Bądźmy szczerzy. Gdybym miał głosować na partię moich marzeń i tylko taką to pewnie zostałbym w tą niedzielę w domu. Platforma nie jest moim Dream Team i tu zgadzam się z Muńkiem – mnie też ten rząd “kilka razy wkurwił”. Miały być reformy, miało być ostro – tego Polska potrzebuje. Buzek miał jaja robiąc cztery reformy na raz, teraz nikt nie ma jaj żeby zrobić porządek z wielkoobszarowymi rolnikami, żeby sprywatyzować służbę zdrowia, czy dokonać innych reform. Ciągle coś. Nawet wtedy gdy prezydent jest z tej samej opcji – to miało być przecież znacznym ułatwieniem.
Ideowo najbliżej mi do centrum. Nie, nie dlatego że nie mam zdania czy że dałem się komuś omamić. Po prostu tam widzę złoty środek – jeśli posługujemy się uproszczonym modelem “lewica-prawica”. Oszołomy z obu stron zupełnie mnie odstraszają.
Z jednej strony widzę lewackich leniów i idealistów którzy chcieliby aby ich życie polegało na opierdalaniu się i dostawaniu pieniędzy od bogatych. To jakaś chora wizja. Dlaczego miałbym płacić podatki w tym kraju mając przed oczami wizję, że za chwilę państwo zabierze mi 60% tego co uczciwie zarabiam i rozda, zjadając przy okazji mnóstwo prowizji na urzędników którzy w tym pośredniczą? Nie chcę państwa które wtrąca się w zbyt wiele, które wiąże ręce, wprowadza regulacje. Które faworyzuje Murzynów, gejów i samotne matki, a powoduje że normalna rodzina musi kombinować, rozwodzić się, nie brać ślubu, bo nie może zapisać dziecka do przedszkola. Które opiera się na debilnym przekonaniu że wszyscy są równi. Nigdy nie byli i nigdy nie będą – takie jest życie. Można za to własną pracą spowodować, że zajdzie się wyżej, o, za ułatwianiem chętnym takich kroków bardzo jestem. Ale nie za dawaniem czegokolwiek za friko. Nie jestem też za tym, aby kobiety traktowały aborcję jako środek antykoncepcyjny, aby wyjmowały z siebie kilkumiesięczne płody tylko dlatego że mają taki kaprys, albo dlatego że nie pomyślały o tym jak pieprzyły się na imprezie.
Nie jestem z drugiej strony też za całkowitym zakazem aborcji. Nie jestem za przedkładaniem życia dwutygodniowego płodu nad życie matki, czy za tym żeby ofiara gwałtu musiała żyć ze swoim dzieckiem. Krótko mówiąc – obcny kompromis aborcyjny zadawala mnie. Ale boję się też oszołomów z prawej strony. Boję się ich nawet bardziej. Może dlatego że jest ich u nas chyba więcej. Kompletnie nie czaję narzucania innym swojej wiary, nie rozumiem prawicowej nienawiści do gejów, do ludzi o innym kolorze skóry, do przyjezdnych do tych, czy owych. Ile w tym agresji, ile w tym zacietrzewienia. Polewam ze spiskowców, z pierdzących na baczność pseudopatryjotów uważających że patriotyzm to znicze i wieńce (a jednocześnie łamiących prawo i oszukujących na podatkach). Nie chcę antysemityzmu, nachalnego wmawiania sobie że Polska jest największym mocarstwem świata. Choć czasem zgadzam się z niektórymi opiniami Korwina (tiry na tory), to nie chciałbym aby ludzie tego typu byli u władzy, bo to teoretycy – nie znam państwa które by tak działało, to czysto kanapowe teorie nie mające potwierdzenia w praktyce.
Jestem w środku. W arystotelesowskim złotym środku. To co w polskiej scenie politycznej mierzi mnie jeszcze bardziej to fakt, że partie nie mają nic wspólnego z tradycyjnym podziałem lewica-prawica. Lewica powinna tradycyjnie być socjalna gospodarczo i liberalna światopoglądowo. SLD to w dużej mierze “posiadacze”. PiS za to nie ma nic wspólnego z prawicą, no może światopoglądowe zacietrzewienie. Gospodarczo – null. Boi się “liberałów”, biznesu, chcę zabierać bogatym i oddawać biednym. Nie chce prywatyzacji, tylko upaństwowienie jak największej ilości podmiotów. Przecież to socializm.
Tak naprawdę chciałbym partii która światopoglądowo jest lekko na lewo (nie mam nic do gejów choć nie chciałbym, aby adoptowali dzieci, jestem za równouprawnieniem wszystkich religii i nie wtrącaniem się kościoła do państwa), ale gospodarczo lekko na prawo (niskie podatki, brak pasywnych zapomóg, ulgi podatkowe na wielodzietne rodziny, państwo przede wszystkim się nie wtrąca). Ale takie partii po prostu nie ma. PO zahacza lekko (ale tylko jednym ze skrzydeł) o coś takiego, Ruch Poparcia Palikota też jest w tych okolicach, ale o nim za chwilę.
Odrzucam więc wszystkie prawicowe kanapy (ostatnio się znowu podzielili – podział kanapy na dwa fotele jednoosobowe :P, nie ogarniam tego), olewam z lewej strony czerwone SLD które pod rządami Napieralskiego jest tak żenujące że OKJP. Billboardy z ludźmi siedzącymi przy stole (WTF?) czy ławą idącą naprzód podczas gdy Napieralski rusza łapami jakby wodę mieszał – tragedia. O PSL nawet nie wspominam – to przyssawki liczące na cokolwiek, to języczek u wagi który wejdzie w koalicję z kim się da. Masakra.
Kto mi zostaje? PiS, PO i Palikot.
To że nie chciałbym PiSu u władzy jest dla mnie oczywiste. W przeciwieństwie do dzisiejszych 18 latków dobrze pamiętam ich rządy. PiS kompletnie nie rozumie gospodarki rynkowej. Ja na prawdę nie pragnę teraz pierdzielenia i służbach, o agentach, o obcych mocarstwach, o spiskach, czy o UKŁADZIE. Chcę dróg, chcę dobrej edukacji, chcę stabilnej gospodarki. Kompletnie nie obchodzą mnie ich fobie.
Ale jest dodatkowy argument którym przekonał mnie finalnie Wojciech Orliński na swoim blogu. Polecam ten oto link.
Pokazuje on dobitnie jak mało stabilnym politykiem jest Jarosław Kaczyński. Nie wiem co powodowało że zachowywał się tak czy inaczej. Rosjanie, spisek, nielojalność? Nie wiem. Wiem natomiast że skład rządu co chwilę się zmieniał. Najpierw premierem był Marcinkiewicz, Kaczyński obiecywał że nim nie będzie. Potem nim został. Potem tańce z “przystawkami”. Masakra. Nie wspominam nawet o wszystkich konferencjach i innych show na których mieli pokazać walkę z układem. KURDE NIC NIE ZWALCZYLI. Serio. Zwalczyli kilka układów które sami zbudowali. Narysowali sobie tarczę a potem zaczęli w nią strzelać.
Żaden z wicepremierów nie dotrwał do końca rządu. Sam rząd przecież nie wytrwał pełnej kadencji, tak samo jak Marcinkiewicz na swoim stanowisku. Kaczyński nie ufał nikomu – politykom których wziął do rządu, a nawet “trzeciemu bliźniakowi” – Dornowi, z którym przecież się pożegnał. Czemu? Po nim nadszedł czas na Kaczmarka który okazał się (chyba?) agentem lub innym złem przeciwko któremu zorganizowano specjalny show z pokazem kamer hotelowych (czy coś z tego do cholery wynikło??) A Tusk – jaki by nie był. Który to rząd od 1989 roku który przetrwał całą kadencję? :)
Podobno idzie kryzys. Nie wiem jak jest naprawdę. Nie znam się na tym. Trąbią o tym i trąbią – mam nadzieję, że pogłoski o nim są przesadzone. Ale lepiej zabezpieczyć się na tę ewentualność. Nie chcę wchodzić w ten kryzys z niestabilnym rządem węszącym spiski i walczącym z wiatrakami, rządem partii która zupełnie nie rozumie ekonomii i tego jak funkcjonuje nowoczesne kapitalistyczne państwo. Partii, która nie zbuduje nam autostrad bo przez 4 lata będzie ścigała oszustów i spiskowców którzy czają się wokół nich. Za rządów Lecha Kaczyńskiego większość inwestycji w Warszawie stanęła – Pisowcy bali się podpisywać czegokolwiek, bo wszędzie czaił się Układ. To jakaś paranoja.
Ja wiem, że polityka nie jest czystą grą. Ale nie mam złudzeń, że ktokolwiek to do końca oczyści. To niemożliwe. Musielibyśmy dojrzeć do modelu jaki panuje w Szwajcarii, ale przed nami jeszcze długie lata budowania świadomości obywatelskiej.
Nie chcę wchodzić w ewentualny kryzys z rządem który swego czasy proponował rozwiązania na które zdecydowały się kraje europejskie które dzisiaj stoją na skraju przepaści. Po prostu chcę, żeby Tusk dokończył to co zaczął – nawet jeśli jest to mniej niż oczekiwałem. Nie wierzę, że PiS zrobi cokolwiek, będzie przyglądał się temu co zaczeło PO, śledził, zakładał komisje śledcze i szukał winnych. A ja prawie dobiję czterdziestki. Brr.
Myślałem o głosowaniu na Palikota. Jest głośny i osądzający – tak jak ja. Z wieloma jego poglądami się zgadzam, choć nie jestem tak antyklerykalny. Ale Palikot nie zrobił prawie nic w swojej komisji Przyjazne Państwo, nie mam też pojęcia kim sa jego ludzie – to jacyś nieznani biznesmeni. Chciałbym aby zrobił dym w sejmie – i pewnie to zrobi, tak mówią sondaże.
Ale on poradzi sobie beze mnie. Boję się natomiast tego, że ludzie zapomnieli krzyki jakie były za PiS, tej abstrakcji która panowała, przejęcia mediów publicznych. Że będe miał premiera który będzie pierdolił o niemieckich mediach, o rosyjskim spisku i “małpie w czerwonym”. Gościa z którego polewał cały świat, gościa który myślał że jak coś głośno krzyknie i tupnie nogą to nagle staniemy się najważniejszym światowym mocarstwem.
Nie chcę tego, dlatego zagłosuję na PO. Nie czas na dziecinne marzenia, chodzenie za głosem serca i inne takie tam. Tak, tak, w dużej mierze “głosuję przeciw”. Ale czuję że tak trzeba – niestety. Wybieramy rząd na cztery pieprzone lata. Na trudne lata. Dlatego zagłosuję na platformę. Z rozsądku. Z nadzieją że Tusk będzie miał takie jaja jak Buzek. A nawet jeśli nie, to z nadzieją że Kaczor i inni chorzy umysłowo ludzie (jak choćby Fotyga – o niej i jej kretynizmach mógłbym napisać oddzielną notkę) nie dojdą do władzy. Piję ten niedobry syrop jak w dzieciństwie – zatkanym nosem i skrzywieniem twarzy. Dla własnego dobra.