Jestem po dwóch tygodniach testowania telefonu Moto X Force oraz po tygodniu z zegarkiem Moto 360 sport. I już na starcie muszę powiedzieć jasno – o ile w 2014 moje serce skradło HTC, rok później zakochałem się w Samsungu S6, tak teraz jeśli miałbym wybrać telefon z Androidem, wybrałbym właśnie ten model. A może raczej poczekałbym do premiery Moto Z, jako że moto X to model z zeszłego roku, dodatkowo chciałbym bardzo skorzystać z wymiennych pleców telefonu o których napiszę na końcu. Ale wróćmy do tego modelu. Co mnie w nim tak urzekło?
Bateria!
Spodziewałem się dużej baterii, ale nie nastawiałem się za bardzo. Samsung S7 mnie tu nieco rozczarował, ma baterię niewiele mniejszą, a zjada ją dość szybko. Pewnie większości osób to nie przeszkadza, ja jestem heavy userem telefonu i normalnie bateria pada mi w okolicach godziny 14, czasem wytrzymuje trochę dłużej, w iPhone 5 było to południe. Tutaj po raz pierwszy od dawien dawna telefon wytrzymywał cały dzień! Ok, podobnie miałem w 2014 w starej Sony Xperii, ale to naprawdę rzadkość.
Dla mnie to sprawa krytyczna. Powerbank jest rozwiązaniem, ale go nie lubię – to jak bieganie z cewnikiem. Tu używałem powerbanka może tylko raz, serio. Nie wiem jak to zrobili i jak osiągnęli, ale na serio nigdy jeszcze telefon nie padł mi przez godziną 18.00. No może raz, ale była to wina jakiejś apki, która niespodziewanie zeżarła mi baterię – to opisze w notce o Androidzie gdy już skończę testować telefony. Myślałem, że zegarek dużo zmieni, ale wtedy bateria też sporo wytrzymała!
Do tego szybkie ładowanie, które ładuje telefon naprawdę szybko i jestem w niebie.
Odporność
To jest właściwie powód dla którego chciałem zobaczyć ten telefon. Podobno można go zrzucić z kilku metrów… i nic. Ja obiecałem, że takich rzutów tym egzemplarzem robić nie będę (dostanę do tych celów inny), bo jednak jakieś ślady zostają, ale – upadł mi on kilka razy, z czego dwa razy krytycznie. I nic. Rzeczywiście nic.
Daliśmy zrobić z siebie trochę głupków, wydajemy na telefony 2/3 kasy, które wydajemy na komputery, nosimy je wszędzie i musimy uważać na nie jak na jajko. To jest chore. Ilość zbitych szybek u moich znajomych jest kolosalna, nawet wśród osób, które uważają na telefony bardzo, bardzo. Ja zbiłem w swojej karierze dwie szybki, trzy telefony utopiłem. Odporność na upadek i wodoodporność powinna już dawno być standardem!
X Force upadł mi na asfalt szybką do dołu i… nic! Natomiast żeby być sprawiedliwym – szybka rysuje się moim zdaniem za bardzo. Była na niej już jedna rysa, drugą musiałem czymś zrobić sam. Gdybym miał ten telefon na stałe, nakleiłbym coś na szybkę.
Wygląd
Bałem się, że telefon będzie większy, tymczasem nie jest dużo większy od innych telefonów w klasie, nie jest to phablet. Ma 150 x 78 mm, co plasuje go gdzieś pomiędzy iPhone 6, a iPhone 6 plus. Owszem, nie mogę obsługiwac go jedną ręką, ale przyzwyczaiłem się już do tego.

Ja nie zwracam uwagi aż tak bardzo na wygląd telefonu, serio. Ważne co jest w środku, chyba, że jest coś bardzo niepraktycznego. Tu bardzo praktyczny jest tył telefonu. Pomimo, że telefon jest odporny na upadki, tył pomaga w utrzymaniu go w dłoni. Wykonany jest z chropowatej tkaniny, a dokładnie nylonu balistycznego (czymkolwiek on jest). Dla mnie to o wiele lepsze niż metalowe, czy szklane plecy.

System
System jest dość “przezroczysty”, podobno w Motorolach to standard. To znaczy jest dużo gołego Androida. Ja nie jestem freakiem gołych rozwiązań, podobają mi się niektóre nakładki, ale podobno ma to wpływ na stabilność i zużywanie baterii. O baterii już mówiłem, powiem więc o stabilności – telefon wysypywał mi się znacznie rzadziej niż Samsung. Niestety to nadal częściej niż iPhone, ale mimo wszystko działał bardzo stabilnie.
Co do reszty – ja i tak instaluję swojego launchera (Nova) oraz systemy kontaktów i SMS (Contacts plus), ale te systemowe są całkiem spoko.
To co bardzo mi się podoba, to system notyfikacji. Co prawda ja cholernie lubię te notyfikacje androidowe (sa o wiele lepsze niż bezużyteczne iphonowe, ale o tym też w następnej notce), ale te pojawiające się wcześniej na wygaszonym ekranie bardzo przypadły mi do gustu. To bardzo oszczędne ikonki – oszczędne jeśli chodzi o baterię. Po przyjściu sms, lub każdym innym wydarzeniu możemy bez odblokowania ekranu zobaczyć co się wydarzyło – na ciemnym ekranie pojawia się odpowiednia ikona. Kiedy przeciągniemy ją w dół – odblokowujemy telefon. Kiedy przytrzymamy zobaczymy rozwinięcie notyfikacji (np treść SMS lub wiadomości z messengera). Możemy też przeciągnąć ją do góry, wtedy pojawiają się odpowiednie opcje – np możemy w ten sposób zapauzowac muzykę w Spotify lub Sonosie, albo nawet przełączyć następną piosenkę. To wszystko od razu, przed odblokowaniem ekranu. To pewnie też ma wpływ na baterię.

Asystent
To co przyciągnęło od razu moją uwagę to możliwość skonfigurowania własnej frazy na wywołanie asystenta. Siri musi być podłączona do kabla by to działało, Google Now nie, ale mówienie “ok google” jakoś zawsze jest dla mnie problematyczne. Zresztą to daje tyle możliwości… Po krótkiej burzy na fejsie zdecydowałem się na Jarvisa, czyli oczywiście komputer Tonego Starka. Fraza musi niestety mieć co najmniej 5 sylab, więc najkrótsze co udało mi się wymyślić to “Hello there, Jarvis!”. I był to niezły fun, ale do czasu.
Niestety telefon kiepsko radzi sobie z wykrywaniem tej frazy, szczególnie jeśli w tle dzieje się cokolwiek. A mając trójkę dzieciaków musze wychodzić na strych, by uzyskać kompletną ciszę. Tak więc po kolejnej próbie zrezygnowałem z tego. A skoda – dla mnie sterowanie głosowe jest cholernie ważne, musze to wreszcie ogarnąć tak, by móc łatwo dodawać przypomnienia do rzeczy, które przychodza mi do głowy w ciągu dnia. Ale tu musze powiedzieć jasno – android radzi sobie o wiele lepiej z rozpoznawaniem głosu niż applowska Siri, która zachowuje się jak rodowity paryżanin strzelający focha, bo źle zaakcentowałeś piąta sylabę. Jest natomiast wolniejszy i wszystkiego chce szukać w Googlu zamiast wykonywać niektóre polecenia.
Przyciski i porty
Brakuje mi fizycznego przycisku. Tak, uważam, że jest potrzebny. W niektórych apkach, aby wyjść, musisz najpierw wysunąć panel z nimi, a dopiero później je wcisnąć. To upierdliwe. Próbowałem się przyzwyczaić i jednak lubię ten przycisk. Problematyczne jest dla mnie też to, że przycisk BACK jest po lewej, a przycisk multitaskingu po prawej. W Samsungu jest na odwrót i to chyba lepsze – częściej korzystam jednak z back, do którego teraz trudniej jest sięgnąć kciukiem.
Port słuchawkowy na górze to coś od czego się odzwyczaiłem. Gdy masz telefon podłączony do powerbanka, a na uszach masz słuchawki, staje się do dość nieporęczne. To samo z przyciskami głośności i wyłącznikiem obok siebie – często wciskałem ten drugi zamiast głośności.
Sprzętowo
Jeśli chodzi o aparat to powiem szczerze, że choć jest przyzwoity to trochę mnie zawiódł, mam nadzieję, że Moto Z będzie tu lepszy. Aparat jest bardzo dobry, ale rozpiętość tonalna pozostawia nieco do życzenia – wystarczy nieco słońca, by jasne elementy były nieco przepalone. A może rozpieścił mnie iPhone i Samsung.
Ma też dość dziwny interfejs, do czego można się przyzwyczaić, ale ciągle człowiek chce robić coś inaczej. Zoom to zamiast pinczowania przesuwanie palcem, a dotknięcie ekranu to nie focus, a zrobienie zdjęcia. Ale to samo w sobie nie jest aż tak złe.
Jest za to frontowy flash, co bardzo pozytywnie zaskakuje – czasem się to przydaje :) Tylni flash dzięki swojej konstrukcji dobrze ustawia balans bieli, więc zdjęcia z nim są całkiem przyzwoite.
Gesty
Telefon posiada też obsługę gestów. Do tej pory szczerze nienawidziłem takich rozwiązań – wszelkie potrząsanie telefonem by coś zrobić uważałem za bezsens, szczególnie podczas jazdy autobusem po polskich drogach, gdzie wszystko włączało się samo. Tutaj możemy włączyć latarkę podwójnym ruchem w bok (jakbyśmy chcieli rąbać drewno telefonem) i podobnie ją wyłączyć – tak, korzystałem z tego często. Za to podwójny ruch nadgarstkiem (jakbyśmy chcieli dołem telefonu coś do siebie przesunąć lub go obrócić) powoduje włączenie aparatu, a przy włączonym aparacie – zmianę z tylnego na przedni. Tu już chyba wolę wciskać dwa razy wyłącznik, co też działa. Gesty niestety włączały mi latarkę i aparat… gdy telefon miałem w kieszeni w trakcie tańczenia :D Dobrze, że latarka grzeje i się zorientowałem, inaczej zjadłoby mi to całą baterię.
Zegarek
Słowo o Moto 360. Jak może wiecie nie nosze na codzień zegarka, od kilku tygodni testuję różne smartbandy, testowałem też Samsung Gear Fit 2. Przekonałem się nieco do takich rozwiązań, fajnie każą ruszać tyłek z miejsca i pozwalają zerkać na notyfikacje bez podnoszenia telefonu.
Zegarek jest fajny, natomiast nie potrafię go pokochać z jednego powodu – baterii. Pojawił się tutaj problem o którym pisałem jakiś czas temu – urządzenie, które musisz ładować co dzień, półtora dnia, a które jeszcze z założenia powinieneś mieć na ręku w czasie snu to jednak ciężka sprawa. Często budziłem się rano z rozładowanym zegarkiem – zostawiałem go wtedy na ładowarce na czas porannego prysznica, ale 15 minut to za mało na naładowanie. Ładowarka zostawała przy łóżku, więc siadając do biurka zostawiałem go w sypialni, potem o nim zapominałem. I tak dalej. To niestety upierdliwe dość i cholernie psuje dobre wrażenia. Nie chcę kolejnego urzadzenia, które trzeba tak czesto ładować. Powinienem mieć dwie ładowarki – jedna w łazience, druga przy biurku. No kaman…
Zegarek sam w sobie jest ok, choć to pewnie kwestia systemu Android Wear, one nie są do siebie dość podobne? Fizycznie wydaje się dość gruby i ciężki charakterystyczny pasek na dole ekranu jest dziwny, ale da się do niego przyzwyczaić. Notyfikacje są od razu do wyłączenia, poza podstawowymi, to masakra gdy co chwile patrzysz na nadgarstek, bo komentarz, tweet, mail, sms itp. Natomiast rzeczywiście pozwalało mi to ogarnąć sytuację podczas prowadzenia samochodu, a już na pewno skutera, czy jazdy na rowerze. Ale ta bateria… wczoraj obejrzałem nowy Samsung Gear, który zdaje się mieć o wiele bardziej wytrzymałą baterię, może to lepszy kierunek. Pamiętajcie jednak, że moja opinia o tym zegarku jest dość mozno zabarwiona przez mój krytyczny stosunek do smartwatchy w ogóle oraz nieznajomości samego Android Wear – trzeba trochę się do tego systemu przyzwczaić.
Podsumowanie i wymienne plecki
Podsumowują – poza drobnymi wadami to na razie mój androidowy faworyt. Bateria, szybka oraz stabilność naprawdę robią robotę. Czekam z niecierpliwością na Z, tym bardziej, że z tego co wiem ma on również występowac w wersji Droid. Czyli mieć wymienne mody.
Już o nich czytałem i oglądałem filmu – to ficzer, który mnie jako geekowi cholernie się podoba. Otóż po zdjęciu magnetycznych pleców możemy zamontować na telefonie:
- Stylowe obudowy (w tym drewnianą)
- powerbanka
- boom box, czyli głośniczki
- a nawet mini rzutnik!
Oglądałem filmy w sieci i wygląda to nieźle. Zresztą sami zobaczcie:
https://www.youtube.com/watch?v=OBVCZ-P1GCk
No jaram się tym, jaram. Co zrobić :) Lubię takie bajery.
Czekam na testowanie Moto Z właśnie dla tych modów. A Moto X polecam tym, którzy chcą wydać mniej lub nie czekać na Z. Naprawdę obecnie mój ulubiony telefon z Andkiem. Wiem, wiem, reszty aż tak dokładnie nie testowałem, ale jeśli iPhone podczas premiery 7 i nowego iOS nie pokaże czegoś rewolucyjnego, to jest spora szansa, że wsiądę właśnie na ten statek.