Pisałem ostatnio o książce “Wanna z Kolumnadą” Filipa Springera, która porusza wiele zagadnień związanych brakiem ładu przestrzennego oraz brzydotą przestrzeni publicznej w Polsce. Książka bardzo dobrze odzwierciedla moja uczucia i ilustruje wiele spraw które od lat zauważam i które nie sa mi obce, ale jest w niej jedna rzecz która jest dla mnie zupełnie nowa i która pobudziła mnie do głębszych refleksji. Ale o tym za chwilę.
Zawsze, gdy jadę sobie przez niemieckie , francuskie, czy włoskie miasteczka zastanawiam się jak to jest, że jest w nich tak ładnie. Do głowy przychodzą mi zawsze dwa tropy.
Pierwszy to trop “bo takie są przepisy”. I tak w rzeczywistości jest. “Na zachodzie” zazwyczaj całość zabudowy zdefiniowana jest przez plan zagospodarowania, są też inne przepisy definiujące dokładnie co może stać w danym miejscu, a nawet ile powierzchni budynku może być zajęte przez okna. Wielbiciele Złotej Wolności pewnie strasznie muszą burzyć się przeciwko takim rozwiązaniom, jednak nie wierzę, zupełnie nie wierzę w możliwość ładnej zabudowy przy totalnej wolności.To przecież jasne, że każdy będzie chciał mieć taki budynek jak jemu się podoba (a gusta bywają różne), nie będą one zupełnie pasowały do siebie, szyldy będą wszechobecne i krzykliwe, tak aby wszyscy zobaczyli MÓJ lokal.
Byliście w Paryżu? Dlaczego jest on taki ładny? Na pewno nie dlatego, że każdy budynek stawał sobie według widzimisie właściciela. Dlatego, że stała za tym wizja pewnego człowieka.
Byliście na wyspie Lanzarote? To jedna z Wysp Kanaryjskich na której jest zakaz budowania budynków wyższych niż 4 piętra, prowadzenia przewodów elektrycznych w powietrzu, budynki muszą być białe z niebieskimi, brązowymi lub zielonymi okiennicami. Może wydawać się to olbrzymim ograniczeniem, ale tam to pasuje i w efekcie otrzymujemy jedną z piękniejszych pod tym kątem wysp.
Jest jeszcze drugi trop i on leży właściwie u podstaw wszystkich działań. Otóż ludzie muszą mieć świadomość piękna, muszą zgadzać się co do niego, muszą w ogóle postrzegać je jako wartość. Co po ustawach, skoro nikt się nie będzie z nimi zgadzał? Nie będą może zupełnie uchwalone… Ludzie muszą widzieć różnice między Raszynem a Paryżem. Między syfem polskich małych miasteczek, a pięknymi włoskimi odpowiednikami tychże. Muszą chcieć usunięcia nadmiaru billboardów z przestrzeni miejskiej, czy też szmat reklamowych z płotów.
Filip porównuje ilość godzin plastyki w szkole i pokazuje, że wypadamy tutaj niesamowicie biednie. I to jest myśl która nigdy wcześniej nie przyszła mi do głowy. Plastykę traktowałem po macoszemu, ot, malowało się coś, nigdy mi to specjalnie nie wychodziło. Tym bardziej, że jej poziom był słaby, a godzin było mało. I może rzeczywiście to jest problem? Może po prostu nie kształtujemy tej wrażliwości u dzieciaków?
Najczęstsze tłumaczenie które słyszę związane jest z pieniędzmi. Bo ludzie nie są jeszcze na tym piętrze piramidy Maslowa, zależy im na zarabianiu kasy i dbaniu o to co włożyć do garnka, więc nie będą zastanawiać się nad pięknem miasta.
BZDURA! A kiedy zaczną myślec nad pięknem? Czy jest jakaś graniczna kwota, lista potrzeb które trzeba zaspokoić, by zacząć nad nim myśleć? Nie sądzę, tym bardziej że nietrudno o osoby które akurat na brak środków finansowych nie narzekają, a poczucie piękna jest … ekhem, no może istnieje, ale w zupełnie innej postaci :)
Z drugiej strony patrzę sobie na twórczość wiejską, także tą sprzed wieków. Tam często bieda piszczała, że aż strach. Mimo to ludzie doceniali piękno, tworzyli niesamowite wyroby, ozdoby swoich domostw i stroje odświętne na które poświęcali czasem długie miesiące. Nie, to nie jest kwestia finansów, to kwestia pewnego stanu umysłu.
Wierzę mimo wszystko, że ta wrażliwość na piękno jest gdzieś w nas, ale musimy ją wygrzebać. Większość z nas powie “WOW” gdy zobaczy na własne oczy piękny górski widok, robiący wrażenie obraz, czy miasto oczyszczone z nachalnej reklamy. Na poniższe prawie każdy zareaguje pozytywnie, ale może trzeba to najpierw zobaczyć?
To co pozostaje nam, to kształtowanie tej wrażliwości u dzieci. Może i u siebie nawzajem, bo fajnie byłoby zobaczyć ładne miasta z ładnymi szyldami zamiast pstrokatego SOLARIUM i SALON GSM jeszcze za naszego życia. Cieszy mnie bardzo to, że dobry DESIGN staje się modny, że samo słowo jest już o wiele bardziej znane niż jeszcze 10, 15 lat temu. Ale to ciągle mało, mam ciągle wrażenie, że mamy w tej materii dużo do nadrobienia.
Nie czekajmy aż staniemy się tym mitycznym bogatym krajem. Nie wiem kiedy to nastąpi. To nie jest konieczne. Owszem, jeśli mam pomalować dom i nie stać mnie na chleb, to pewnie nie strzelę sobie nie wiadomo jakiej elewacji, ale mam wrażenie, że to jak z tymi górskimi wioskami – Łemkowie nie potrzebowali nadmiaru kasy do tego, by tworzyć i zachwycać się rzeczami pięknymi.
Doceniajmy piękno i rozmawiajmy o nim. Chciałbym doczekać schludnych miast, z rabatkami kwiatowymi, bez piachu na asfalcie, bez popękanych płyt, bez nadmiatu szyldów i szmat reklamowych. Żyłoby się nam naprawdę lepiej.
I kształtujmy wrażliwość w dzieciakach. Nie ma nic piękniejszego niż czterolatek patrzący na ładny widok i mówiący “Ale tu jest PRZEPIĘKNIE!” :)