Kiedy myślę o dalekowschodnim jedzeniu to mam w głowie właściwie dwie opcje. Pierwsza to sushi, druga to wietnamskie bary których mamy bez liku. Kuchnia chińska kojarzy się głównie z mieszanką chińską która spoczywa w zamrażarce w każdym spożywczaku. Dlatego też postanowiłem odwiedzić restaurację chińską. Wybór padł na nieco daleko położoną, ale polecona przez kumpla China Garden. Położona jest ona w środku osiedla “The Cube” ;) czyli miasteczka Wilanów.
Restauracja jest urządzona dokładnie tak jak sobie to wyobrażacie – po chińsku :) czerwone tapicerowane krzesła, chińskie ornamenty i akwarium. Całość sprawia bardzo przyjemne wrażenie. Niestety jest w niej dość cicho – nie słychać żadnej muzyki, choć niektórym może to odpowiadać.
Menu jak to zazwyczaj bywa przy kuchni tej cześci świata jest dość rozbudowane. Znajdziemy tu wszystkie popularne chińskie potrawy – z wołowiny, kaczki, kurczaka, czy owoców morza. Ale można znaleźć nietypowe potrawy takie jak kacze języki, gęsie szczęki czy nawet… penis i jądra byka :) Aż tak odwazny nie byłem, skusiłem się za to na zestaw składający się z zupy warzywnej i wspomnianych pikantnych języków. Do tego słodkie azjatyckie wino – wyjątkowo nie śliwkowe, ale z owoców liczi.
Zupa jak zupa – lekko zagęszczona mąką ziemniaczaną. Ot, ciepły start.

Kacze języki za to bardzo dobre i dość specyficzne. Mało mięsa, trochę chrząstek. Całość bardzo pikantna, szczególnie gdy przez pomyłkę zjemy papryczkę ;) Ryż wspaniały – nie jestem fanem ryżu, ale ten był naprawdę smaczny i kleił się akurat na tyle, żeby można go było zjeść pałeczkami.

Na deser lody,

choć spróbowaliśmy też deseru z ryżem perlistym.

Cenowo też całkiem znośnie, szczególnie w porze lunchu. Za mniej więcej 16 złotych możemy zjeść zupę i połowę porcji drugiego dania, co zazwyczaj spokojnie wystarcza. Nieco drożej w przypadku zamawiania pojedynczych dań.
Krótko – polecam. Całkiem przystępne ceny i dobra kuchnia. Aczkolwiek chińska muzyka dopełniłaby klimatu :)