W prasie zagrzmiało. Harcerze mogą pić! Ludzie – przyzwyczajeni do fejkowych newsów – zaczęli sprawdzać i przecierać oczy ze zdumienia. Rzeczywiście – po ponad stu latach ruchu harcerskiego w Polsce, dotknięto czegoś nietykalnego i zmieniono “najtwardszy” punkt Prawa Harcerskiego. Harcerz już nie musi być abstynentem, choć walczy z nałogami. I ta właśnie decyzja Zjazdu jest moim zdaniem decyzją bardzo dobrą, co postaram się w tym tekście objaśnić. (Zmiana dotyczy ZHP, a nie ZHR – tak dla jasności :) )
Kim jestem?
Ale zanim do tego przejdę, kilka słów wyjaśnienia, bo czytelnicy moi raczej nie znają mnie z harcerskiej strony, a harcerze i instruktorzy mogli mnie przez 8 lat wygnania zapomnieć :)
Moje blogowanie zaczęło się mniej więcej wtedy kiedy zakończyła harcerska przygoda, a trwała ona przez większość mojego życia, bo przez prawie dwadzieścia pięć lat. Przeszedłem wszystkie szczeble – od szeregowego zuszka, przez prowadzenie dwóch drużyn, bycie komendantem obozów, aż po działania na szczeblu centralnym – bycie Komisarzem Zagranicznym ZHP i przeprowadzenie największego projektu mojego życia – reformy ujednolicającej wygląd umundurowania w organizacji. Nigdy nie wstydziłem się tej przeszłości, co więcej zawdzięczam temu ruchowi wszystko co w moim życiu najlepsze – nauczyłem się tam niezliczonych spraw, od tych czysto praktycznych, przez różnego rodzaju umiejętności miękkie takie jak prowadzenie projektów, czy prowadzenie prezentacji aż po system wartości, który wynika bezpośrednio z zasad harcerskich. I stało się tak jak stać się miało – po opuszczeniu organizacji nadal zasady te są mi bliskie, a idea pracy nad sobą i zwalczania własnych słabości ciągle jest obecna w mojej głowie, czego przykład nie raz dawałem tu na blogu. Pisze więc to nie jako po prostu Goo, ale jako harcmistrz Michał Górecki, Harcerz Rzeczpospolitej. W stanie spoczynku. Chwilowo ;)
Muszę dodać – też nie bez uśmiechu na twarzy – że dyskusja o abstynencji w ZHP to dyskusja na której uczyłem się zasad internetowych dyskusji. To był zawsze jeden z dyżurnych tematów omawianych już u zarania internetu, dlatego też znam chyba wszystkie argumenty i możliwe przebiegi rozmów. Od tych czasów minęło jednak już jakieś 20 (!) lat i mam na to inne spojrzenie – spojrzenie osoby dorosłej, nieco bardziej dojrzałej i mającej te dwie dekady życiowych doświadczeń więcej. A więc do rzeczy.
Dziewięć dróg, jeden zakaz
System harcerskich wartości opierał się zawsze na 10 punktach Prawa Harcerskiego. Prawo to jest zbiorem zasad, które prawdę mówiąc są dość uniwersalne i gdyby spytać dowolnej inteligentnej, porządnej, dorosłej osoby to raczej nie miałaby ona problemu, by zgodzić się z takim właśnie ideałem. Mów prawdę, bądź pogodny i ciesz się życiem, szanuj przyrodę, szanuj innych ludzi. To oczywiście pewne ideały do których należy dążyć, częściej lub rzadziej przez nas łamane, jednak cały trick samorozwoju polegał zawsze na tym, by mieć je z tyłu głowy i o nich pamiętać.
Był jednak jeden wyjątek. Był jeden punkt, który notabene pojawił się na początku tylko w polskim odłamie skautingu, a mianowicie zapis o abstynencji. Z różnych powodów, których przytaczać dzisiaj nie będę (powiem tylko, że duży wpływ na to miał fakt należenia przez założyciela polskiego harcerstwa do organizacji abstynenckiej Eleusis) taki właśnie charakter miała od początku nasza organizacja. Punkt inny, bo zerojedynkowy, namacalny i jasno określony.
Staram się być pogodny, staram się mówić prawdę, staram się zawsze szanować innych. Natomiast – wedle założeń – nie tyle staram się nie pić alkoholu i nie palić papierosów, ile po prostu tego nie robię. Nigdy. Na harcerskich wyjadach i poza nimi, w mundurze, czy bez. I ta właśnie rzecz była oczywiście najbardziej znanym elementem harcerskiego wizerunku, choć… no właśnie. Znamy rzeczywistość. Ja też przecież przez te ćwierć wieku mocno ją poznałem.
Harcerze pije i pali, tak, aby go nie złapali
Choć znałem wielu abstynentów wśród instruktorów harcerskich – a warto dodać, że Prawo Harcerskie dotyczy zarówno harcerzy jak i instruktorów) – to rzeczywistość zawsze była bliższa słynnemu “Harcerz pije i pali, tak, aby go nie złapali”. I tak moi drodzy, to przecież tajemnica Poliszynela, ale wszyscy o tym wiemy. Nie mam pojęcia jak realnie to wyglądało, ale szacuję ilość instruktorów abstynentów na jakieś 5-10%. Znałem całe środowiska i hufce, które pełne były abstynentów, znam takie w których była to duża rzadkość. Jedno jest pewne – abstynencja nigdy nie była w ZHP powszechna. Ja sam totalnym abstynentem byłem tylko przez krótki okres. Właśnie na kanwie jednej z dyskusji internetowych postanowiłem – w sumie sam sobie – udowodnić, że mogę nie pić alkoholu przez rok. Nie piłem nawet nieco dłużej i nie miałem z tym żadnego problemu.
I choć po pewnym czasie przestałem widzieć sens w abstynencji, to musze powiedzieć jasno – miałem zawsze gdzieś w głowie walkę z nałogami – pierwszego narkotyku spróbowałem dopiero po studiach, a i tak był to tylko joint, nigdy nie próbowałem żadnych twardych substancji. Nigdy nie paliłem regularnie papierosów, bo wiedziałem, że to uzależnienie. I patrząc na różne towarzystwa przez które się przewijałem – raczej zawsze kontrolowałem spożycie alkoholu, choć oczywiście zdarzały się różne historie ;)
Moje odejście z organizacji było spowodowane między innymi tym. Wiedziałem, że po oddaniu drużyny mógłbym spokojnie gdzieś pomóc, ale stwierdziłem, że jestem za stary, aby kryć się z tym, że lubię czasem napić się alkoholu, choć walka z nałogami – wszelakimi – jest dla mnie nadal bardzo ważna. Obiecałem, że wrócę, gdy to się zmieni.
Mój problem z abstynencją polega na tym, że nie jest to – ani dla mnie, ani jak myślę dla większości społeczeństwa – model idealny. Szanuję abstynentów tak samo jak szanuję wegetarian, czy osób nie jedzących glutenu na własne życzenie, ale nie traktuję tego jako postawy do której chcę dążyć. To nie jest w naszym kręgu kulturowym uniwersalny ideał.
Zresztą gdyby tak było, tak wielu instruktorów – abstynentów, po odejściu ze służby nie zaczynałoby pić alkoholu. Nie kojarzę by ktoś mówił “odchodzę, teraz mogą być kłamcą!” czy też “odchodzę, teraz przestaję dbać o rozwój fizyczny, yeah!”, natomiast rzeczywiście większość ze znanych mi byłych instruktorów po alkohol sięga.
Kłamanie w żywe oczy, niszczenie przyrody, bycie gburem – to wszystko kwestie, które są dla mnie, i jak mniemam większości społeczeństwa, negatywne. Negatywne jest też uzależnienie się od alkoholu, papierosów, czy czegokolwiek innego, a także nadużywanie używek. Natomiast kompletnie nie mogę zgodzić się z tym iż kulturalne wypicie wina do obiadu, czy napicie się dobrego whisky na wyjściu z kumplami jest rzeczą negatywną.
Co więcej – i proszę o nieobrażanie się abstynentów – uważam abstynencję, jako narzędzie do walki z uzależnieniem – jako rzecz ostateczną i trochę prostą. To takie wylewanie dziecka z kąpielą. Cała moc pracy nad sobą polega nie na tym, by rezygnować w całości z przyjemności życia, ale żeby umieć się kontrolować i mieć umiar. Bo przecież nie chodzi tu tylko o alkohol! Uzależniamy się od miliona rzeczy i większym autorytetem będzie dla mnie osoba potrafiąca się kontrolować we wszystkim niż alkoholowy abstynent, który w tym samym czasie jest uzależniony od serialu, kawy, czy smartfona – a to właśnie nałogi XXI wieku.
Picie przez nieletnich
Poczekajmy jednak chwilkę i zastanówmy się nad jedną sprawą – czy mówimy o dzieciach – harcerzach, czy intruktorach? Tu kwestia jest nieco skomplikowana, to nie szkoła, gdzie nauczyciel i uczeń należą do dwóch różnych światów. Zarówno mała różnica wieku między harcerzami, a instruktorami, jak i kwestia przykładu osobistego, powodowały zawsze, że zasady obowiązywały wszystkich. I rzeczywiście całkowita abstynencja była tu – przynajmniej w teorii – sporym ułatwieniem. W teorii, bo nie mówiło się o piciu przez harcerzy, skoro problemu oficjalnie nie ma? No właśnie. Oficjalnie.
Prawda jest taka, że znakomita większość próbowała alkoholu i nie było nawet jak o tym zrobić zajęć, skoro PRZECIEŻ NIKT NIE PIJE. Dla mnie o wiele większą wartością jest po pierwsze przekonanie młodych ludzi, że zbyt wczesna inicjacja alkoholowa jest po prostu niezdrowa, po drugie, że umiar jest wskazany – także, a może przede wszystkim w piciu. Poruszanie tematów uzależnienia się od alkoholu, czy wypicia zbyt dużej ilości na raz, samej kultury picia – to wszystko moim zdaniem zrobi o wiele więcej dobra niż mglisty i trochę nierealny w praktyce nakaz abstynencji, który działał tylko dla niektórych.
Nadal obowiązuje nas ustawa o wychowaniu w trzeźwości i warto o tym pamiętać. Zapisy te więc, zmienią najwięcej w przypadku instruktorów i harcerzy, którzy ukończyli 18 rok życia.
Instruktorzy
ZHP cierpi obecnie na olbrzymi deficyt kadry. Przez wiele lat działał u nas model w którym 16, czy 17 latek automatycznie wyrastał na instruktora i zostawał drużynowym. Czasy jednak się zmieniają, młodzi ludzie coraz poważniej podchodzą do kwestii studiów, wyjeżdżają do innych miast i summa summarum intruktorów brakuje. W wielu krajach to właśnie rodzice, już po życiowym ustabilizowaniu, wracają do organizacji jako instruktorzy. Pełno tam drużynowych 35, 45 czy nawet 55 letnich. U nas model ten zbytnio się nie przyjął, myślę że w dużej mierze ze względu na dość infantylny wizerunek harcerstwa, a także właśnie kwestię abstynencji. Oczywiście można powiedzieć “jak bardzo chce, to przestanie pić i zostanie instruktorem!”. Ale – pardon – chciałbym tu pojechać z angielska i użyć znanego sformułowania “you’re not in a position to negotiate”. Nie ma co się wymądrzać, to nie jest tak, że ZHP przebiera sobie w chętnych jak w ulęgałkach, sytuacja jest odwrotna. 60% drużynowych w ZHP nie posiada stopnia instruktorskiego! Sytuacja jest naprawde dramatyczna, a większość znanych mi byłych instruktorów wróciłaby, ale nia za cenę rezygnacji ze swojego stylu życia. Stylu, którego nie uważa za zły! Dla mnie byłoby to porównywalne z “wróć, ale jak zostaniesz wege”, albo “wróć, ale nie wolno ci zupełnie pić napojów gazowanych”. Teoretycznie możliwe, ale…. ale nie.
Picie na wyjazdach harcerskich
Oczywiście decyzja taka to sporo perturbacji i nowych sytuacji. Cóż, kiedy w Szwecji zmieniano ruch z lewostronnego na prawostronny, także nie było łatwo :) Jedną z ważniejszych kwestii jest picie na wyjazdach harcerskich. Cóż, sprawa niby nie jest prosta i jednoznaczna. Choć jest, jest. Można to określić w inny sposób.
To wszystko kwestia pewnych zasad i reguł. Nieletni i tak nie mogą pić alkoholu na tego typu wyjazdach, nie tylko w harcerstwie. Obozy sportowe, czy nawet kolonie mają podobne zapisy i nie jeden uczestnik wrócił przez to do domu. Intsruktorzy – cóż to także kwestia po pierwsze prawa i odpowiedzialności, choć miałem na moim obozach żeglarskich chęć i możliwość wypicia piwka, nie robiłem tego, bo wiedziałem, że każdy wypadek który zdarzy się, gdy będę “pod wpływem” oznaczać może po prostu pójście do więzienia.
Uzależnienia
To jednak co jest najważniejsze w obecnej formie Prawa Harcerskiego to walka z uzależnieniami, która moim zdaniem była do tej pory trywializowana do abstynencji. Co oczywiście kompletnie nie przekłada się na inne obszary – czy rozwiązaniem na uzależnienie od Facebooka jest skasowanie konta? Czy rozwiązaniem na uzależnienie od seriali jest ich nieoglądanie?
Nie. Co więcej, droga umiaru i złoty środek, to moja myśl przewodnia, którą często także tu prezentuję. Nie lubię rozwiązań totalnych i wierzę w kompromisy. Nigdy nie lubiłem purytan i nadgorliwców – to rzeczywiście zawsze jest blisko faszyzmu, jak mówi znane powiedzenie.
Dlatego z chęcią – i z dumą – sięgnę znowu po mój mundur harcerski i wrócę do służby, pewnie gdzieś się przydam. I wiem, że może zrobić tak cała rzesza dawnych instruktorów – dziś rodziców, managerów, czy innych specjalistów. Nie będe miał problemu, by nie sięgać po piwo na obozie, nie będę też miał oporów, czy rozdwojenia jaźni, gdy napiję się nieco wina na randce z żoną.
To jak teraz być abstynentem?!
I na koniec – w jednym z miejsc w sieci pojawiło się pytanie “to jak teraz tłumaczyć komuś, że się nie pije?”. Na Trygława i Swaroga… naprawdę dorosła osoba musi zasłaniać się czymś takim? Ja nie piję wódki – po prostu nie lubię jej smaku, nie lubię ceremonii jej picia, nie lubię picia na (często wymuszane) kolejki. I tak, często słyszę “ze mną się nie napijesz?!”. No nie. Nie, bo nie. Polecam. Jeśli nawet nie jesz mięsa, jeśli ubierasz się tylko na czarno, jeśli chodzisz do kościoła, jeśli robisz cokolwiek innego, co wynika z Twojej decyzji. To Twoja decyzja, masz do niej prawo, nie wstydź się tego.
Zmiany, zmiany, zmiany
ZHP jest organizacją mocno odporną na zmiany, to trochę taka konserwatywna Polska w pigułce. Podczas gdy inne organizacje mocno dostosowują się do dzisiejszych czasów, u nas jeszcze w niektórych środowiskach najważniejszą rzeczą jest przygotowanie się do walki o niepodległość i obsługa telefonów polowych, czy nadawanie Morsem. To priorytety sprzed 100 lat, ale cóż zrobić, to dość trudna kwestia. Nawet zmieniając mundury w organizacji nie miałem zbyt dużego pola manewru, bo przecież wszystko jest święte i nie do zmiany. Dlatego aż nie wierzyłem, że organizacja ta zdecydowała się na tak dużą zmianę. Cóż – teraz pozostaje mi czekać na większe zdemilitaryzowanie tej organizacji i pójście raczej w kierunku ochrony środowiska, czy problemów społecznych niż ćwiczeniu musztry. A może po prostu nie będę czekał, tylko sam się w to jakoś włączę…
“W kompasie igła zardzewiała, lecz kierunek znam.” Do zobaczenia na szlaku! :)