie będę zupełnie się do nich odnosił. A co przeszkadzało mi we wspomnianych modelach? Luzy w kierownicy M365 i zbyt małe i twarde koła w obu modelach.
Koła!
I to jest pierwsza i najważniejsza rzecz, którą jaram się w tym sprzęcie. Wreszcie! Jak część z Was wie, testuję hulajnogi (także nieelektryczne) od ponad 6 lat i pierwszą rzeczą po ty jak wsiadłem na M365 było uczucie “kurde, twardo”. Szczególnie, gdy wcześniej jeździło się na Hoolayu, nie mówiąc już o Megahulajnodze. Jeszcze gorzej sytuacja ma się w Ninebocie – twarde koła to zupełna mordęga i choć wiele osób woli je od pneumatycznych (bo się nie dziurawią), to sorry, ale moim zdaniem o ile nie jeździsz po asfalcie, to jest to naprawdę masakra. Czuć to niestety jeszcze bardziej w hulajnogach miejskich (Lime, Hive, Bird), które mają twarde kołą i zazwyczaj żądnej amortyzacji (lub dość biedną). Polska niestety stoi kostką Bauma i starymi chodnikami i jazda taka jest po prostu cholernie uciążliwa.
Duże, 10″ calowe koła zmieniają naprawdę bardzo, bardzo dużo. Owszem, wyczuwane są nadal nierówności typu “krzywo ułożona kostka”, ale mikrowibracje na stykach kostki czy płyt chodnikowych są genialnie tłumione. Zresztą – to chyba dość oczywiste przy większych, miękkich kołach.
Udawało mi się nią spokojnie wskakiwać na krawężnik…
…co możecie zobaczyć w tym fragmencie filmu (przydało się 240 FPS :D).
A skoro jesteśmy przy kołach – dojście do wentyla też rozwiązane jest lepiej niż w Xiaomi, a na pewno lepiej niż w Hoolayu, gdzie szprychy uniemożliwiały łatwy dostęp maszynki.
Udźwig
Jednym z większych problemów części moich znajomych był zbyt słaby silnik we wspomnianych dwóch modelach. Mówiąc bez ogródek – udźwig 100 kg nie był wystarczający :) Przy moich 75 kg nie stanowiło to problemu, ale jeśli jesteś większy, to powinno Cię to ucieszyć. Aha, hulajnoga jest nieco wyższa, co ucieszy osoby wyższe (ja też nie mam tego problemu :D)
Trochę zawiodłem się zrywnością przy tak dużym silniku, ale to tylko kwestia ustawień software i tego, że w ostatnich tygodniach jeździłem głównie na “shakowanej” M365 i ustawieniach dość agresywnych. Niestety żarło to dość mocno baterię. Jeśli miałbym coś zmienić w hulajnodze 4Swiss to lekkie podkręcenie trybu “sport”, nawet kosztem baterii – skoro są różne tryby, to powinny się mocniej od siebie różnić. No właśnie – bateria.
Bateria
Tu mam wiadomość dobrą i złą. Zła jest taka, że hulajnoga ma domyślnie mniejszy zasięg niż porównywane modele – tylko 20 km, przy ok 30 km w tamtych. Cóż, mocniejszy silnik musi być czymś zasilany. Ale dobra wiadomość jest taka, że bateria wyjmuje się w dość prosty sposób, więc jeśli chcemy możemy dokupić drugą i ją zmieniać, a nawet wozić zapasową w plecaku.
Dodatkowo bateria może być ładowana bezpośrednio, ma odpowiednie gniazdo.
Czy to dobre rozwiązanie? Cóż, wszystko zależy od tego ile dojeżdżasz i jak często ładujesz hulajnogę. Spokojnie wyobrażam sobie ładowanie drugiej baterii w pracy – ja akurat nie jeżdżę raczej na tak długie dystanse.
Prześwit
Kolejna dobra wiadomość to większy prześwit. Wynosi on ok 12 cm, przy 8-9 w Xiaomi i Ninebocie. Szczególnie mały jest w Xiaomi, gdzie bateria zamontowana jest pod deckiem.
Inne detale
Hulajnoga wyposażona jest w wyświetlacz pokazujący prędkość i stan naładowania baterii, hamulec linkowy (hamuje tarczowo, elektrycznie, odzyskuje energię), który jest zdejmowany, co może pomóc w transporcie. Co ważne, odkręcają się rączki, co znowu jest małym, ale fajnym detalem – wystające rączki przeszkadzały mi często w pakowaniu hulajnóg choćby do boksu dachowego. Hulajnoga składa się dość podobnie jak w innych modelach i blokuje o błotnik, podobnie jak Ninebot.
Jeśli miałbym się do czego przyczepić – gumka będąca elementem ozdobnym manetki jest dość luźna i lata nieco na boki, ale to tylko kwestia estetyki i pewnie da się ją przykleić na stałe.
Cena
Cena, jak już mówiłem, zbliżona jest do standardowych modeli w tej klasie, czyli oscyluje w granicach 2 tysięcy złotych. Hulajnogi można kupić bezpośrednio na stronie producenta. Tam też znajdziecie wszelkie dane techniczne, którymi Was tu nie zasypywałem. Na hasło MICHALGORECKI dostaniecie rabat 200 zł.
Tak jak mówiłem – jest to naprawdę świetny sprzęt i nie ma ani grama przesady w tym, że się w nim zakochałem od pierwszego wejrzenia. Zazwyczaj tego nie piszę, ale po tak optymistycznej recenzji sprzętu muszę to napisać – nie dostałem ani grosza od 4Swiss, te hulajnogi naprawdę tak mi się podobają. Zresztą nawet gdybym dostał, to jak zwykle nikt nie ma możliwości wpłynięcia na moją opinię :)