Było w moim życiu kilka książek, ktore zupełnie wywróciły do góry nogami moje poglądy na życie, było wiele takich, które dostarczyły mi mnóstwo wiedzy. „Sapiens. Od zwierząt do bogów” Noah Harari Yuvala na pewno zajmuje miejsce w topie obu kategorii – nie pamiętam którą książkę czytałem (i słuchałem) z taką zapalczywością.
Na pewno wiele spraw poruszanych w tej książce nie będzie – cytując Bareję – dla części z Was „żadnym nihil novi”. Ja przyznam się szczerze, miałem spore braki w wiedzy, szczególnie jeśli chodzi o prehistorię, które dzięki tej pozycji uzupełniłem.
„Sapiens” to historia ludzkości. Ale nie historia bitew, zmian granic krajów i dat urodzin i śmierci poszczególnych władców. Taką historią byłem męczony od czasów podstawówki i prawdę mówiąc miałem tego zawsze totalnie dość. Ta książka to historia jakiej powinniśmy się uczyć – historia od powstania naszego gatunku aż po dziś, poruszająca kwestie najważniejszą, czyli „dlaczego jest jak jest”. Właściwie słowo „historia” jest tu sporym zawężeniem, to książka o historii, geografii, biologii, socjologii, a także archeologii, antropologii, czy etnografii. To książka, która językiem ciekawym i dość przystępnym porusza się po tematach naprawdę najważniejszych.
Unikalność człowieka
Pierwsza rzecz, którą uświadomiłem sobie podczas tej lektury to fakt iż różne gatunki ludzkie żyły równolegle. Przyznam się – byłem wśród tej grupy ludzi (o której pisze zresztą autor), która nigdy specjalnie się nad tym nie zastanawiała i która myślała, że wszystkie Homo Cośtam żyły raczej jedno po drugim i jakoś w siebie ewoluowały. Historia w szkole nigdy mocno nie poruszała tego tematu, a i kiedy chodziłem do podstawówki wiedza na ten temat była znacznie uboższa. Teraz już wiem, że Homo Sapiens zetknęli się z Neandertalczykami i prawdopodobnie ich wybili (lub doprowadzili w inny sposób do zagłady) nieco się jednak z nimi krzyżując. Sama historia wędrówek naszego gatunku i istnienia innych gatunków ludzi rozpaliła moją wyobraźnię i przywiodła na myśl równoległe istnienie humanoidów niemalże tak jakby koło siebie istniały cywilizacje elfów, krasnoludów czy gnomów.
Skala
Druga kwestia, która nie jest niczym nowym – ale nie myśli się o niej codziennie – to skala. Kiedy pomyślisz sobie o skali czasu, to okazuje się, że wszystko co działo się w naszej erze jest jedynie ułamkiem naszej historii. Czytając tę książkę uświadamiałem sobie raz po raz jak wiele dziesiątek tysięcy lat prowadziliśmy żywot zbieraczy – łowców, by w końcu około 10 tysięcy lat przed Chrystusem wynaleźć rolnictwo. Do tego świadomość choćby długości istnienia cywlizacji egipskiej na tle choćby ostatnich 2 tysięcy lat.
Nie mogłem się powstrzymać i usiadłem do excela. Gdyby historię ludzkości (od powstania homo sapiens do dziś) skondensować do 1 roku, a nasz gatunek powstałby 1 stycznia, to Europę i Azję zasiedlilibyśmy dopiero 23 listopada, Australię 20 grudnia, Amerykę 28 grudnia, rolnictwo wymyslilibyśmy 29 grudnia, koło i wszystko co było później – 31 grudnia. Chrystus zginąłby o 14:42, a zlot w Gnieźnie odbyłby się o 19:18.
Autor pokazuje też oczywiste i te mniej oczywiste punkty zwrotne w historii, które doprowadziły do tego, że to my, a nie na przykład koty, wysyłamy dziś rakiety w kosmos. Te oczywiste punkty takie jak odkrycie ognia, wynalezienie rolnictwa, czy koła, te mniej oczywiste takie jak imperia, religie i pieniądz, a także te o których w sumie nigdy nie myślałem, czyli fakt iż nasz gatunek jako jedyny posiadł umiejętność zbiorowego myślenia abstrakcyjnego, które umożliwiło wymyślanie wszelkich ideologii, to że w pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że kiedyś będzie lepiej i że wcale nie wiemy wszystkiego. To właśnie dlatego skala stała się wykładnicza – człowiek, która zasnął w 3000 roku p.n.e. obudzony 1000 lat później, pewnie nie doznałby strasznego szoku na widok świata wokół siebie, natomiast człowiek który zapadłby w zimowy sen w trakcie wchodzenia na statek Kolumba, doznałby szoku budząc się w dzisiejszym świecie. Dziś nawet jedno pokolenie dzieli totalna przepaść w postrzeganiu świata, a dekada zmienia świat nie do poznania.
Dużo i mało
Z jednej strony to niesamowite jak dużo wiemy o świecie sprzed tysięcy lat i dużo jesteśmy w stanie odtworzyć ze znalezionych kości, czy zapisków. Z drugiej to straszne, że prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się tak wielu spraw i tego jak funkcjonowały społeczeństwa ludzkie żyjące w erze paleolitu. Chyba, że jakieś kultury gdzieś daleko były w stanie to nagrać. Albo uda się odzyskać z granic wszechświata to, co zostało odbite w promieniach słonecznych? :)
To wszystko jest w naszej głowie
Jednak myśl, która ciągle towarzyszyła mi przy czytaniu tej książki, to myśl iż większość rzeczy wokół nas, to rzeczy, które istnieją tylko w naszej głowie. Od wszelkich ideologii, religii, czy doktryn – to wszystko, w przeciwieństwe do drzewa, kamienia, czy strumienia – jest tylko wytworem naszej wyobraźni, pewną umową, ulotnym układem neuronów w naszym mózgu. Czymś, co za 50, czy 100 lat może być postrzegane jako kompletnie niewłaściwie i dziwne. I tak jak my dziś patrzymy dziwnie na kodeks Hammurabiego, który wyraźnie dzielił na ludzi i podludzi, jak dziś w większości krajów świata nie godzimy się na niewolnictwo, czy boskość i nietykalność władców absolutnych, tak nasi potomkowie pewnie będą się dziwić wielu naszym doktrynom, czy ideologiom.
Mus!
Ta książka, to mus! Serio. Rzadko kiedy polecałem tak bardzo którąkolwiek książkę i realnie chciałem, by przeczytało ją jak najwięcej osób. Łata dziury po naszym słabym systemie szkolnictwa, otwiera oczy na wiele tematów i po prostu wciąga, bo czyta się nią nie jak pozycję naukową, a jak wciągający kryminał.
Książkę zacząłem słuchać najpierw w oryginale na Storytelu, gdzie mamy wykupiony pakiet, potem kupiłem ją w Audiotece (bo Franek też się wciągnął w samochodzie i chciał słuchać po polsku), by w końcu kupić ebooka – bo audiobooków poza samochodem nie słucham, a koniecznie chciałem ją dokończyć. Jest też oczywiście dostępna w formie tradycyjnej.
Jakiej wersji nie wybierzesz – kup! I przeczytaj. Nie pożałujesz.