Problemy z zatokami miałem od kiedy pamiętam. Nawracające anginy, antybiotyk co najmniej dwa razy do roku. Niestety to była konieczność, nic innego mi nie pomagało, a rodzice próbowali naprawdę wszystkiego. Potem już ja sam poszukiwałem rozwiązania mojego problemu, niestety bezskutecznie. Przyzwyczaiłem się już trochę do życia z glutem – chusteczki rozlokowane po wszystkich możliwych kieszeniach, poranne niewyspanie spowodowane niedotlenieniem, spotęgowane potężnym chrapaniem. Kiepska wydolność organizmu, podkrążone oczy. Hardkor. Wystarczyło, że nie wyspałem się raz, czy dwa razy – rozkładałem się. Najpierw ból gardła, katar, w końcu infekcja. Masakra.
Lekarze mieli miliony pomysłów, ale prawdę mówiąc nic do końca nie zadziałało. Leczono u mnie zazwyczaj efekty, a nie przyczynę, bo z nią był duży problem. Niestety lata z katarem, a także uzależnienie od kropli do nosa (o którym za chwilę) spowodowały przerosty śluzówki i zalegającą w nosie wydzielinę, która miała już prawdopodobnie konsystencję ciała stałego i była nie do usunięcia. Tym bardziej, że zatoki są skonstruowane tak, że ich płukanie jest do końca efektywne.
Dziś, po wielu latach mogę wreszcie jasno powiedzieć – mam spokój. Nie mam praktycznie kataru, prawie nie choruję, oddycham pełną piersią, a co ważne czuję tyle zapachów, że w sumie czasem nawet mi to przeszkadza – może to przez wiele lat przyzwyczajania się do zatkanego nosa – teraz jestem jak bohater Pachnidła.
Minęło właśnie pół roku od mojej ostatniej operacji zatok, obiecałem, że napiszę jeśli mi się poprawi. Poprawiło, znacznie. (O operacji na chrapanie, którą miałem przeprowadzoną równolegle napiszę w następnym tekście)
Laryngolog
To co napiszę będzie dość oczywiste, ale oczywiście jeśli masz problemy z zatokami, powinni cię zobaczyć laryngolodzy. Piszę specjalnie w liczbie mnogiej, bo po prostu jeden to zazwyczaj za mało. Niestety z lekarzami jest tak, że każdy mówi czasem co innego i o ile nie masz jednego zaufanego specjalisty, to warto poznać zdanie różnych. Warto uważać na chirurgów, niektórzy są bardzo skorzy do krojenia i wysyłają na operację bez sensu. Więc jeśli masz mieć wykonaną operację – najlepiej sprawdź to jeszcze u kogoś.
Tak wiem, wizyty państwowe to czasem miesiące czekania. Ja mam pakiet prywatny i jest mi łatwiej, ale poszukaj, czasem są lekarze mało oblegani, trzeba poszperać w sieci.
U mnie sprawa była dość prosta. Przez powtarzające się infekcje, a co ważne uzależnienie od kropli do nosa, miałem przerośnięte śluzówki, polipy w nosie, concha bullosa, i zbyt wąskie ujścia zatok. Operacja była konieczna, choć nie do końca chciałem ją wykonać – pamiętam operację przegrody o mojego taty w latach 80 i to był hardkor. Całe szczęście dziś wygląda to inaczej. Ale o tym za chwilkę.
Uważaj na ksylometazolinę
Pisałem już o tym kilka tekstów, ale napiszę jeszcze raz. Tym bardziej, że ostatnio dostałem maila od osoby, która brała ten lek… kilkanaście lat. A można go brać raptem kilka dni! Tak, po każdej notce zgłasza się do mnie kilkanaście, czy kilkadziesiąt osób, a szybki research w sieci wyraźnie pokazuje, że problem jest cholernie poważny! Xylometazolin w swoich wielu odmianach (Xylogel, Otrivin, Nasivin) obkurcza śluzówki, ale nie wolno go stosować zbyt długo, bo powoduje wtórne ich puchnięcie i w końcu stan, w którym przestają reagować. Tak, to wszystko jest napisane na ulotkach. Ale…
Moje przestały reagować, brałem go jakoś rok. Ale wiesz, nagle przestaje ci zależeć – masz do wyboru kolejną noc z oddychaniem przez usta, lub ulgę. Wybierasz ulgę. Rujnując sobie drogi oddechowe.
Nie idź tą drogą! Laryngolog zapisze ci wolniej działające kortykosteroidy (takie jak Nasonex, czy Buderhin), które powinny nieco pomóc. Ale nie wyleczą przyczyn. Tu krótki film w którym o tym mówię:
Alergie
Bardzo częstą przyczyną puchnięcia śluzówki są alergie. U mnie je wykluczono, przynajmniej te wziewne, też pokarmowe. Alergicy jednak zazwyczaj wiedzą, że nimi są – woda z nosa, kichanie i inne objawy są dość powszechne. Alergia może objawiać się jednak nieco inaczej i kończyć infekcją bakteryjną – gęstym żółtawym katarem. Zawsze wyklucz najpierw alergie. O nietolerancjach napiszę za chwilkę.
Cholerawieco
U mnie alergie wykluczono, a samego powodu takiego stanu nie zbadano. Śluzówka jest opuchnięta, jedna z teorii wiąże taki stan z NERD-em, czyli krótko mówiąc problemami żołądkowymi. Przy lekkim uszkodzeniu wpustu żołądka możemy mieć lekką zgagę, przez którą cała śluzówka puchnie, także ta w nosie, bo to wszystko „naczynia połączone”. Niestety leczenie takiej nadkwasoty i zgag to często jakaś drastyczna dieta. U mnie nie do końca się to sprawdziło (uff). Szukałem dalej, w międzyczasie lecząc symptomy.
Operacja
No właśnie, niezależnie od powodu, moje zatoki nadawały się do cięcia. Nie zdecydowano się na łamanie przegrody (dziś robi się to o wiele rzadziej), jedynie na wycięcie przerostów. Pierwsza operacja to rok 2004. Pamiętam, że gdy wszystko zagoiło się, odzyskałem węch i było to uczucie podobne do tego, gdy osoba niedowidząca przymierza po raz pierwszy pasujące okulary. Nie da się tego opisać – ja, jako osoba odbierająca świat w dużej mierze zmysłami, mogłem wtedy biegać po lesie i odkrywać nowe zapachy. Coś niesamowitego.
Niestety jedna operacja nie wystarczyła i w niecałe 6 lat później musiałem wykonać kolejną, tym razem usuwając polipy i przerosty z jednej z zatok. A kolejne 6 lat później – z drugiej. Nie wiem czy można było to zrobić za jednym razem, obecnie sytuacja wydaje się wyklarowana – dosłownie. Tym bardziej, że oprócz samej plastyki zatok (czyli poszerzania ujść zatok) miałem przeprowadzony zabieg Hydrodebriderem – coś jak płukanie zatok mini myjką ciśnieniową, co usunęło zalegające od lat złogi niemożliwe do usunięcia w inny sposób.
Od tego czasu znowu przeżywam fascynację smakami i zapachami, to jest po prostu nie do opisania. Od lutego przeszedłem też tylko jedną, słabą infekcję. Normalnie byłbym już pewnie chory ze trzy razy. Nie bój się operacji – nie ma co wykonywać jej pochopnie, jednak czasem jest konieczna. U mnie poprawiła sytuację kosmicznie.
Płukanie
Po drugiej operacji – szkoda, że dopiero wtedy – dostałem zalecenie płukania nosa i zatok specjalnym roztworem. I ja się dziwię, że to w Polsce tak mało popularne. A to stara metoda znana choćby u joginów, zwana „jala neti”.
Nos i zatoki płukane są roztworem wody i soli oraz sody, co w odpowiednich proporcjach zupełnie eliminuje nieprzyjemne uczucie które znamy z basenu, gdy wciągniemy wodę nosem. W aptekach można dostać do tego specjalne butelki – ja korzystam z Sinus Rinse – to trochę drogie zestawy, ale dzięki nim nie musze odmierzać soli, mam gotowe saszetki. Oczywiście co oszczędniejsze osoby mogą odmierzać sól samodzielnie.
To nie to samo co psikanie czymś do nosa, nawet wodą morską. To nie ma nawilżyć, to ma wypłukać jak Stajnię Augiasza. I na serio wypłukuje niesamowite ilości. Teraz już stosuję to rzadko, bo infekcje ustały, ale jeszcze przed ostatnią operacją codzienny rytuał wypłukiwania ton – pardon – glutów z nosa zapobiegał poważniejszym infekcjom. Bo taki glut to siedlisko bakterii, pozostawiony w nosie prawie na pewno ją wywoła, szczególnie jeśli jesteś osłabiony.
Z butlą nie rozstaję się nawet na wyjazdach. Co więcej, płuczemy nią nos Lili – jako jedyne dziecko z naszej trójki nie dość, że ją toleruje, co nawet lubi. A akurat jej się to przydaje, obecnie ma już mniej problemów, ale do 4 roku życia miała dość często infekcje i butla (w wersji dziecięcej, z nieco mniejszym otworem) pomagała pozbyć się naprawdę niesamowitej ilości gęstej, bakteryjnej wydzieliny.
Odżywianie
Choć obecnie raczej nic się u mnie nie dzieje, to zdaję sobie sprawę, że jestem dopiero kilka miesięcy po operacji i niestety problemy mogą nawrócić. A one się same zapętlają – więcej wydzieliny to więcej problemów, to więcej wydzieliny, to… I tak dalej. Mam jednak nadzieję że regularne usuwanie złogów z nosa i zatok choć trochę poskutkuje.
Ale sprawą, która wpływa dość poważnie na stan zatok jest odżywianie. Czytałem o tym sporo i nie jest to do końca jasna kwestia. Niektóre azjatyckie źródła winią za wszystko nabiał, ja nie byłbym aż tak stanowczy. Niedawno pisałem o testach na nietolerancje pokarmowe, które wykonałem – to też może mieć spory wpływ na stan zatok. Ja zrezygnowałem na razie zupełnie z jajek oraz zmniejszyłem ilość innych pokarmów w diecie. Ciekawy jestem co z tego wyjdzie.
Nawroty
Niestety problemy z zatokami wracają czy tego chcemy czy nie i jeśli jesteśmy na to podatni, po prostu możemy spodziewać się tego, że po kilku latach sytuacja będzie się powtarzać. Ja mam gorącą nadzieję, że nie będę musiał mieć kolejnych operacji, ale sam nie wiem co będzie się działo. Na pewno nie chcę używać xylometazoliny, chyba że będzie taka konieczność. Ale tylko przez kilka dni. Będę regularnie płukać nos, uważać z jedzeniem oraz pić dużo płynów. To kolejna bardzo ważna rzecz – czułe zatoki to przede wszystkim reakcje na wysuszenie. Duże ilości wody, uważanie na suche powietrze (nawilżanie i filtrowanie powietrza szczególnie w okresie grzewczym), unikanie dymu papierosowego (i przede wszystkim niepalenie, ale to chyba oczywiste prawda?) a także na nadmierne spożywanie alkoholu, on też niezbyt dobrze wpływa na zatoki.
Powodzenia!